Wiktorówki (impresja eschatologiczna)

Zamknęłam oczy i wydało mi się, że wyszłam z kościółka Matki Boskiej od Szczęśliwych Powrotów. Jest noc, nade mną poskrzypują jodłowe i świerkowe gałęzie. Mroźnawo, zapach żywicznych ścian sanktuarium przy mnie jak cień. Stoję na schodach i wystawiam twarz do nieba. Czuję, jak na moje rzęsy, policzki, usta spadają miękkie dotknięcia śniegu. Cisza i ciemność, bo nie palą się żadne światła. Głęboki oddech lasu.

Wysoko nad polaną, za ciężką zasłoną śnieżnych chmur, głęboko granatowe niebo czekające na tę noc, kiedy je rozedrzesz i zstąpisz. Strząśniesz z siebie zabłąkane gwiazdy, machniesz ręką i powiesz: „Chodźcie, idziemy do domu”.

11 myśli nt. „Wiktorówki (impresja eschatologiczna)

  1. Ja to się tam właśnie, w górach, czuję jak w domu – albo tam czuję i rozpoznaję dom swój właściwy, dom otwarty, bez dachu i ściany, stróżówkę… 🙂
    A ponieważ robi się apokaliptycznie, wklejam Tobie i Bywalcom link do pieśni, wykonywanej od wieków na Majorce w wigilię Bożego Narodzenia, o której charakterze można sobie znaleźć wiadomości w necie (nawet w opisie pliku) – ale najpierw trzeba mieć dwadzieścia minut czasu… 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s