Spektakularny, zdecydowanie kinowy i zdecydowanie za długi. Kilka naprawdę zabawnych, dobrze zagranych scen, ciekawe efekty specjalne i cudowny Martin Freeman.
Tyle, że za bardzo nie ma o czym więcej pisać – Legolas Podbipięta jedną strzałą razi na raz dwie orcze głowy, elfka jawi się w świetlistej aureoli i na tle słodkiej muzyczki, czym rozpala serce krasnoluda lepiej niż smoczy oddech (obawiam się, że przy tej scenie Tolkien mógłby zejść na apopleksję, o ile nie zrobiły tego przy zmianach w pierwszej części), smok otrząsa się z płynnego złota jak pies a pozbawione denek beczki nie toną w wodospadach. Jak to ujęła moja znajoma – Jackson rzeźnik.
Szczególnie, że „Hobbit” jako książka ma bardzo sensownie przemyślaną kompozycję, dobry rytm scen walki, podróży i rozładowania napięcia przez sceny humorystyczne. Tymczasem w ekranizacji, podobnie jak w ekranizacji trylogii, widać, że reżyser nie radzi sobie ze scenami przedstawiającymi pozytywne emocje, co nadrabia dużą ilością scen mrocznych, niepokojących i krwawych. Szkoda…
Nie żałuję, że widziałam. I się nie zapłaczę, jeśli ponownie nie zobaczę. O.
Zgadzam się w ogromnym stopniu. Ująłem to na Fejsbuku w następujący sposób: „Wczoraj byłem na Hobbicie II. Film cierpi na nadreprezentację elfek, Leglasów, romansów miedzygatunkowych, trójkątów miłosnych, orków, gadających pierścieni i Sauronów. Nie wkurzył mnie tylko dlatego, że po I części spodziewałem się już wszystkiego…”
Problemem było to, że widziałem Hobbita w pierwszy dzień świąt i zamiast komentarzy na temat filmu pojawiła się dyskusja na temat chodzenia do kina w święta. Temat zacny i godny szerszego omówienia, czym nie omieszkam się zająć :). Póki co warto jednak zwrócić uwagę na samego Hobbita.
Dla mnie bardziej efekciarski niż efektowny. Obecność Legolasa wkurza, wysuwanie Legolasa na pierwszy plan jest niedopuszczalne. Elfka uwodząca jednocześnie krasnoluda i współelfa… Po co to? A w ogóle to gdzie jest Rzeka Zapomnienia i amnezja Bombura? Czyli nie dość, że dodali mnóstwo nieistniejących wątków, to jeszcze część pominęli…
Nie ma za bardzo o czym mówić niestety.
Mnie też brakowało Rzeki Zapomnienia 🙂 i tego genialnego komizmu ceny, kiedy krasnoludy zostają wreszcie uwolnione z beczek 😀
Wątek miłosny miłosiernie pominę milczeniem… ech…