Pojawiają się nagle, jak błysk flesza, jak smagnięcie batem po bliźnie. Stopklatki z pociągu. Ból. Strach. Uderzenia. Trzask. Krzyk. Chrobot łamanych ścian. Ich przesuwanie się po mnie. Umieranie. Cisza i ciemność. Bezradność. Pragnienie ucieczki.
Czas rozciągnął się w kolejne klatki filmu. Czuję się, jakby mój mózg był stołem montażowym, na którym pamięć przegląda film i decyduje, co ocali a co wytnie. Wyciąga gdzieś z głębin fragmenty, co do których byłam pewna, że się nie wydarzyły. Ale nie, tym razem oglądam wersję reżyserską. Nie mając zupełnie wpływu na to, kiedy i co się wyświetli. A kiedy się wyświetla to jest jak flesz prosto w oczy, smagnięcie batem. Choćbym nie chciała płakać, łzy same stają w oczach, przez twarz przebiega skurcz bólu.
Śmierci, aniele, wiem, że wrócisz. Ale czy musisz mi o tym tak nachalnie przypominać?
Nie lubię, kiedy gwałtownie hamuje tramwaj. Odgłosy przesuwania ciężkich przedmiotów i pisk szyn wywołują bolesny skurcz mięśni.
Można było oszukiwać receptory i mózg lekami przeciwbólowymi, ale ciało pamięta ból. I teraz przychodzi się skarżyć, jak małe dziecko. Mogę już wysłuchać jego opowieści, bezpiecznie wtulona w wygodny fotel, z kubkiem ciepłej herbaty, spokojna co do efektów leczenia.
Kilkadziesiąt metrów od mojego bloku bezpiecznie wymijają się pociągi jadące na trasie, której nie dane mi było wtedy dokończyć. Kilka razy dziennie słyszę ich ostre głosy. Memento.
Tak, świat nie jest bezpiecznym miejscem, nie zawsze można asekurować się, nawet w kontaktach z ludźmi przypominamy rozpędzone pociągi wpadające na siebie, powodujące katastrofy i liczne rany, trwałe urazy i lęki bo coś stale w nas nawala, jakieś zasady bezpiecznej jazdy przez życie. Wszystko jedno czym się jeździ, czy autem, czy tramwajem, czy chodzi piechotą, nie uniknie się ryzyka wpisanego w naszą egzystencję. Tak działają siły kosmosu, wszystko co jest rozpada się i powstaje na nowo także przez kolizje.
amen 🙂
Każdy neuron będzie pamiętał, do końca życia.
Ściskam.
+
dzięki za uściski i + 🙂
Mnie nie dano niczego pamiętać. Anioł odwiedził mnie już ponad pięć lat temu, ale niczego sobie nie przypomniałem. Film się zerwał. Nie pamiętam wypadku, ani paru minut przed nim. Pierwsze wspomnienie to światło i czyjeś ręce, które na trzy przenoszą mnie na zimny stół tomografu. Wciąż się zastanawiam, czy obrazy wrócą, czy obudzę się kiedyś z krzykiem.
.
Pozdrawiam !
Szczęściarz 🙂 Nie sądzę, żeby wróciło – mam podobną lukę z dzieciństwa, po wstrząsie mózgu. Fajnie, że wpadł tylko na chwilę, ten anioł 🙂
To pocieszyłaś mnie. Nie tęsknię za nią. Luką znaczy. Co do Anioła, to fajnie że wpadł ( w końcu posłaniec – przyniósł mi do bólu czytelną wiadomość), i fajnie, że tylko na chwilkę.
Z perspektywy lat wypadek uważam za dar i Łaskę. Ty też, czy jeszcze na to za wcześnie?
.
Pozdrawiam !
Też 🙂 To trudne do przekazania innym, ale też tak to odbieram. I cieszę się, że nie jestem w takim podejściu sama!
Odpozdrawiam 🙂
🙂
Mnie z bardzo nieciekawych wspomnień i obrazów (mówiąc wprost ptsd) uzdrowiło rozważanie śmierci Jana Chrzciciela. Miałem wiele wypadków, znam te flasze, o których piszesz. Ale albo zobojętniałem, albo coraz mniej kurczowo trzymam swoje życie i swoje ciało, a coraz bardziej jest już oddane innym, bo tracą swoją moc nade mną. Jeśli jeszcze jakąś mają. Uśmiecham się do Ciebie i tego co opisujesz paradoksalnie.
Dzięki za sugestię 🙂 Pewnie skorzystam.