Charyzmatyczny kaznodzieja i misjonarz pisze do biskupa, a dziś na mszy cytują:
Wielkim zaś zyskiem jest pobożność wraz z poprzestawaniem na tym, co wystarczy. Nic bowiem nie przenieśliśmy na świat; nic też nie możemy z niego wynieść. Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni. A ci, którzy chcą się bogacić, wpadają w pokusę i w zasadzkę oraz w liczne nierozumne i szkodliwe pożądania. One to pogrążają ludzi w zgubę i zatracenie. Albowiem korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy. Za nimi to uganiając się niektórzy zabłąkali się z dala od wiary i siebie samych przeszyli wielu boleściami.
Ty natomiast, o człowiecze Boży, uciekaj od tego rodzaju rzeczy, a podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków (1 Tm 6,4-12).
To jedno z tych czytań, po których nie ma sensu jakiekolwiek kazanie. Jasno, prosto i do bólu. I co jeszcze cenniejsze – bardzo do świeckich. Głównie z tego względu, że pokusa chciwości bardzo łatwo da się w życiu świeckim zracjonalizować, wytłumaczyć, sprowadzić do poziomu konieczności.
A „stary” Paweł, który umiał żyć w ubóstwie, umiał i obfitować, wiele widział i wiele doświadczył, pisze do bólu prosto i bezlitośnie: „Korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy”. Problem nie jest w zarabianiu wysokich kwot, bo jak Bóg komuś dał talent do pomnażania dóbr doczesnych, to zrezygnowanie z rozwijania go jest grzechem. Chodzi o „chęć bogacenia się”. Czyli, mówiąc kolokwialnie, wszystko pod siebie: mieć, mieć, mieć, bo tylko miedź gwarantuje mi bezpieczeństwo (inne kruszce także mile widziane). Skutkiem takiego podejścia jest zjawisko, którego dobitnym obrazkiem jest współczesna Rosja: nowyje russkije i ich domy z klamkami ze złota równolegle do mieszkań bez łazienek w samym centrum stolicy. Gromadzenie pieniędzy dla ich posiadania, zamiast po to, by inwestować i tak wspomóc innych.
To jedna z tych sfer, w których chrześcijaństwo, dobrze rozumiane, przekłada się na politykę i życie społeczne. I teraz będzie wzorzec pozytywny: wielu paniom nazwa „Bata” mile sie kojarzy z parą wygodnych, eleganckich butów. I słusznie – to czeska firma obuwnicza, której korzenie tkwią w końcu XIX wieku i która oprócz bycia marką samą w sobie zasłynęla z jeszcze jednej rzeczy. Otóż jeden z jej twórców i wieloletni prezes, Tomas Bata, podszedł w interesujący sposób do zarządzania swoim personelem. Wybudowano robotnikom osiedle robotnicze, stworzono tam przedszkola, szkoły zawodowe, wprowadzono ubezpieczenie i leczenie na koszt firmy, rozwijano także inne elementy infrastruktury gwaratujące dobrą jakość życia ludzi w tamtym rejonie. Fascynująca historia, fascynujący ludzie.
Jednak prócz bycia jedną z biblijnych podstaw do katolickiej nauki społecznej, cytowany list pokazuje jeszcze jedną ważną rzecz. Chcesz zyskać właściwe proporcje, jeśli chodzi o posiadanie? Tu masz podanie minimum:
„Mając natomiast żywność i odzienie, i dach nad głową, bądźmy z tego zadowoleni”.
Jeśli mam co jeść, w co sie ubrać i gdzie mieszkać (uwaga! Paweł nic nie pisze o posiadaniu miejsca, w którym się mieszka!), to jestem na poziomie, od którego zaczyna się bogacenie. Rezerwa na koncie, kasa w portfelu, własne mieszkanie, szkolenia, wyjazdy, kultura – to wszystko rzecz dobra, ale to też świadectwo naszego wysokiego stanu dochodów. Szokujące? Nie, jak dla mnie rodzące głeboką wdzięczność Bogu za to, że pozawala mi z tego korzystać. Nie mam powodów do narzekania, mam wszystko, co Paweł wymienił, a nawet więcej. I miło mi to sobie uświadomić i podziękować. A potem się podzielić czymś z tego, co jest już dodatkowym bogactwem. I świat jakiś taki weselszy, jak sobie człowiek uświadomi, jak mu się dobrze żyje… 😀
Cytowana wyliczanka ma też drugie oblicze: nie wolno mi odbierać środków służących zaspokojeniu tych podstawowych potrzeb moim najbliższym czy sobie, uzasadniając do miłosierdziem. Tu już trzeba bardzo dużo roztropności, wzięcia pod uwagę wszelkich względów sytuacyjnych. Ale dobrze wiedzieć, gdzie jest minimum. To pomaga. Choć doświadczenie własnej bezsilności w obliczu nędzy jest bolesne. Jak każda bezsilność. I od tego doświadczenie bólu nie należy uciekać – też pomaga zachowywać zdrowe proporcje.
A o pieniądzach będzie jeszcze w niedzielę. I całkiem podobnie, rzekłabym: w jednym Duchu… 🙂
Jakoś tak zawsze lubiłam tego Tymoteusza. Od niedawna uświadamiam sobie, jak bardzo lubię Pawła. Częściowo chyba dlatego, że jest taki, hm… „narwany”? Może lepiej „gwałtowny”. 😉 W ogóle – świetne fragmenty listów się teraz czyta w KK. Podczytuję on-line – lepszy rydz, niż nic…ech.
Jeden z moich ulubionych fragmentów z Pawła to końcówka 2 Listu do Tymoteusza, bardzo osobista, szczera. Ech. I jeszcze wstawki w listach typu: „To pisałem ja, Paweł, tak piszę”, bo listy spisywali sekretarze a Paweł tylko wstawiał autograf. Piękności.