Newsletter „Czytaj słowo” przyniósł dziś 20. rozdział Ewangelii wg św. Mateusza, zaczynający się od przypowieści o dobrym gospodarzu, wypłacającym po denarze bez względu na porę, o jakiej robotnicy dołączyli do pracy.
Ta opowieść jakoś mi dźwięczy w głowie od kilku dni. I dźwięczy mi jedno skojarzenie (nie wiem, czy wyłącznie moje, czy kiedyś zasłyszane), że to też przypowieść o tym, że z Bogiem lepiej się nie umawiać na żadną zapłatę – lepiej polegać na Jego miłosierdziu. On jest niesłychanie hojny wobec tych, którzy Mu ufają. Chociaż trzeba przyznać, że na własny sposób, nie zawsze i nie do końca przez nas rozumiany…
A mi się z ostatnim zdaniem znowu skojarzył cytat z jednego z moich ulubionych filmów pt/ „Chiara e Francesco”, w którym to św. Klara mówi, że Bóg zawsze wysłuchuje naszych próśb, lecz nie zawsze w oczekiwany sposób. 🙂
„Daj mi to, co ja chcę” a dostaje o wiele więcej, na Jego zasadach, Jego miłości, którą mamy przyjąć i zrozumieć, co dla nas jest dobre. Właśnie to przerabiam, aż wszystko boli od pracy, za jednego denara…To jak góra złota.
Mnie się to zawsze wydawało strasznie niesprawiedliwe bo zawsze uważałam, że jestem z tych, co to zaczęli zaraz z rana 😀 – a wystarczy zmienić perspektywę…
🙂
zazdrość, zawiść, że jeden musi tyrać cały dzień a ktoś inny wślizgnie się tuż przed zachodem słońca, za tą samą kasę…Chcemy kontrolować Pana Boga? Nie da się.
To jest mądra przypowieść – i mądry komentarz 🙂
Dopóki nie zrozumiemy, że nie chodzi (tylko) o NAS i o NASZE zbawienie (nagrodę) – niewiele zrozumiemy. Ważna jest Miłość, Dobro jest dobrem samo w sobie, Zbawienie dla wszystkich, którzy tego zapragną – oto Dobra Nowina, a nie jakieś świeckie rozwiązania, jakaś sprawiedliwość społeczna, czy co tam jeszcze 🙂
Cóż, trzeba zmieniać sposób myślenia 🙂
Oj tak 🙂 A to wymaga cierpliwości i pokory, dużo pokory…