O wrzodzie Jeremiaszu

Bycie wrzodem na tyłku to okropny stan. Szczególnie jeśli ten tyłek należy do kogoś, na kim ci zależy. Tak mi na myśl przyszło razem z niedzielnym I czytaniem – było o proroku Jeremiaszu wrzuconym do cysterny (por. Jr 38,4-6.8-10).

Mówił prawdę, której głoszenie nakazał mu Bóg. Prawda była niewygodna: „Poddajcie miasto, bo i tak przegracie, bo Pan nie stoi po waszej stronie, gdyż obraziliście Go trwaniem w grzechach. Przyjmijcie to upokorzenie, bo i tak przegracie.” Uznano go za zdrajcę, nawet współcześnie są egzegeci, którzy twierdzą, że był podkupiony przez Asyryjczyków (jak widać, dziś też nie brakuje niewierzących specjalistów od tego co jest, a co nie jest słowem Boga). Tymczasem Jeremiasz został posłany, wbrew swojej woli i pragnieniom musiał głosić upadek swojego ukochanego miasta, rzucał w lud słowem, a lud obrzucał go kamieniami (a przynajmniej starsi ludu wrzucili go do cysterny i inne takie rzeczy mu robili). Według źródeł apokryficznych ostatecznie zginął w Egipcie, zamknięty w pniu drzewa, który następnie przecięto piłą.

Przecięto wrzód. Tak się wydawało tym, co przecinali, bo już następne pokolenia dostrzegły prawdziwość słów proroka i ich siłę. Jego słowo trwa, bo jest słowem Boga. Ale co się Jeremiasz nacierpiał, to jego. Bycie przyjacielem Boga, jak widać, to ciężki „etat”. Patrzę na biografie Jeremiasza oraz innych świętych i jakoś trudno mi się z tym aspektem pogodzić. I wtedy staje mi przed oczami Wielki Piątek, szczególnie modlitwa w Ogrojcu. I myślę, że gdyby tylko istniała inna droga, On by nam ją wskazał. Ale jest tylko ta jedna, przez krzyż rozpięty między niebem a ziemią, między wschodem słońca a jego zachodem. Gdyby nie nadzieja na zmartwychwstanie, byłby nie do przyjęcia.

Zresztą w życiu Jeremiasza jest też kilka słonecznych chwil. Jedną z nich jest zakup pola: wszyscy wyzbywają się dóbr, przekonani, że wszystko upadło i teraz tylko asyryjski but, bicz i wygnanie, a prorok kupuje ziemię. Nie dlatego, że kryzys i niższe ceny – dlatego, że to znak pewności, że powrót nastąpi i trzeba mieć do czego wrócić.

Czasem tak trudno dostrzec ten błysk światła, dający nadzieję i siłę. Uchwycić się promienia, owinąć go wokół nadgarstka i pozwolić mu  poprowadzić się do wyjścia.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s