mieliśmy naszą własną „dziwną wojnę”, w smaku przypominała poruszanie się w gęstym, bezbarwnym kisielu, przez który nie dawało się wyczuć dna
trudno jest tak naprawdę określić na czym polega bycie jej kombatantem, szczególnie, że ówcześni producenci kisielu wciąż troszczą się o własne interesy i robią to skutecznie
więc mieliśmy naszą własną „dziwną wojnę” – chwała tym, którzy nie stracili wtedy przekonania, że prawda istnieje, i którzy, jak ks. Jerzy, mieli odwagę o niej świadczyć
pojutrze mija 31. rocznica wybuchu (?) stanu wojennego
[wiersze pochodzą z tomiku „wiersze pisane na maszynie” Wojciecha Brochwicza, małe wydawnictwo 2011]
a myśmy byli wtedy dziećmi
i nie rozumieliśmy
dlaczego rodzice mówią po cichu
dlaczego woźny każe nam się rozejść
przecież przyszłyśmy do szkoły we dwie
dwie małe dziewczynki z warkoczykami
podbić legitymacje
bo kazali
a wokół strach
a w telewizorze ten ponury generał w grubych okularach
którymi zasłaniał się przed nami
a myśmy czuli
że coś tu jest nie tak jak być powinno
coś tu jest bardzo źle
tylko nikt nam nie tłumaczył
dorośli mówili szeptem
żeby nikt nie usłyszał
nawet ściany i sufit
nawet słuchawka w telefonie
bo doniosą
bo zabiorą tatusia
i brat wrócił pobity
i noc spędził w areszcie
za opornik
za znaczek wpięty do plecaka
za wiersz zbyt wolny
nie wroni, a orli
i było bardzo smutno i szaro, i cicho
zupełnie jak nie w dzieciństwie
dlaczego
dziękuję 🙂 piękny wiersz – jak zwykle!
Witaj Magdalenko! Niniejszym informuję Cię pod tym poważnym wpisem, że otrzymujesz ode mnie nominację w konkursie Blog Roku 2012. Dziękuję za Twój blog i całą życzliwość! http://maurycyteo.wordpress.com/2012/12/12/nagrody-i-wyroznienia/
To teraz juz nie mam wyjścia – trzeba wziąć udział w tym konkursie 😀 Dziękuję za nominację!