„I przesiedlił [Nabuchodonozor] w niewolę całą Jerozolimę,
mianowicie
wszystkich książąt i wszystkich dzielnych wojowników,
dziesięć tysięcy pojmanych
oraz wszystkich kowali i ślusarzy.
Pozostała jedynie najuboższa ludność kraju” (2Krl 24).
W sensie duchowym Jerozolima jest obrazem duszy. Kiedy grzeszę, jestem jak Jojakin, który wychodzi ze swoim dworem, aby poddać się Asyryjczykom. I szatan porywa wszystko, co najcenniejsze, niszczy cały dorobek cnót – mój i moich przodków (Nabuchodonozor połamal złote sprzęty w Świątyni), bierze w niewolę wszystkie moje władze i „książęta zmysłów” (bardzo lubię tę frazę z „Kwestii smaku”).
Pozostaje jedynie najuboższa ludność kraju. I tu pozostaje otwarte pytanie co pozostaje z człowieka, kiedy traci wszystko?
Skóra i kości 🙂
no tak… 🙂
bardzo pesymistycznie…niewolniczo i pustynnie… mi brakuje tu dobrej nowiny NT i Wybawiciela. I pytanie na pytanie: czy można stracić wszystko? Uważam, że nie. Subiektywnie i nadziejowo.
No właśnie się zastanawiam co zostaje, bo w tekście jest jak byk, że pozostała najuboższa część ludności. Czyli coś z człowieka zostaje. Pytanie co…
Nadzieja
ciekawy trop
Zostaje siedzący na ziemi biedak który nic nie ma. Niczego nie musi pilnować. Ma tylko to co dostanie. Deszcz z nieba. Mannę. Człowiek z rękoma i sercem otwartym na łaskę.
Nie ma kowali i ślusarzy. Nikt nie zrobi zamków, nie podkuje koni. Donikąd nie uciekniesz, nigdzie się nie schowasz. Wystarczy spokojnie zaczekać aż przyjdzie.
😀
Mnie również wydaje się, że ci najbiedniejsi to wcale nie tacy najgorsi. Bieda jest czymś złym, ale ci ludzie czuwali tam, w tej Jerozolimie. Pilnowali jej. Czekali na powrót elit.
Czasem powinniśmy stać się biednymi, żeby zobaczyć, jak jesteśmy bogaci.
Moje pierwsze skojarzenie – zostaje ciało. Nie w rozumieniu św. Pawła. Ciało jako nasza natura, podstawa, to, co jest „z ziemi”, blisko ziemi. Pragnienie, głód, ciepło, zimno, przykrość i przyjemność. Nieobrobione emocje. Człowiek pierwotny. Wcale nie mniej noszący w sobie obraz Boga.
Te podstawowe pragnienia, „namacalne”, mogą być całkiem niezłym drogowskazem.
Pozdrawiam!
To całkiem Pawłowe widzenie ciała 🙂 Też szłam w tym kierunku i nie wiem, czy nie jest on właściwy. Póki co pozwalam sobie na luksus pozostawania ze znakiem zapytania. Przyszła też myśl, że zostaje pamięć – też mało, dotyczy przeszłości i przez to nie stanowi realnej, teraźniejszej siły. Ale nie jestem pewna tego tropu, zwłaszcza że pamięć można zakłamać, to częste szczególnie u tych, którzy przegrywają.
Może być pamięć jako „zachowanie w sercu” i rozważanie.
I jeszcze pamięć ciała – dotyku, zapachu, dźwięków, ciepła, gestów (i tego, co one niosły). Trudno zakłamać. Tylko że taka pamięć zawiera rzeczy i dobre do budowania, i niszczące; niosące prawdę o Bogu i kłamstwo. Jest szansa, że przemówią te dobre wspomnienia. Jest ryzyko, że te złe będą silniejsze.
Ja mam takie doświadczenie ostatnio, że wspomnienia, często świadomie przywołane, są źródłem siły w teraźniejszości. Ich rozważanie jest jak pielęgnowanie młodego drzewa. To są bardzo proste, „namacalne” wspomnienia – dotyku, gestów, ciepła, śmiechu.
Bardzo inspirujące te Twoje tematy 🙂
Pozdrawiam!
Cieszę się 🙂 Wasze komentarze też!
Czy traci wszystko, czy zmienił miejsce? W końcu na wygnaniu było życie. Nie widzę tego tak pesymistycznie, jeśli o taką analogię z sytuacją Izraela chodzi.
Na pewno Asyryjczykom poddał się JojakiN?
Tak, to jedna z dopuszczalnych pisowni tego imienia – Jojakin 🙂 Dziękuję za wskazanie literówki 😀
Stracił wszystko, bo był królem a stał się niewolnikiem, Jerozolimę zniszczono do fundamentów, wygnańców zmuszono do zamieszkania w obcym kraju. Na wygnaniu było życie, ale co tam za życie (przynajmniej z punktu widzenia tęskniących za Światynią).