Mędrcy przybyli wraz z silnym wiatrem, złożyli dary i odjechali. W zadymce zniknął ogon ostatniego wielbłąda i nastała cisza padającego śniegu. Zima zaciągnęła swoje jasne kurtyny nad ostatnią niedzielą okresu Bożego Narodzenia.
Czas wrócić do pracy, uporządkować plany i projekty, przemyśleć strategie. Znów zmieniłam pracę, tym razem na Wydawnictwo Tyniec. Jest szansa, że wiedza uzyskana przy robieniu doktoratu wreszcie do czegoś się przyda. Mam też co najmniej dwa pomysły na książki, ale to zobaczymy. Póki co punkt 1. stanowi zdanie egzaminu na prawo jazdy. Ciekawe, za którym razem…
Czyli że codziennie będziesz w Tyńcu? Zazdraszczam, co nie przeszkadza mi jednak życzyć Ci wszelkiego powodzenia.
Nie, pracuję zdalnie 🙂 same dojazdy zabierałyby mi dziennie ok. 4 h 😀
No tak… a łódką?:)
W każdym razie życzę, aby praca u benedyktynów nie okazała się przesadnie benedyktyńska:)
Dziękuję! Łódką ode mnie się nie da, ale jak zdam egzamin i nabędę samochód, będę mogła sobie jeździć obwodnicą i tak będzie szybciej 🙂
Tyniec nie dziwi mnie wcale. A egzamin zdasz, nawet parkowanie tyłem. Potem jakoś blachę wyklepie się…
😀
Przeczytałem dziś, że tylko pierwsze cztery razy są stresujące.
O, i to jest pozytywne! 🙂
Mogłabyś wynająć malutką celę przy bibliotece…Ora et labora…
Oj, chyba bardziej opłacałoby się wynająć helikopter…
Proszę nie siać defetyzma! 😉
Elu, nie sieję, tylko kombinuję, że na helikopter byłoby cię stać. Na tę celę przy bibliotece – wątpię…
hehe, coś w tym jest… 😀 przy okazji – były wybory opata w Tyńcu, ciekawe kto wygrał… I czy to coś zmieni 🙂