Wpis zostawiam, ale konieczne jest sprostowanie: autorka książki popełniła literwówkę i po sprawdzeniu źródła okazało się, że to jednak Dionizos BRYAKTES. Ech. A jak wesoło by było, gdyby inaczej było, to opisane poniżej 🙂
Im dłużej redaguję książkę o Dionizjach, tym mocniejsze jest we mnie przekonanie, że A.A. Milne pod postacią Tygryska ukrył Dionizosa.
Ha! podstępny. Pogaństfo tylnymi drzwiami (czyli od dziecięcego pokoju) wprowadza!
A swą niewątpliwie błyskotliwą teorię opieram na fakcie, iż grecki bóg wina nosił swojsko brzmiacy przydomek „Brykates”. Czyż więc niesłusznie mi się kojarzy z jedną z ulubionych czynności pręgowanego przyjaciela Kubusia Puchatka?
Oczywiście, że słusznie. To już ustaliliśmy (my, czyli autorka bloga, rzecz jasna).
A tak serio: przydomek „Brykates” związany jest z jednym z etapów produkcji wina, bardzo ważnym, właściwie to kluczowym, a mianowicie fermentacji. To, że możemy powiedzieć, że wino wtedy w kadziach „bryka” to jedynie efekt uboczny wspólnego, indoeuropejskiego pochodzenia greki i polskiego. Ale co się pobawiłam, to moje 😉
To ja jeszcze dodam, że Kubuś Puchatek była kobietą…
No i jeszcze LGBT i gendery! Normalnie Sodoma i Gomora z Seksmisją na okrasę!
😉
🙂
Ale to prawda jest. W oryginale to jest ona – Winnie. „Kubuś Puchatek” jest tylko jedną z koncepcji translatorskich, która akurat u nas się przyjęła niemal jak dogmat. Zastanawia mnie tylko, dlaczego Disney też zrobił z Winnie chłopca. Wszak polskie tłumaczenie utworu chyba nie było mu znane…
Wiem o tym przekręcie płciowym w tłumaczeniu. Ale to z Disneyem to faktycznie, nigdy się nie zastanawiałam…