Lubię nieśpieszne filmy i nie wiem, czy to efekt urodzenia się przed „Matriksem”, czy kwestia zmęczenia namiarem bodźców. I „Stalker” Tarkowskiego taki jest: długie kadry, wyraziste plenery, czasem wrażenie, jakby było się widzem teatralnym, patrzącym na scenę z jedynego dostępnego ujęcia. Dla mnie osobiście jeden z najgłębiej chrześcijańskich filmów, jakie widziałam. I towarzyszy mu doświadczenie, […]