Wczoraj spełniło się jedno z moich studenckich marzeń – promocja mojej książki o Lewisie odbyła się w kapitularzu OP. I nawet sporo osób przyszło – Marysia z promocji eSPe mówiła, że około 60. Nie mam złudzeń, że magnes stanowiły tu przede wszystkim dwa nazwiska: Lewis i Przanowski, o. Przanowski. Ojciec Mateusz okazał się być fascynatem tego pisarza dobrze zaznajomionym z jego twórczością i postacią. Pospieraliśmy się o to, czy był on prawdziwym intorwertykiem, co poprowadziło nas do uściślenia naszych definicji introwertyzmu, pozastanawialiśmy się nad przyczynami popularności CSL w Polsce, nie mogło zabraknąć także kilku zdań o Tolkienie inaczej zwanym Tollersem, Freudzie i Marksie, a także Joy Davidman i wspaniałej historii miłości Jacka (od „Jack”) do Radości (jakkolwiek tę ostatnią będziemy rozumieli). Całość prowadziła z dużym wyczuciem Ania Kluz-Łoś z Radia Kraków – zagadaliśmy ją niemiłosiernie. Niesforni paneliści, niesforni. I do tego gadatliwi, z czego o. Mateusz zawsze może się zasłonić charyzmatem zakonu, ja już nie bardzo…
Podpisałam z prawdziwą przyjemnością kilka egzemplarzy książek, dostałam prześliczne róże i to aż od dwóch osób, po czym wyszłam z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku oraz prawdziwej frajdy. A dziś tkwię sobie na ukochanej kanapie, popijam herbatę z czajniczka, pod którym ciepło połyskuje płomyk podgrzewacza, i wspominam wczorajszy wieczór. I wniosek mam tylko jeden.
Lubię, jak mi się spełniają marzenia 🙂
PS
Dziękuję wszystkim, którzy się przysłużyli do jego realizacji!
Dla Ciebie róże zawsze…
😉
Czas sięgnąć po kolejne marzenia 🙂 Gratulacje!
dziękuję!
Opancerzeni introwertycy ukrywają swoje emocje broniąc się przed penetracją wiecznie roznegliżowanych ekshibicjonistów – ekstrawertyków…
Elu, to wstąp do świeckich dominikanów. Ja właśnie wstąpiłem, z imieniem Bonawentura. Ściskam.
Gratulacje! 🙂 Nie mam, niestety, powołania.