Dobry dzień sobie wybrałam na tego „Hobbita” – dziś wspomnienie św. Agnieszki, dziewicy i męczennicy, wyimek z kolekty: „Wszechmogący, wieczny Boże, Ty wybierasz to, co słabe w oczach świata, aby zawstydzić to, co mocne”.
Wychodzi na to, że Agnieszka była hobbitką 🙂
Tak sobie myślę, że Tolkienowi udała się niesamowita sztuka: ktokolwiek go uczciwie ekranizuje, nie będzie w stanie uciec od chrześcijańskiego podtekstu. Zawsze w jakiś sposób on wychynie. J.R.R., ty przewrotny papisto, jak ja cie lubię!
O, proszę, to dziś są drugie imieniny mojej Żony i Córki :). Dopiero o tym pisałem, a już zapomniałem. A,o, przepraszam, były wczoraj. Co do J.R.R.Tolkiena to przecież ani on, ani Lewis nie uciekali od Boga w swoich dziełach. Dziwne, że ktokolwiek się zgodził, by oprzeć na nich całą literaturę fantasy…
Tyle, że fantasy bardzo daleko odpłynęła od JRRT czy CSL – oni nigdy by nie napisali pozytywnej postaci wampira czy smoka.
Wszystkiego najlepszego dla twoich Kobiet 😉 Pozdrów je, proszę, ode mnie!
Hmmm… To ciekawe, nie pomyślałem o tym, że wampir czy smok powinni być z gruntu uznani za złe postaci. Sam pisuję fantasy i miewam pozytywne smoki. Wprawdzie rzeczywiście w chrześcijaństwie smok symbolizuje diabła, ale przez fakt wkręcenia się w fantasy jakoś to umknęło mojej uwadze. Cóż. Można powiedzieć: nie smoka wina w jakiej rodzinie się urodził :).
W chrześcijańskiej ikonografii i symbolice smok jest zawsze negatywną postacią. Pozytywne konotacje przyszły do nas ze Wschodu, bo w Chinach smok jest zwierzem opiekuńczym. W każdym razie w Biblii smok jest zawsze zły.
A wampir, jako żywiący się ludzkim życiem, cóż, trudno żeby był pozytywny. Chociaż u Sapka wampir jest jedną z najbardziej pozytywnych postaci. Tyle, że jak sobie pobędziesz trochę w obecności wampira energetycznego (mam kilka takich znajomych), to naprawdę przestajesz lubić wampiry. Wszelkiego rodzaju 🙂
Lubię ten dawny epitet „papista”, chodź drzewiej pewniej był używany z takim samym jadem jak dzisiaj „katol”, „moher”, czy „oszołom”. Te ostatnie wypowiadane są poczuciem, sankcjonowanej politycznie i mejnstrimowo, miłości… oczywiście:-)))
hihihihihi, oczywiście ;>
A, jeszcze w temacie papisty – to był epitet, jakim anglikanie obdarzali katolików. I były czasy, w których ludzie z taką etykietką płonęli na stosach i tracili głowy. Matka Tolkiena za to, że nie przeszła na anglikanizm, została „wyklęta” z rodziny. Dlatego tym rzuciłam 🙂