Antyutopia

Rzuciłam sobie okiem w statystyki demograficzne kilku krajów europejskich i w głowie mojej zakiełkowała wizja przyszłości. Myślę, że za kilkadziesiąt lat będziemy mieli odgórny zakaz jakiejkolwiek antykoncepcji, metody naturalne będa nauczane na tajnych kompletach a prezerwatywy będą produktem ściśle reglamentowanym, wyłącznie dla prostytutek. Kto wie, może nawet powstanie coś w rodzaju czarnego rynku produktów gumowych? Do tego zapewne dołączy kara więzienia i utraty prawa do wykonywania zawodu dla osób asystujących przy aborcji i ją wykonujących. Rodziny wielodzietne będą lansowane w mediach a nie urodzić czwórki dzieci będzie znakiem hańby (oraz powodem do płacenia wyższych podatków).

Do tego w mediach pojawią się reklamy w tematyce „Nie bądź obciążeniem dla swojej rodziny, odejdź z godnością” skierowane do osób starszych, niezdolnych do pracy w charakterze opiekunów do dzieci (rodzice będa musieli intensywnie pracować, żeby utrzymac siebie, dzieci oraz tych kilka starszych osób, które na nich statystycznie wypadną). Osoby takie będą tez otrzymywać raz w roku liste ośrodków umożliwiających „odejście z godnością”.

Nie, to nie teoria spiskowa czy literatura – w Niemczech rocznie znika liczba osób równa małemu miasteczku (ok. 20 tys.), w Polsce według prognoz w 2060 roku będzie nas o ok. 8 mln mniej a większość społeczeństwa (prawie 40%) będą stanowili ludzie starsi. Można liczyć na migracje, ale liczebność krajów, które dotychczas były „zagłębiem” demograficznym także maleje. Do tego należy doliczyć pograszająca sie płodność europejskiej populacji, której nie jest w stanie zmienić popularyzacja metod wspomaganego rozrodu (ich skuteczność wynosi ok 25% i niewiele zmienia się od lat 70-tych). Istotne są też przemiany mentalnościowe, głównie ta polegająca na zaniku poczucia wspólnoty i dobra wspólnego, a zastapienia ich „egorealizacją” i „dbaniem wreszcie o siebie”.

Szykują nam się ciekawe czasy. Znowu, ech.

PS
Tak, naczytałam się konserwatywnych źródeł i opracowań. Są jednostronne, ale trudno im odmówić ziarna prawdy. Zresztą czas zweryfikuje przedstawione w nich prognozy. Jak uczy historia, czasem zdarzają się rzeczy, które skutecznie potrafią prognozy odwrócić…

34 myśli nt. „Antyutopia

  1. „Rewolucja obyczajowa” na Zachodzie, w kontekście także innych przemian tej, szeroko pojętej, kultury, jest pochodną tego, co było wcześniej. Czy „egorealizacja” (dobrze nazwane) nie jest rewersem „dążenia do świętości” (świętość to, etymologicznie, tyle co moc: wola świętości jest więc w istocie wolą mocy…), które w naszej religii związane jest ściśle z kultem dziewictwa i celibatem,a więc i fałszywą antropologią, wycinającą człowieka z ciała? No to mamy „świętość” a rebours…

    Pewnie, że prowokuję, ale od zawsze dziwi mnie „konserwatywny” dyskurs, który ostatecznie nie głosi miłości, lecz siłę społeczeństwa, w którym jest wystarczająca ilość rąk do pracy i do broni, żeby utrzymywać doczesny dobrobyt…

    Z drugiej strony, ludzi na Ziemi jest coraz więcej – może dobrze, że „egorealizatorzy” nie będą wychowywali kolejnych pokoleń?

    • Co do liczby ludności, to wkrótce zacznie ona spadać, ale problem nie polega na tylko na tym, że będzie nas mniej, tylko na tym, że zmieni sie niekorzystnie proporcja grup wiekowych – wzrośnie znacznie grupa najstarszych.

      A co do dyskursu „konserwatywnego” to obawiam się, że masz rację.

      Pytanie o egzorealizację i jej związek z dążeniem do świętości bardzo ciekawy, muszę pomyślec nad nim.

      🙂

      • No to może ja zaryzykuję (w uproszczeniu):
        prawdziwa świętość = wypełnienie woli Boga w moim życiu (mieści się tu i „bądźcie płodni” – dosłownie i duchowo, prawdziwi święci pustelnicy byli/są skierowani do – do Boga ale też do ludzi – niejako modląc się „zamiast” tych, co się nie modlą)
        fałszywa świętość = „egorealizacja” w innym ubranku – dążenie do „mojej” świętości, do większej „mojej” doskonałości – zabija
        Mam wrażenie, że częęsto głoszone z ambony (lub za pomocą innych środków 🙂 wezwanie do świętości brzmi właśnie jakoś tak podejrzanie, jakoś brzydko pachnie zgnilizną, śmiercią.
        Być może to przejaw odwiecznej walki – tej z raju jeszcze – kłamstwo zamieniające życiodajne pragnienie świętości w drogę śmierci, wyizolowania.
        Pozdrawiam!

      • Podoba mi się to, co napisała Ikada 🙂

        Jednym z najbardziej poruszających mnie gestów Jezusa jest (nie jestem tu oryginalny – ciekawe jest to, że mi to zostaje nawet w chwilach zwątpienia 🙂 ):
        Bierzcie i jedzcie – ciało moje. Pijcie moją krew. Daję wam moje życie. To też jest rodzaj płodności 🙂 I rodzaj słabości raczej niż mocy, a więc nie świętości/do(s)konałości, tylko świętości/gotowości do oddania…

        Życie – podaj dalej. Przekaż dalej. Jak nie przekażesz, a co gorsze – przestaniesz odbierać, to się zrobi zator i nic z tego, co potrzebne, nie będzie miało szansy nadejść.

        Kto chce zachować swoje życie, ten je straci, a kto straci je postępując za Nim…

        Ale to już metafory – nie wszystko jest takie proste (wystarczy pomyśleć o tych, którym z różnych powodów nie dane jest to, by mogli przekazywać – a może dane jest coś innego?)

        Pozdrawiam ze swojej indywidualnej ścieżki grzechu 😉

  2. A tymczasem w nieodległej Galaktyce:
    Bill Gates: „Na świecie jest dziś 6.8 miliarda ludzi. Także populacja wzrasta w kierunku 9 miliardów. Teraz, jeśli wykonamy naprawdę dobrą prace jeśli chodzi o nowe szczepionki, opiekę zdrowotną, reproductive heath services, będziemy w stanie zmniejszyć to o 10 albo 15 procent.” (źródło TED)
    Zaraz..Co on właściwie powiedział? Zmniejszyć populację ziemi? Tak! O 15 procent za pomocą „nowych szczepionek”, opiekę zdrowotną i reproductive heath services. Ale co to właściwie jest reproductive heath services? To po prostu aborcja.
    Co to są „nowe szczepionki”? Terminem nowe szczepionki określa się to:
    „Szczepionki antykoncepcyjne dla kobiet”

  3. Jest w tym pewna logika. Jeśli drastycznie zmniejszy się ludność bogatych, „egoistycznych” krajów, to „przyjaciele Gatesa” będą chcieli zadbać również o to, żeby w krajach biednych było mniej ludzi. Niestety, próżne nadzieje: biedni i liczni z południa zaleją egoistycznych z północy. Mówiąc brutalniej: rasy żywotne i płodne zdominują rasy zdegenerowane. I obiektywnie mówiąc – to dobrze.
    Do nas należy tylko wybór – którą rasą chcemy być.

    • Wejdźw „odnośniki”, tam masz „kategorie odnośników” i w kategoriach jest przycisk „dodaj nową kategorię” – powinno zadziałać 🙂 A potem jak dodajesz link, to możesz go przyporządkować do konkretnej kategorii.

  4. Napisałaś Ikado: „prawdziwa świętość = wypełnienie woli Boga”.
    Tak, zgoda prawie pełna, ale może raczej nie wypełnienie a wypełnianie. Bo nigdy nie poznamy do końca woli Boga i nigdy nie wypełnimy, tak jak się wypełnia jakieś przyrzeczenie dane człowiekowi, które można wypełnić do końca…
    Człowiek nie tyle jest, co BYWA święty. Jeden częściej, drugi rzadziej. Bywa też świadkiem i świnią. W każdym z nas ino różne proporcje tych trzech „św” i kazdy z nas czym innym świni (przez co jest ciekawiej na swiecie), inne tez mamy powołania…
    ***
    Mam tez taki oto problem ze świętością. Wciąż czytam, słyszę, ze należy naśladować Boga, iść za Nim., Jego śladami. Wydaje mi się, ze nam ludziom, niesposób jest naśladować kogoś takiego jak Bóg, my powinniśmy starać się poznawać i właśnie probować wypełniać Jego wolę, iśc drogą – dla nas ludzi przeznaczoną i objaśnioną przez Chrystusa.
    A Bohjan napisał był:
    „Życie – podaj dalej. Przekaż dalej. (…) nie wszystko jest takie proste (wystarczy pomyśleć o tych, którym z różnych powodów nie dane jest to, by mogli przekazywać – a może dane jest coś innego?)”
    Każdemu, myślę, jest coś dane, na mur, taki indywidualny pakiet osobniczy. Trzeba się tylko trochę natrudzić, by go odczytać, odkryć Nadawcę, który dał i daje wskazówki jak zyć.
    A co do tego przekazywania zycia, to sobie myślę, ze każdy życie przekazuje, jeśli czyni coś, co pozwala drugiemu pełniej zyć, odkrywać Prawdę i odnajdywać Miłość. Na przeróżnych drogach i bezdrożach zycia.
    Pozdrawiam wszystkich i donoszę, ze jutro wracam z duuużego miasta na wieś moją ukochaną, na swoje bezdroża, i się cieszę jak głupia.

  5. Przepraszam ale jeszcze coś: jeszcze troszkę o dyskursie konserwatywnym, o którym wspomniał Bohjan ( ciekawa jestem dlaczego słowo „konserwatywny” umiesciłeś w cudzysłowiu?). Sądzę, ze dzisiejszy polski dyskurs konserwatywny żyje w niemałej symbiozie z polskim katolicyzmem jak tez wartościami( może raczej mitem?) Solidarności. Poza takimi wartościami jak naród, tradycja, tożsamość, pamięć, historia, zakorzenienie, obiektywizm, odpowiedzialność…, mówi tez wiele o rodzinie, małżeństwie Pana z Panią, dzieciach, co samo przez się dotyka problemów miłości…
    Dziś dominuje raczej w Polsce (i nie tylko w Polsce) dyskurs liberalny – łatwiej np. zdobywa się środki na osobliwie (łagodnie mówiąc) rozumianą tolerancję, aniżeli na cokolwiek co dotyczy religii, wiary, Kościoła, a już, nie daj Boże, jakichś wprost wartości obiektywnych, nie mówiąc o dogmatach, bo zupełnie niepoprawne politycznie.…

  6. Hm, ja też mam spore upodobanie w konserwatyzmie, bo wyobrażam sobie, że jeśli on czegoś broni, to pod wpływem przekonania, ze wspólnota (na ten przykład) to coś więcej właśnie! niż zbiór rzeczy (czyli niby ten dobrobyt).

    • A ja nie przepadam za tak zwanym konserwatyzmem:
      – bo znam wielu konserwatystów (w tym kilku wiodących prym w naszym kraju) ;/
      – bo zachowawczość tradycji in se nie jest żadną priorytetową wartością (o czym przekonują mnie często wystąpienia tradycjonalistów katolickich); wspólnota tak – ale wspólnocie mogą służyć nowe rozwiązania; wspólnocie służyć – nie wspólnota służyć 🙂

      I cudzysłów, którego użyłem (to w odpowiedzi @b-m), znaczy moje ugruntowane zwątpienie w autentyzm konserwatyzmu jako takiego. Myślę sobie na gorąco, że mnie jeszcze żaden konserwatysta lub konserwatystka nie uwiedli/nie przekonali swą charyzmą 🙂

      (a przecież, choć mam ku temu skłonności, nie jestem i nie głoszę przeciwieństw konserwatyzmu, czyli postępu albo doraźnego pragmatyzmu; qrcze – ja całą pracę magisterską tropiłem fałsz u podstaw tych wszystkich postaw 😉 )

      Pozdrawiam śpiewnie 😉

  7. Może gdyby pobożne katoliczki rodziły po pięcioro dzieci zamiast pisać doktoraty z teologii i organizować pielgrzymki to nasza sytuacja demograficzna byłaby trochę lepsza? ;D
    PS1. Dlaczego najniższą dzietność mają kraje katolickie? Dzięki „ruletce watykańskiej” i wstrzemięźliwości?
    PS2. Co do ekspansji islamu… Ignorancja wiecznie żywa
    Maroko-2,19
    Turcja-2,13
    Tunezja-2,02
    Iran-1,87
    Algieria-1,74
    Iran jeszcze na początku lat 90. miał dzietność sięgającą 6. W ciągu niespełna jednego pokolenia dokonała się zmiana która w Europie zajmowała co najmniej sto lat.
    W Holandii spośród mniejszości etnicznych jedynie Marokanki mają nieco wyższą dzietność niż „nejtiwki”. Wśród Turczynek nawet te urodzone w „starym kraju” mają niższą.

    • Cóż, jedynym sposobem, żeby kobieta sama miała dziecko jest inseminacja, a do niej pobożna katoliczka nie podejdzie, bo to procedura sprzeczna z nauczaniem Kościoła (pomijając fakt, że nieprzyjemnie kojarzy się z hodowlą bydła). A mówiąc bardziej wprost: przy pewnym typie wyglądu i/lub osobowości jedyne co pozostaje, to napisać doktorat i organizowac pielgrzymki (to tak z doświadczenia piszę) 😉

      Ad PS1 – „kraj katolicki” jest bytem równie legendarnym jak gryf czy inny jednorożec, deklaracje o przynależności religijnej nie świadczą o realnej przynależności duchowej

      Ad PS2 – ciekawe dane, dobrze wiedzieć, co nie zmienia faktu, że Europa dla wielu Afrykańczyków pozostaje ziemią obiecaną i nawet jeśli rodzi się ich mniej, wolą migrować, niż mieszkać u siebie. To chyba ma jakis związek z systemem socjalnym i dopłatami do dzieci.

      • Napisałaś Elu: „A mówiąc bardziej wprost: przy pewnym typie wyglądu i/lub osobowości jedyne co pozostaje, to napisać doktorat i organizowac pielgrzymki (to tak z doświadczenia piszę) ” – możesz to rozwinąć? Co masz na myśli?

      • Napiszę tu, choć wolałabym dwa komentarze niżej, ale się nie daje. (tzn. pod Elą z 8.54)
        I słusznie, nie ma co rozwijać, bo teza niesłuszna:)
        Kiedy się spokojnie rozejrzymy po świecie, to wyraźnie widać, że do kwestii relacji/ związków/samotnosci nie stosuje się przysłowie -tak krawiec kraje, jak mu materii staje-. To są chyba jednak jakieś większe zagadki:). Tak sobie myślę. Stąd nie można na miłość zasłużyć, tak jak i trudno wziąć ją -for granted-
        Już nie wspomnę o tym, że my tę materię nieraz przesadnie
        surowo sądzimy. Nie ma się co katować.
        Pozdrawiam

  8. Cóż pewnej polonistce, którą zapewne kojarzysz (kręciła się po Stubie) brak stałego faceta nie przeszkodził w urodzeniu dwójki dzieci. Nigdy nie miałem odwagi się jej zapytać jak zaszła w ciążę.
    Ad PS1. Prawda. Tyle że ten fakt zawsze mnie bawił od kiedy zacząłem przeglądać statystyki (tzn. tak gdzieś od przełomu podstawówki i liceum)
    Ad PS2. To Afrykanie są muzułmanami? Poza Sahelem w Afryce raczej dominuje chrześcijaństwo.

    Moja teoria socjologiczna: Im bardziej konserwatywne społeczeństwo, tym niższa dzietność. Dowód? Najniższą dzietność na świecie ma Singapur, kraj stawiany za wzór konserwatywno-autorytarnego ładu. Tyle że mieszkańcy tego tego raju jakoś ni cholery nie chcą się rozmnażać. I to mimo że rząd każdej młodej parze funduje skromne 3-4 pokojowe mieszkanie socjalne.

    • Nie przesadzałabym z tym dominowaniem chrześcijaństwa – islam, zgadzając się na wielożeństwo, o wiele bardziej odpowiada afrykańskiej mentalności. Ciotka Wiki rzecze, że tylko w RPA islam się nie zadomowił, a misjonarze narzekają na ekspansję islamu.

    • A, i dzietność wiązałabym raczej ze stanem majątkowym społeczeństwa niż konserwatyzmem – im więcej sie ma, tym trudniej zrezygnowac z wygód i konsumpcji 🙂

      • Wychodzi na to że najbardziej wygodniccy są Azjaci: Korea Południowa, Tajwan, Singapur… Nie chcą się rozmnażać nawet mimo braku (bądź bardzo ograniczonego) systemu emerytalnego. To tak apropos propagowanej przez konserwatystów tezy o negatywnym wpływie emerytur na rozmnażanie. Cieszę się że zgadzamy się że religia nie ma ŻADNEGO WPŁYWU na demografię.

      • Niewielki ma: obecnie w Polsce jeśli widzę rodzinę 4+ to z dużym prawdopodobieństwem są to tradsi albo ludzie z neokatechumenatu 😀

  9. A ile jest takich rodzin nawet wśród „tradycjonalistów”? Ja znam takie 2 wypadki tylko ze słyszenia, i tylko w jednym podstawową przyczyną była religia. W drugim sądząc ze złośliwej uwagi opowiadającej osoby, ojciec chciał sobie podbudować ego licznym potomstwem, gdyż cała rodzina łącznie z rodzicami uważa go za popaprańca. A inna koleżanka (prowadząca kościelne nauki przedmałżeńskie!!!) usłyszawszy tę historię użyła jeszcze gorszych słów.
    Najlepiej znana mi konserwatystka rozbawiła mnie dwa razy. Raz kiedy zaczęła mnie ewangelizować. W łóżku. A drugi kiedy ostatnio zamieściła na fejsie zdjęcie swojego jedynego przychówku. Z trudem powstrzymałem się od uwagi w stylu „A to się tatuś zdziwi”. W istocie śliczny biały szczeniaczek westic terrier. ;D Na całe szczęście zresztą, bo ja zakazałbym jej posiadania nie tylko dzieci ale nawet patyczaków czy chomików.
    Nawiasem mówiąc zawsze z rozbawieniem porównuję tą lewicowo-liberalną polonistkę z dwójką dzieci i tą pobożną rozpustnicę uprawiającą szlachetny zawód rentierki (tu jej zazdroszczę)..
    Kurczę wychodzi na to że powiedzenie iż „życie jest ciekawsze od fikcji” dotyczy nawet takich osób jak ja, prowadzących nudny drobnomieszczański żywot.

    • Bardzo freudowskie wyjaśnienie, bo z gramatyki zdania, do którego się odnosi, jasno wynika o co chodzi 😉 ech, to drobnomieszczaństwo… 😀
      A takich rodzin jest sporo, znam osobiście, w tym jedną, w której jest 11 (słownie: jedenaścioro) dzieci. Reszta tak banalnie: ósemka, siódemka, piątka…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s