Bożek SIĘ

Ostatnio sobie dumam nad pytaniem czemu wśród grzechów ciężkich mamy co najmniej dwa, których popełnianie traktujemy pobłażliwie w imię przekonania, że to „takie ludzkie”.

Mam na myśli obżarstwo i nieczystość (lenistwo to inaczej acedia i bynajmniej pobłażliwie jej traktować się nie da, ale co do tego tematu odsyłam do fachowców). Pierwsze z nich ma dwie formy: jakościową (jadam wyłącznie sushi/argentyńską wołowinę/kawior popijany szampanem) oraz ilościową. Ta druga jest współcześnie potępiana, bo prowadzi do otyłości, a ta jest bardzo nie bardzo. Jednak wciąż trwają badania nad wynalezieniem specyfiku, który pozwoli się dowolnie obżerać i nie tyć. Pierwsza pleni się radośnie i nikt za bardzo nie zwraca na nią uwagi. Co do nieczystości, to jedyną jej formą, która jest jednogłośnie potępiana, jest gwałt. Zdrada małżeńskia już tak powszechnie potępiana nie jest, w końcu tylko jedna strona cierpi i powinna zrozumieć, że czasem nad popędem zapanować się nie da.

No właśnie.

To jest sedno problemu oraz powód, dla którego obie te postawy znalazły się na indeksie. Kiedy zajrzymy do pism mistrzów duchowych, szczególnie Ojców Pustyni, oni jednoznacznie wskazują na ducha obżarstwa jako tego, który jako pierwszy atakuje i przygotowuje drogę następnym demonom. Po nim zwykle wkracza do akcji demon nieczystości i kiedy one odpowiednio przygotują bufet, włam na imprezę robią pozostałe grzechy.

Obżarstwo i nieczystość, czy też brak umiarkowania i brak panowania nad sferą seksualną sprawiają, że rodzi się w nas przekonanie, że „się nie da”. Nie: „nie dam rady” – „SIĘ nie da”. Ten pierwszy zwrot jest jest dla nas upokarzający, ten drugi sprawia, że przynajmniej we własnych oczach. jesteśmy biednymi misiami, którym należy współczuć i które należy zrozumieć. Istnieje jakieś wszechmocne SIĘ, które nad nami panuje i nad którym nawet Bóg i Jego łaska nie mają władzy. Więc po co w ogóle walczyć?

Tym czasem sprawa tu jest dość złożona, ale bynajmniej nie skomplikowana (czyt. ma naturę kremówki, nie labiryntu Minotaura). Łaska współpracuje z naturą, ale jej nie miażdży. Dlatego tak trudno zapanować, nawet z jej pomocą, nad raz spuszczonym z łańcucha apetytem lub smakoszotwem czy też uzależnieniem od masturbacji, pornografii i tym podobnych. Bóg nie jest bezradny – potrzebuje naszej współpracy, bo nie chce nas łamać. Do tego mierząc się z tymi grzechami uczymy się pokory, łagodności, nabywamy siły woli i rośnie nasze męstwo i to ta jego mniej spektakularna, za to bardzo szlachetna odmiana – cierpliwość. Wymagają one od nas nieustannego zwracania się do Chrystusa, trwania w świadomości potrzeby Jego łaski. Jak nachodzi nas demon pychy ze swoim przekonaniem, że oto święci jesteśmy, do wyśmiania jego sugestii wystarczy, że poczujemy zapach uwielbianej przez nas potrawy bądź mignie nam na horyzoncie atrakcyjny przedstawiciel płci przeciwnej (i nie mam na myśli współmałżonka). I wszystko wraca do równowagi.

Chyba że na jednej z szal posadzimy bożka SIĘ. Wtedy nie wróci.

4 myśli nt. „Bożek SIĘ

  1. kompulsywna potrzeba jedzenia (i nie tylko jedzenia) – lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, niska samoocena i zostaje tylko to, eskapizm…ukojenie.

  2. heh, co ciekawe – „acedia dziś” wpadła w moje ręce na ostatnim-niedzielnym „ciachu” – i to za złotówkę (!!). A co do kremówki – znów wygrało skojarzenie:
    – Wiesz co jeszcze wszyscy lubią? Kremówki. Znasz kogoś, kto jak mu powiesz: „ej, chodźmy na kremówkę”, to mówi „nie stary, nie lubię kremówek”… Kremówki są pycha!

Dodaj odpowiedź do aG Anuluj pisanie odpowiedzi