Dziś zamknęłam jedną z przyczyn mojego pomilkiwania na blogu, czyli skończyłam biografię Hildegardy z Bingen. Chociaż jak ona była z Bingen, to ja jestem z Władywostoku. Ale fakt, faktem, że to najkrótsza z nazw miejscowości związanych z jej postacią. Rekordy trudności w wypowiedzeniu bije Disibodenberg. Wzgórze św. Disiboda po naszemu. Hildegarda spędziła w nim większość swojego życia, ale ta nazwa nie ma w sobie dźwonności Bin-gen.
Ponieważ w domu za bardzo pracować się nie dało, bo jak nie studencka impreza, to nadgorliwi budowlańcy z placu budowy pod oknem (chyba do końca życia znienawidze dźwięk szlifierki…), więc uciekałam do Jagiellonki albo do knajpek. Przezornie nie liczę, ile w tym miesiącu wydałam na kawy, lody i pokrewne. Za to miałam takie widoki do pokontemplowania:
Zdjęcie kiepskie, bo „komórkowe”, ale klimat jest. Senny, prześwietlony, jak z nastoletnich marzeń o byciu Autorem przesiadującym w knajpach z papierosem i kawą i tworzacym tam arcydzieła na strzępkach serwetek. Tyle tylko, że pisanie książek to nie senna przyjemność – to ciężkie rzemiosło. Ostatnie trzy miesiące twardo mnie o tym przekonały.
Ale i tak widoczek w „Sieście” był przedni. Więc udostępniam.
Poznałem 🙂 I podziwiam, że potrafisz tak pisać w terminach 🙂
to nie pisanie, to rzemiosło
pisać w terminach nie potrafię, bo myśl przychodzi lub nie, to ulotna czarodziejka 😉
pozdrawiam z Murzasichla – gapiłam się dziś z Krupówek na Gubałówkę i myślałam o tobie z sympatia 😉
Dziękuję za Twe Myśli, szczególnie płynące Stamtąd 🙂 Odwzajemniam falą znad zatoki, póki co 🙂
🙂
„Bezinteresownie” zazdroszczę. Lubię takie klimaty, bardzo. Do pisania najlepsze. Tylko powiedz mi, Elu, bo jesteś bardzo kobiecą kobietą i zwracasz zapewne uwagę na detale, kto wymyślił takie smętne słowo „knajpa”? Ono mi się nieodmiennie kojarzy z meliniarnią, pełną dymu papierosowego i zapachu taniego wina, gdzieś w zapyziałej piwnicy… Kawiarnia,to nie to, jakieś takie sobkowate słowo, choć brzmi znacznie lepiej. Nie mam na razie pomysłu czym by zastąpić słowo knajpa, które współcześnie oznacza chyba coś między winiarnią, coffee – shop’em a barem czy restauracją. A może ktoś by mi pomógł?
o, to fajny pomysł na konkurs! dobre słowo na knajpkę 🙂
Chciałam jeszcze dodać, bo mnie dawno nie było na Twoim blogu, że zbieram mozolnie swoje wiersze, ale jestem komputerowym przedszkolakiem i wszystko mi bardzo wolno idzie. Czasem myślę nawet, że jestem przypadkiem beznadziejnym. Ale nikogo jak dotąd nie prosiłam o pomoc, może to błąd. Pozdrowienia serdeczne i pozostaję – jak zawsze- pełna zachwytu dla Twoich talentów.
To bardzo dobra wiadomość – zbieraj koniecznie! A ja chyba mam już pomysł na fajne wydawnictwo, które mogłoby ci to opublikować 😉
Agnieszko, bardzo lubię Twoje wiersze. Nie znam się na poezji, ale Twoje wiersze wydają mi się takie bezpretensjonalne, szczere i … słodkie :-). Fajnie byłoby je poczytać, choć nie wiem jak się nazywasz i jak się je zdobędzie po ewentualnym wydaniu. Powodzenia z kompletowaniem utworów.
Kasiu, dzięki za dobre słowa. Na pewno jeśli wydam, to pod jakimś szepczącym imieniem… I bedziesz wiedziała. Serdeczne pozdrowienia!