Wiatr, jakby to była Pięćdziesiątnica a to dopiero oczekiwanie na Wyjście z grobu. Poświęcone jedzenie spokojnie odpoczywa po spacerze w kuchni, pascha „dojrzewa” do spożycia w lodówce, jeszcze tylko kilka ostatnich ruchów odkurzaczem i ściereczką i już. Gotowe. W głowie frazy z kazań w Wielkiego Czwartku (o tym, że Eucharystia i sakramenty to za każdym razem tajemnica, która nas zaskakuje i przerasta) i Wielkiego Piątku (że trzeba pozwolić otworzyć nasze serce włócznią, że miłość jest wydaniem się w ręce drugiego człowieka/innych ludzi bez gwarancji poszanowania z ich strony). I teksty pasyjnych pieśni, raczej te o nadziei niż cierpieniu.
Poświęcony cukrowy baranek odpoczywa sobię między różami, tak jasno, łagodnie. I takich Świąt – jasnych, spokojnych, pięknych i w Jego obecności – Wam życzę: