Czy księża są męscy?

Rozmawiałam z takim jednym [świeckim]. I takiemu jednemu się wyrwało, że celibat to porażka, bo prawdziwy mężczyzna to taki (jeden) co współżyje. Bo bez współżycia mężczyzna jest takim niedorobionym mężczyzną (to już mój wniosek z powyższej wypowiedzi). Cóż, zawszeć to jakiś wgląd w to, jak myśli druga połowa ludzkości.

Ale jakoś mnie to zdanie uwiera. Długo nie potrafiłam sprecyzować czemu, ale chyba przyszedł czas, żeby to sobie wreszcie nazwać. Rozbabeszyłam, jedynym słowem, piernaciki, materacyki i kołderki i odkryłam to ziarnko grochu, na którym mnie położono.

W zasadzie to są dwa:

Ziarnko nr 1 – „Krew nie woda”
W ten sposób ludzie na ścianie wschodniej podsumowują plotki, że któryś z księży ma dziecko. Póki nie wyłudza na nie pieniędzy od parafii, to parafianie zbywają fakt „ubogacenia” księdzowego ojcostwa także o wymiar biologiczny wzruszeniem ramion. Czasem komuś, jak się zirytuje na proboszcza, wyrwie się jakiś złośliwy komentarz, ale nikt nie narusza wygodnego status quo. Bo to wygodne: taki ksiądz to i w konfesjonale łagodniejszy, jeśli chodzi o 6. przykazanie. I jakoś tak nie wypada mu z ambony za głośno o grzechach tego typu mówić. Więc nie mówi a sumienia sobie drzemią.
Ale najgorsze jest to, że ze świadectwa życia tego księdza niezbicie wynika, że Pan Bóg – Panem Bogiem, ale są rzeczy ważniejsze i silniejsze i nawet jak się Panu Bogu ślubowało, że się będzie trwało w celibacie (c0 zakłada także brak współżycia), to  „krew nie woda”. Nie da się zapanować nad sobą. Nawet księdzu się nie udało. To co tam taki świecki szaraczek będzie podskakiwał [w teologicznym slangu taki wpływ nosi dźwięczną nazwę zgorszenia].

Ziarnko nr 2 – „Lenistwo duchowe”
Załóżmy, że wierzymy, że Bóg Trójjedyny istnieje i jest Bogiem: jest najpotężniejszy, sprawuje realną władzę nad światem i jego wydarzeniami, jest wszechwiedzący i wszystko może. Udrawia, przepędza demony, z mądrością wskazuje właściwe rozwiązania, tych, którzy są mu posłuszni, prowadzi od zwycięstwa do zwycięstwa, wyprowadza z nędzy i upokorzenia.
I załóżmy, że ten Bóg składa mężczyźnie propozycję: „Chcę, żebyś był moim namiestnikiem”. Czy bycie namiestnikiem takiego Boga, Jego sługą, w jakikolwiek sposób podważa męskość człowieka, który tę propozycję podejmuje?
Podważa. Jeśli się swoją tożsamość buduje w odniesieniu nie do swojej wiary, ale w odniesieniu, hm, genitalnym. Że budowanie w odniesieniu do wiary jest wymagające, wymaga walki i rozwagi oraz kosztuje? A od kiedy to męskość polega na tym, żeby tylko leżeć i pachnieć, zabawiając się opowiadaniem sprośnych dowcipów?
Ojcowie Pustyni też żyli w czystości, ale jakoś nikomu nie przychodziło na myśl, by zarzucić im brak męskości. Bo to byli wojownicy, mędrcy, panowie najtrudniejszego do zachowania królestwa: samych siebie. Doskonale skupieni na celu, który obrali, pędzili ku Niemu, odrzucając wszystko, co powstrzymywało ich bieg.

No, ale ich celem było zjednoczenie z Bogiem, a do tego, by zdobyć się na obranie takiego celu, trzeba wierzyć, że  Bóg jest Bogiem, czyt. Kimś stanowiącym podstawowy punkt odniesienia całego życia. A do tego, szczególnie współcześnie, naprawdę trzeba mieć… znaczy się: być mężczyzną.

9 myśli nt. „Czy księża są męscy?

  1. Miewam ostatnio odrobinę przemyśleń na temat seksualności człowieka, choć właściwie nie na temat celibatu. Ogólnie rzecz biorąc – coraz bardziej mam wrażenie i coraz bardziej jest ono przekonywujące (przynajmniej mnie), że po grzechu pierworodnym jesteśmy mocno zaburzeni w sferze seksualności i zrobiliśmy sobie z niej (my, ludzie) siłę destrukcyjną, podczas gdy w zamyśle była „jedynie” siłą boską i twórczą.

  2. Decyzja o tym, żeby połączyć się z Bogiem tak, żeby być tylko dla Niego (nie łącząc się z nikim, z żadnym człowiekiem) to trudna decyzja i wymaga takiej samej konsekwencji jak decyzja, żeby połączyć się z kimś na zawsze i tylko z nim. Nie wiem co to ma wspólnego z byciem akurat „męskim” bo takie decyzje podejmują nie tylko mężczyźni ale też kobiety. I w celibacie i w małżeństwie. O czystości i wierności swojemu powołaniu. I tak samo są w tym konsekwentni lub niekonsekwentni. Wiele kobiet szuka się okazji do tworzenia i do budowania (bliskich i intymnych) relacji z kapłanami chociaż wiedzą o tym doskonale, że jest to działanie skierowane przeciwko ich powołaniu, ich decyzji, ich wolności ale robią to aby testować ich „męskość” i doskonałość woli dokładnie tak, jak robią to osoby kręcące się wokół zamężnych osób aby testować ich wierność i uczciwość małżeńską ( a nuż uda się im coś popsuć i rozwalić, namieszać, przejąć „obiekt miłości”, być dla niego „number one”, wygrać jego uczucia, rozwalić komuś małżeństwo czy komuś innemu kapłaństwo). A przecież to grzech bez względu na to co usprawiedliwia się psychologią, potrzebę organizowania sobie szczęścia kosztem dobra innych ludzi, wspólnego dobra.

  3. Ach ileż to ja się nie napisałem na ten temat już! Poddawałem krytyce ks. Malińskiego, który w swoich rekolekcjach uwielbiał odnosić się do haseł w stylu „Krew nie woda” czy określeń, że mężczyzna ma „buraczane potrzeby”, czyli seks i jedzenie. Walczyłem z tym, bo postanowiliśmy z moją obecną żoną zamieszkać przed ślubem (bynajmniej nie na próbę!), ale wykluczyliśmy współżycie przedmałżeńskie. W związku z tym byłem określany arbitralnie albo kłamcą (bo ja sam jeden wiem, co się dzieje w mojej sypialni, ale oni się domyślają), albo aseksualnym impotentem. Bynajmniej! Ja zwyczajnie – tak jak każdy człowiek – mam rozum i wolę, a nie jakieś nieokiełznane popędy, nie żadne buraczane potrzeby. Dziś mam dwójkę dzieci + kolejne w drodze, co świadczy o powadze moich słów. A w decyzji o czystości (zaś po drodze miałem narzeczoną, która nie chciała nawet całować się przed ślubem) podtrzymywało mnie to, że kiedyś chciałem być księdzem i nigdy miałem nie całować się nawet z żadną kobietą! Księża są męscy, bo decydują mądrze i poświęcają swą cielesność. Nie współżycie decyduje o męskości.

    Czy mogę zostawić link do swojej starożytnej notki?

    http://maurycyteo.wordpress.com/2007/10/19/wychowywanie-utrzymywanie-granie-w-banie-na-tapczanie/

      • To ciekawe, wszak ten akurat wpis pisałem jeszcze zanim się poznaliśmy. Na ile dobrze pamiętam byłaś jedną z pierwszych osób, którą poznałem za sprawą porzucenia poprzedniego bloga i zmiany nastawienia w pisaniu :). Ale prawdą jest, że na najnowszym blogu też są dwa wpisy o mieszkaniu przed ślubem. Pewnie o nie właśnie Ci chodziło. Dziękuję za zatrzymanie linki, wrzuciłem bo tam akurat było o gotującej się wodzie (dosłowny cytat z ks. Malińskiego). Niestety, wykłady Maliny nie są już dostępne pod ówczesnym adresem…

      • A, widzisz, bo ja miałam na myśli ten, co czytałam, a nie ten pod linkiem 😀 Tak to jest, jak piszę na szybko.
        A ks. Maliński jest według mnie jest rozsądny, nie gwiazdorzy – przynajmniej tka go odbieram 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s