Mucha myśl

Natrętna. Wraca i bzyczy, siada i kąsa. A podrzucona mi została przez ks. Karola Sthelina FSSPX na debacie o II Soborze Watykańskim. Broniąc swojego stanowiska, odwołał się w pewnym momencie do prawdy, iż doczesność „chwilką jest jeno”, zaś do wygrania jest wieczność. I to o tę wieczność idzie cała gra, to jedyna i jednocześnie najwyższa stawka w naszym życiu.

O tej optyce wspomina Benedykt XVI, o tym także mówił Jan Paweł II. I papieże przed nimi. Mam wrażenie, że po soborze zaczęto przemilczać w kaznodziejstwie tę prawdę, bo mówiąc o niej, nie sposób ominąć tematu sądu, nagrody i kary. Te zaś stanowiły leitmotif, i to niestety nieznośnie ograny, kaznodziejstwa przed soborem. W myśl zasady: „Skoro nie kochają, to przynajmniej niech się boją”.

Ale bez tej perspektywy wyjścia, śmierci jako nowych narodzin, chrześcijaństwo jest wykastrowane. Nie ma w nim dramatu, przez co nie prowadzi do katharsis. Nie ma potrzeby zbawienia, bo tak w zasadzie to co to niby ma być to „zbawienie”? Zza pleców kaznodziejów chrześcijaństwa bez wieczności słychać drwiący śmiech oszalałego Nietzschego – to wiara martwego Boga, wyznanie resentymentu słabych wobec silnych. To nie bieg radosnych olbrzymów biegnących za Słońcem, a kurcgalopek karzełków najbardziej przejętych samymi sobą. I swoją doczesną doskonałościa skrojoną pod wyobrażenia epoki.

Nie neguję tego, że mamy być dziećmi swojego czasu i głosić na sposób zrozumiały dla nam współczesnych. Nie uważam, że teraz należy wrócić do roztaczania wizji sądu i mąk piekielnych (chociaż akurat ich wizja była motywem nawrócenia jednej z Doktorów Kościoła, Teresy z Avila) – jestem ze szkoły OP i wolę jak mnie ktoś inspiruje, od sytuacji, kiedy mnie popędza, przypalając mi pięty ogniem wiecznym. Ale prawdę o wiecznym celu człowieka trzeba przypomnieć. Bo to piękna i inspirująca perspektywa – nieśmiertelnej miłości. Jest o co walczyć i do czego dążyć. Jest nawet sens cierpieć dla osiągnięcia tego celu.

Bo też prawda jest taka, że czy tego chcemy, czy nie, jedyną pewną rzeczą w naszym życiu jest to, że nasze obecne ciało umrze. Dla nas, chrześcijan, to dobra nowina. Jesteśmy przecież powołani do zmartwychwstania 🙂

22 myśli nt. „Mucha myśl

  1. „nie sposób ominąć tematu sądu, nagrody i kary. Te zaś stanowiły leitmotif, i to niestety nieznośnie ograny, kaznodziejstwa przed soborem. W myśl zasady: “Skoro nie kochają, to przynajmniej niech się boją”.”

    Innych kaznodziejów czytaliśmy widać.

    • Cytata, choć niedokładna, pochodzi z pism Stanisława Konarskiego. A straszenie sądem i ogniem piekielnym spokojnie da się znaleźć w wielu zbiorach kazań. Te obrazy działały na wyobraźnię, więc skrzętnie z nich korzystano. Szczególnie w kaznodziejstwie ludowym.

      • Obrazy występują. I straszą. Ale nie zamiast obrazów kochania się pojawiają, tylko obok, by pokazać całość, pełnię a nie wycinek. Ale oczywiście ja se tam czytałem lepszych i średnich kaznodziejów, a tych najsłabszych mniej.

      • Nie napisałam przecież, że on się pojawiają zamiast obrazów kochania, tylko, że były ulubionym głównym motywem 🙂 Czym innym jest wzbudzenie w słuchaczu miłości do tego, o czym się opowiada, a czym innym mówienie o tej miłości.
        Tak przynajmniej to rozumiem.

  2. Elu, ja nie wiem jak mam czytać, by ze zdania “Skoro nie kochają, to przynajmniej niech się boją” wyczytać, że owszem kaznodzieje trudnili się w równym stopniu pokazywaniem i wzbudzaniem miłości, co strachu. Doprawdy nie mam pojęcia. A jeśli nie znasz wzbudzania miłości w słuchaczach kazań przedwatykońskodrugich, to mogę podrzucić parę przykładów. Właście byłoby mi je wyszukać 10 razy łatwiej i szybciej niż przykłady straszenia piekłem (na razie dwa zaledwie przychodzą mi do głowy).

    • Konarski te słowa pisze w kontekście formacji uczniów konwiktów pijarskich. Chodziło tam o to, że łatwiej jest sprawić, żeby uczniowie byli religijni ze strachu niz rozbudzić w nich religijnośc wypływającą z miłości. Odwoływanie się do wizji piekła znajdziesz też w „Ćwiczeniach duchowych” Igancego, objawieniach w Fatimie, „Dzienniczku” Faustyny – nie jest to motyw dominujący, ale pojawia się i odgrywa ważną rolę. Nigdzie nie napisałam, że nie próbowano wzbudzac miłości do Boga – chodzi mi o to, że straszenie piekłem było łatwiejsze. Zresztą obecnie tez mamy odmianę takiej mentalności, która przejawia się w popularności pism typu „Egzorcysta” oraz książek o opętaniach.

      • „Odwoływanie się do wizji piekła znajdziesz też […] objawieniach w Fatimie”. Jeśli wierzymy, że to objawienia, to chyba kiepsko dobrany przykład. Zresztą każdy jest kiepsko dobrany, bo wyraźnie pisałem, że straszenie piekłem było (i bardzo dobrze, że było). Było go jednakże, śmiem twierdzić, znacznie mniej niż wzbudzania miłości (ta przewaga również jest dobra).

        „chodzi mi o to, że straszenie piekłem było łatwiejsze”
        Nie wiedziałem, że słowo lajtomotyw tłumaczymy jako łatwiejsze, sądziłem, że chodziło ci o coś w stylu „główny nurt rozważań, ciągle powracający, najważniejszy temat”.

        „Zresztą obecnie tez mamy odmianę takiej mentalności”
        To jest zupełnie inne zjawisko. Bo dotąd mówiliśmy jedynie o podaży, a teraz wkraczasz na teren popytu (któren zresztą udowadnia, że kaznodzieje niesłusznie zaniedbali straszenie, potrzeba jest i można ją rozegrać).

      • Być może przykład z objawieniami nie był najszczęśliwszy. Co nie zmienia faktu, że pokazuje pewną cechę ludzkiego postrzegania (jak napisałes o tym w ostatnim akapicie), która sprawiała, że łatwiej było kaznodziei wejśc na ambonę i krzyczeć, że „diabeł idzie na Pabianice” (jedna z anegdot z życia wziętych) niż mówić o pozytywach. I to z kolei powodowało, że temat ten stawał się leitmotiwem kaznodziejstwa. Tak samo, jak używanie ludzkiej czaszki jako egzemplum i tym podobne gesty.

        Nie rozumiem czemu przyczepiłes się tego detalu, bo z podstawowym tematem chyba się zgadzasz?

  3. Nie ma przyszłości, nie ma nadziei, bo nie ma wiary w zwycięstwo miłości…to typowe nauczanie szatana. Komu teraz wierzymy ten upomni się o nas potem. Walka jest o naszą wolę. Nie dajmy się oszukać kłamstwu, zaufajmy prawdzie. Nawet jak prawda nauczana przez Chrystusa wydaje się trudna by tracić życie na szukanie jej skoro jest tyle innych atrakcji…

  4. Jeśli wieczność – to także tu i teraz. I tu i teraz się ona wydarza i decyduje – cała postawa Jezusa na to wskazuje. Na pewno nie chodzi o „wygranie wieczności” i „oszczędzanie na potem” – to w istocie jest fałszywe mniemanie, mocno zakorzenione w kulturze chrześcijańskiej, że życie zaczyna się po śmierci… (pisząc skrótem)
    Innymi słowy: nie kocha się dlatego, żeby coś za to dostać – kocha się i już, chwali B., bo godzien jest chwały.
    „Straszenie piekłem” (uproszczenie) o tyle jest bez sensu, że odwołuje się do egoizmu, interesowności, co wydaje się obce Ewangelii – można się jedynie szczerze i miłosiernie martwić, że ktoś robi wszystko, by się zgubić. Ale za kimś takim się idzie jak za zagubioną owcą…
    No, ale to temat na wielką rozmowę. Pozdrawiam.

    • Lęk przed piekłem może być dobrym początkiem wzrostu. I myślę, że jednak to prawda, że życie zaczyna sie po śmierci, to znaczy jego pełnia. Co nie zmienia faktu, że przyjmiemy z niej tyle, na ile uda nam się otworzyć serce teraz i tu.
      Odpozdrawiam.

    • „wydaje się obce Ewangelii”. Podobnie jak obcy Ewangelii wydaje się motyw zdobywania przyjaciół niegodziwą mamoną i parę innych ewangelicznych motywów.

  5. „jestem ze szkoły OP i wolę jak mnie ktoś inspiruje, od sytuacji, kiedy mnie popędza, przypalając mi pięty ogniem wiecznym. Ale prawdę o wiecznym celu człowieka trzeba przypomnieć”. – nie sposób się nie uśmiechnąć 🙂

  6. Lęk przed odłączeniem od prawdziwego życia, od radości jaką jest prawda, zrezygnowanie z światła i miłości na rzecz wegetacji w ciemności kłamstwa.To jest duchowe piekło. Jaka wola taka dola. My nie rozumiemy duchowych metaprzekazów zapisanych w Biblii. Wszystko sprowadzamy do śmiesznych obrazów podgrzewanych garów ze smołą odnoszących się do wyobrażenia duchowej rzeczywistości a nie czytamy meta. Ktoś ostrzega nas w sposób, który możemy sobie wyobrazić to, czego teraz wypieramy się: jakim cierpieniem jakim jest życie duszy bez Boga, czyli śmierć inna niż nieistotna śmierć ciała, zniszczalnego i przemijającego wehikułu nieśmiertelnej duszy. Chrystus umarł a żyje. Czy to nie wystarcza by uwierzyć i iść za Nim?

  7. „Nie rozumiem czemu przyczepiłes się tego detalu, bo z podstawowym tematem chyba się zgadzasz?”
    W Twoich tekstach zwykle pobrzmiewa taka nuta „stare zasady OK, ale źle były wprowadzane”. Wydaje mi się, że część tych negatywnych ocen nie ma uzasadnienia w faktach jest powtarzaniem kościelnych legend otym jak to było przez wprowadzeniem drugiej stawki VAT-u (tzw. Vat. II). Nawet Klemens Bolesławiusz, jeden z tych, którzy straszne wizje piekła rozpalał w głowach polskich przez stulecia, dawał dla równowagi wzbudzanie miłości. A co dopiero lepsi od niego, którzy potrafili harmonijnie tematy połączyć i na dodatek proporcje zachować.

    „My nie rozumiemy duchowych metaprzekazów zapisanych w Biblii”. To nie piszcie o nich, jak nie rozumiecie. Zresztą Pan Bóg nic a nic nie zna się na pedagogice i dydaktyce – twierdzi się, że dał tę Biblię, by człowiek coś rozumiał, a tymczasem nic z tego. Źle dobrał metody.

    „Wszystko sprowadzamy do śmiesznych obrazów podgrzewanych garów ze smołą”. Ciekawie macie.

    • Być może powtarzam mity, chociaż cytat z Konarskiego wraz z kontekstem pokazuje pewną mentalność, która znikąd sie nie wzięła. I obstawiam, że była obecna w kaznodziejstwie i pokrewnych. Po prostu nie idealizuję Kościoła przed II Wat. Popełniano w nim błędy, zdarzało się, że księża odwalali odprawianie liturgii, kładziono akcent na inne kwestie niż współcześnie, jednocześnie gubiąc równie ważne. Pisze o tym Milcarek (jest tam cała kolekcja smakowitych anegdot, jakby poszperać w archiwach kurialnych, pewnie więcej by się ich znalazło), ślady są też w niektórych filmikach promujących ryt trydencki (Jarek Krawczyk ostatnio wklejał taki na FB, chociaż właśnie w celach promocyjnych) i w opisach np. u Guareschiego w „Don Camillo” (np. oberznawcy litrugii, przed którymi główny bohater po mszy nie bardzo chciał sie spotykać).
      O potrzebie reformy w tamtym czasie mówiło bardzo wielu, tylko kuria rzymska nie bardzo chciała zmian, bo im akurat było wygodnie.

      • Elu, Elu, czy ja mówię, że było idealnie? Nie twierdzę nawet, że było dobrze. Jednak któryś raz uważam, że tymi zarzutami to… kulą w płot. A Konarski… na ile znam kontekst – tępiono to, co było nieOK, a o tym, co działało (czyli o większości) się nie mówiło, więc o większości rzeczy dobrych milczano, a ewentualne błądki wytykano.

  8. A reforma – owszem była potrzebna. Ale nie liturgii, tylko pobożności liturgicznej. Ludzi a nie dzieła boskiego. Tymczasem dotymczasową pobożność liturgiczną i paraliturgiczną wyrugowano zamiast wzmocnić, z liturgią podobnie.

  9. „Ale Konarski w tym cytacie żadnych błędów nie wytyka. Po prostu określa jak formować konwiktorów.”
    Znaczy się dmucha na zimne? Znaczy się być może nigdy nie spotkał się z problemem, ale na wszelki wypadek go uprzedza? Rzeczywiście jest to dowód na lajtmotyw.

    • Nie rozumiem. Stwierdzenie, że „lepiej, żeby się Boga bali, skoro nie wszyscy potrafią Go kochać” (parafraza) wskazuje na dużą trzeźwość w postrzeganiu ludzkich motywacji, ale też pewną konkretną, proponowaną przez Konarskiego drogę formacji. Nie chodzi o błędy w kaznodziejstwie (konwiktorzy to nie klerycy przecież).

  10. Słowem podsumowania z mojej strony: być może w czasach przedwatykańskodrugich kaznodzieje głównie straszyli piekłem. Być może tak właśnie było. Trudno mi w to jednak uwierzyć, gdy przy zapoznaniu się treścią kilku setek modlitewników, zbiorków kazań, romansów duchowych itp. znajdowałem ten motyw okazjonalnie. Na polską pobożność od XVI do XX wieku duży wpływ miała mistyka nadreńska (tak dziś zapomniana) i – ciągle obecna w pamięci – iberyjska. A więc raczej zamiast straszenia piekłem „przypatrz się Duszo, jak się Bóg miłuje”.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s