Zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak pachnie chleb? Cudowny zapach. Udało mi się wreszcie znaleźć w jednej z krakowskich piekarń taki, który nie zawiera pszenicy ani żyta, których nie powinnam jeść z powodów zdrowotnych. Obwąchałam go skrzętnie zaraz po wyjściu z piekarni i z dziką frajdą urwałam kawałek skórki.
Pyszota.
Wiosna, słońce i smak świeżego chleba. W takich chwilach nawet wbijający w chodnik halny nie jest w stanie zdemolować czysto fizycznego, prosięcego szczęścia. Fakt, jest ono równie trwałe jak wiosenna zieleń, ale skoro jest nam przez Boga dawane, to czemu nie podziękować i nie korzystać? To takie odległe przebłyski Raju. Zapowiedzi wieczności.
PS
I jeszcze ilustracja prosięcego szczęścia – słynna świnka z Sokółki. Co prawda gania jeszcze po śniegu, ale ubaw najwyraźniej ma już wiosenny 😀 Doczytałam potem w sieci, że wychowywała się z psem, to by tłumaczyło jej zachowania (podobno w rodzinnym gospodarstwie zdarzało jej się nawet chodzić po drabinie!).
I ja bardzo lubię zapach świeżego chleba 🙂 A świeży chleb z masłem to juz coś! 🙂
Mmmmm, oczywiście! Uwielbiam! 🙂
🙂
niech żyje „prosięce szczęście”!
ameeeen! 😀