Jej widok sprawił, że poczułam się jak w Zawalowie. W tej jego części, przez która jeździliśmy dwa razy do roku na łakę, po siano. Dawno temu, czyli jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym, stał tam nieopodal dwór Lachmanów i teren należał do folwarku. Sprzedali go jeszcze przed wojna, po niej dwór rozpadł się i zapewne spora część starych domów we wsi zawdzięcza mu część budulca, ale staw i domy obok niego pozostały.
Dalekie od głównych traktów. Ciche, otoczone drzewami wyspy ludzkiej obecności wśród pól i łak, na łagodniej stromiźnie opadajacej ku rzece. Teren pofalowany, ale żadnych gór ani skał, nie mówiac o pełnych szarotek halach. Skad to dojmujace uczucie przeniesienia w przestrzeni?
Ten górski dom też na końcu wsi, ostatni przy szlaku rowerowym przez Tarasówkę. Stoi na granicy parku narodowego. Zasłonięty rozrośniętymi świerkami od wiatru i śnieżyc, za drewnianym płotem i z podwórkiem zarośniętym wysoka trawa. Z pięknym widokiem na Tatry.
Może tym, co je łaczy, jest ich niepudrowana wiejskość, nie wylizana kosiarkami do trawy i idealnie dobranymi roślinami ze sklepów? Rośnie, co zawsze rosło i w sposób, w jaki zawsze rosło. Biologiczna kosiarka połaczona z wytwórnia mleka patrzy na mnie z zaduma, która równie dobrze można odczytać jako filozoficzna, jak i jako kompletny brak myśli. Przeżuwa poranny pokos w życzliwym cieniu drzew z parku.
A może inaczej. Może jeden i drugi dom to koniec świata. Ostatnia ludzka osada.
Bo świat kończy się tam, gdzie zaczyna brakować ludzi?
To prawda, że tam gdzie nie ma ludzi kończy się świat.
Mateusz Talbot jest patronem alkoholików. A czy jest jakiś patron ludzi łakomych? Pytam całkiem poważnie. Taki, który pomógłby zwalczać łakomstwo?
Oj, chyba nie ma 🙂 Moze ewentualnie św. Tomasz z Akwinu coś mógłby pomóc w tym temacie.
A dlaczego Tomasz z Akwinu?
Bo miał nadwagę i fajnie pisał o obżarstwie 🙂
Fajne i bliskie mi 🙂
Może nawet widziałem ten dom, schodząc właśnie z drogi przez park w stronę Tarasówki (nieco błądząc tam nawet, którędy zejść). Lubię takie miejsca – tam się odnajduję, tam pomieszkuję – jeszcze przy ludziach, ale już na granicy, skąd wyglądać już tylko źrenicznej ciemności.
I lubię bardzo tę prawdę zielska i chatowatości – też granica. Dla mieszczan nieznośne, ale ja tam lubię jak mnie coś zarasta 😀
A w opisie krowy udało Ci się pogodzić Wschód i Zachód, tradycję „nie myśl ino patrz” z tradycją wyrafinowanego namysłu i kontemplacji 🙂
Pozdrawiam serdecznie 🙂
TEJ krowy nie dało sie opisać inaczej 😀 Krowa na hali patrzyła na mnie za to z niejakim zdziwieniem i jakby zaniepokojona, ze ktoś depcze jej pastwisko. A zabłądzeniu się nie dziwię – trudno znaleźć drogę w tej plątaninie dróg z traktami zrobionymi przez drwali. Też się tam gubiłam.
Ciekawostka a propos Zawalowa:
http://www.archeologia.rzeszow.pl/pl/analecta/94-anlecta-t5
Jej, dziękuję!