Praca ze słowem, szczególnie redagowanie tekstów, sprawia, że zachodzą we mnie dwie wyraźne mutacje: odkrywam piękno klasycznej polszczyzny i jej cudowną wręcz plastyczność i subtelność w przekazie treści oraz umacnia się we mnie wewnętrznie językowy upierdliwiec. Literówkom jeszcze wybaczam, pewnie dlatego, że sama często je popełniam (tia…), ale są błędy, które zmieniają sens, a wręcz nawet skutkują niezamierzonym komizmem tekstu, który w założeniu jest poważny.
Wstęp juz nieco przydługawy, więc może przejdę do ad remu (tak, wiem, że to niepoprawne 🙂 ale zabawne i takie było założenie). Najpierw krótkie kalendarium: 26 sierpnia w Rzeczpospolitej ukazał się tekst Jakuba Pacana pt. „Liberałowie nie naprawią Kościoła”, który został skomentowany następnego dnia przez Błażeja Strzelczyka w jego blogu na stronie Tygodnika Powszechnego – wpis pt. „Kościół zamknięty – polemika z Jakubem Pacanem”. Dziś ten drugi tekst polecił jeden ze znajomych na fb, więc z ciekawości zajrzałam.
Pod żadnym z tych tekstów nie jestem w stanie się podpisać w 100%, ale przyznaję, że w wielu punktach drugi autor ma rację. Tyle, że od jego racji skutecznie odstrasza forma tekstu.
1. Pacan dał już kiedyś wykład o swoim doświadczeniu wiary na tych samych łamach. W połowie lipca pisał, że Kongregacja Nauki Wiary jest po to, by katolik „nie błądził i nie wywarzał otwartych drzwi”. (podkr. moje)
Strzelczyk cytuje i w cytat wprowadza błąd (u Pacana w tekście w „Rzepie” jest właściwa forma, sprawdzałam), to raz. Po drugie: czasownik „wyważać” pochodzi od czasownika „ważyć”, a nie „warzyć”, czyli gotować. W cytacie wyszło na to, że katolik ma nie gotować otwartych drzwi. Hm.
2. Polecam Pacanowi lekturę książki „W niebie i na ziemi” kardynała Bergoglio i rabina Abrahama Skórki. To dość wdzięczna forma książki. Wywiad– nie powinien przysporzyć czytelnikowi szczególnych trudności.
Sugerowana tu lektura to nie wywiad, ale jak możemy przeczytać we wstępach obu autorów do książki, rozmowa dwóch przyjaciół. Jest to o tyle istotne, że wzmacnia dodatkowo tezę, którą prezentuje w swoim wpisie Strzelczyk, mianowicie, że papież Franciszek wyraźnie popiera dialog – w tej książce mamy jego piękny przykład. Mieć taki fajny argument i tak go wytrącić sobie samemu z ręki, ech.
3. W końcu każdy ksiądz powinien być cyrkiem obwoźnym oferującym Boga w każdym powiecie. Nie przystoi mówić księdzu „rób co chcesz”.
Ostatnie zdanie jest przykładem, że dwukropek to ważne dwie kropki – bez niego sens wypowiedzi jest taki, że nie wypada do księdza powiedzieć, żeby robił, co chce. A z kontekstu i użycia cudzysłowu wynika, że jednak chyba chodziło autorowi o to, że to księdzu nie wypada mówić etc. Chociaż w cytacie nie użyto wielkiej litery na początku, więc może jednak chodziło o ten pierwszy sens? Znowu: ech.
4. Bóg chce zniszczyć złe miasta, ale staje przed nim Abraham i negocjuje z Bogiem: „A jeśli znajdę tam pięciu sprawiedliwych, to zniszczysz?”. Bóg odpowiada: „Nie zniszczę!”.
Detal, ale istotny, bo liczba sprawiedliwych jest argumentem w polemice, zaś tekst, do którego jest odwołanie, to jeden z często czytanych w czytaniach mszalnych (w tym roku słyszałam go już ze trzy razy), więc wypada go kojarzyć „ze słuchu” – negocjacje skończyły się na 10 sprawiedliwych (por. Rdz. 18,32).
5. Warto spalić całe złe miasto jeśli jest w nim choć pięciu sprawiedliwych? Bóg mówi nie! Przez wzgląd na tych, którzy dobrze czynią pozwala nawrócić się tym którzy czynią źle.
W obu miastach był tylko jeden sprawiedliwy – Lot, i oba miasta zostały zniszczone, zaś forma czasownika (wystarczyło użycie trybu przypuszczającego: „pozwoliłby” zamiast orzekającego i byłoBY w porządku) użyte przez Strzelczyka sugerują, że tak się nie stało.
6. Jezus rozsyła swoich uczniów do miast. Okazuje się, że są takie miejsca, w których nie przyjmują apostołów. Wyrzucają ich, albo lekceważą. Co mówią uczniowie? Są rozżaleni, zawiedzeni, wkurzeni na te miasta i mówią do Jezusa: „Rzuć ogień na te miejsca”. Bóg jednak tego nie robi. Bo tam może być pierwiastek dobra, a skoro tak – to nie można go zniszczyć.
Synowie Gromu (bo to Jakub i Jan wpadli na pomysł z ogniem) dokładnie mówią: „Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?” (Łk, 9,54). Czyli nie jest to naleganie na Boga, ale sugestia, że sobie z Bożą pomocą poradzą. I jest też w tym tekście pewien detal, który Strzelczyk mógł wykorzystać w swojej polemice, ale go przeoczył: sytuacja dotyczy miasteczka samarytańskiego i ewidentnie w tle są spory międzyreligijne i międzyplemienne, jeśli tak można to określić. Znów – ech.
Co najbardziej boli, to fakt, że blog prowadzi jeden z dziennikarzy pisma, które zwykło się uważać za skierowane do inteligencji katolickiej. Tego typu forma tekstu, nawet w blogu, podsuwa bardzo paskudne interpretacje, jeśli chodzi o rozumienie tej inteligencji, a szczególnie jej poziomu. Forma ma znaczenie, szczególnie w takim kontekście i takim piśmie. Bo przy tej grupie odbiorców przeszkadza i odstręcza od treści.
Ech.