Bardzo mnie ucieszyły trzy teksty w najnowszym „W drodze”, te mówiące o architekturze. Zdjęcie kaplicy Le Corbusiera w Ronchamp do końca życia będzie mi się chyba kojarzyć ze stosikiem pięknie wydanych magazynów „Architektura”, które czytał mój tato jeszcze za nieboszczki Komuny. Nie do końca rozumiałam widziane budynki, ale i zdjęcia, i forma pisma mnie fascynowały.
Tak więc połknęlam te teksty jako pierwsze. Świetny wywiad ze Stanisławemem Niemczykiem – osobiście uwielbiam i jego podejście do architektury (bardzo „rzemieślnicze” – zaczyna od szkicu, potem jest na budowie przez cały czas jej trwania i modyfikuje poszczególne elementy projektu, dostosowując je do materiałów, terenu, sposobu padania światła, wspólnoty, dla której buduje – coś genialnego, zresztą swego czasu pracował na budowie i ma pojęcie o praktycznej stronie tej działalności), i efekty jego działalności. Ojciec Paweł Kozacki wydobył z rozmówcy, co najlepsze i aż się marzy, żeby Niemczyk miał swoją szkołę adeptów, którzy uczyliby się od niego techniki… nie! – sztuki budowania. Wrażliwość każdy musi wnieść własną 🙂
Ciekawy tekst o zagospodarowaniu przestrzeni wspólnej (niestety, musze się z nim zgodzić co do twardej prawdy o bałaganie, jaki u nas panuje) Filipa Springera i wreszcie tekst Piotra Marciniaka, który zawiera wiele treści, z którymi się zgadzam i kilka tez, z którymi teraz z przyjemnością popolemizuję.
Pierwsza jest pod koniec tekstu – na liście kościołów-perełek architektonicznych wymieniony został kościół pod wezwaniem świętej Królowej Jadwigi. Jego główną fasadę widuję prawie codziennie i powiem tak: nie zachwyca. Krakowianie zgodnie nazywają go pieszczotliwie kościołem pw. Matki Boskiej Żelbetonowej albo parafią św. Silosa. Tu zawsze może paść argument, że ludowi brakuje wyrobienia artystycznego i gardzi, bo nie rozumie. Nie, to nie do końca tak. Główny problem tego budynku to jego nieprzystawalność do funkcji: dopiero po chwili od wejścia do kościoła da się zlokalizować tabernakulum, ogromna rzeźba królowej przytłacza, choć w zalozeniu chyba miała wskazywać Sanctissimum, nie da się tam za bardzo zrobić procesji wejścia, w ogóle procesji. W lecie jest gorąco, bo przeszklenia, w zimie nie idzie ogrzać, bo kubatura gigantyczna. Ciekawa rzeźba, ale to miała być światynia a nie intrygująca forma przestrzenna z krzyżykiem na dachu. Pomijam fakt, że ciężko w tym wnętrzu się skupić.
Nie zgadzam się też z przewijająca się w tekście tezą, że przedsoborowa architektura sakralna miała służyć misterium (nie dokońca rozumiem, co autor przez nie rozumie), a dopiero posoborowa jest podporządkowa liturgii. To właśnie stare kościoły budowano tak, by były podporządkowane akcji liturgicznej. Owszem, te najlepsze realizacje w swoim kształcie często zawierają teologię (chodzio proporcje części, liczbę elementów, kształt – tak było budowane m.in. opactwo w Cluny), ale podstawą była funkcja, przez która rozumiano godne sprawowanie liturgii. Owszem, była to liturgia kładąca nacisk na inne aspekty nauczania (może tu jest własnie to odniesienie przede wszystkim do misterium czy zachowania sacrum), ale przestrzeń kościoła była przestrzenią stricte liturgiczną. Pomijając orientowanie świątyń – ołtarze mają trzy stopnie, bo podczas mszy uroczystej są trzy stopnie wyświęconych (prezbiter, diakon i subdiakon), między prezbiterium a nawą są balaski, bo komunię przyjmowano na klęczkach i do ust, jest mnóstwo dodatkowych ołtarzy, bo każdy kapłan miał obowiązek odprawienia mszy a nie było mozliwości koncelebry, itd. itp.
Co więcej, na co zwrócił kiedyś uwage jeden z komentatorów na fb, stare kościoły, nawet przerobione na market czy mieszkanie, pozostają kościołami. Ich bryła, układ przestrzenny pozostają świadectwem funkcji. Tej próby większość współczesnych realizacji nie przejdzie i jest to smutna konstatacja. To są bryły wielofunkcyjne, które z łatwościa można zamienić na salę koncertową (choc to już niekoniecznie, bo w starych kościołach akustyka najczęściej jest o wiele lepsza) lub hipermarket.
Bronią się kościoły Niemczyka, nawet kościół pw. Miłosierdzia Bożego na ul. Pilotów w Krakowie, który jest częścia mini-kompleksu handlowego. Ale nie każcie mi mówić, z czego to wynika. Nie wiem – bryła jest współczesna, jednak klimat wnętrza napełnia modlitwą.
A na koniec filmik o konstrukcji wspomnianego wyżej Cluny (po francusku) – jak dla mnie zapiera dech:
Właśnie taka wielofunkcyjność współczesnych kościołów jest tym, co sprawia, że gdy się do nich wejdzie nie czuć sacrum. Będąc w środku trzeba szukać widocznych punktów wystroju, by zorientować się, że jest to kościół.
Tak, myślę, że masz rację.
Mam rację… oczywiście z mojego punktu widzenia. Cenię konserwatyzm:-)
Ja też 🙂 Chociaż lubię twórcze podejście do dziedzictwa.
🙂