Słowo i dźwięk

W dzisiejszym czytaniu z Ezechiela usłyszałam echo opowieści o drzewie figowym z Ewangelii wg św. Marka. Prorok zapisuje:

„To mówi Pan Bóg: Ja także wezmę wierzchołek z wysokiego cedru i zasadzę, u najwyższych jego pędów ułamię gałązkę i zasadzę ją na górze wyniosłej i wysokiej. Na wysokiej górze izraelskiej ją zasadzę. Ona wypuści gałązki i wyda owoc, i stanie się cedrem wspaniałym. Wszystko ptactwo pod nim zamieszka, wszystkie istoty skrzydlate zamieszkają w cieniu jego gałęzi. I wszystkie drzewa polne poznają, że Ja jestem Panem, który poniża drzewo wysokie, który drzewo niskie wywyższa, który sprawia, że drzewo zielone usycha, który zieloność daje drzewu suchemu. Ja, Pan, rzekłem i to uczynię” (Ez 17,22-24, podkr. moje).

A u Marka czytamy:

” Nazajutrz, gdy wyszli oni z Betanii, odczuł głód. A widząc z daleka drzewo figowe, okryte liśćmi, podszedł ku niemu zobaczyć, czy nie znajdzie czegoś na nim. Lecz przyszedłszy bliżej, nie znalazł nic prócz liści, gdyż nie był to czas na figi. Wtedy rzekł do drzewa: Niech nikt nigdy nie je owocu z ciebie! Słyszeli to Jego uczniowie. (…) Gdy zaś wieczór zapadał, [Jezus i uczniowie] wychodzili poza miasto. Przechodząc rano, ujrzeli drzewo figowe uschłe od korzeni. Wtedy Piotr przypomniał sobie i rzekł do Niego: Rabbi, patrz, drzewo figowe, któreś przeklął, uschło” (Mk 11,12-14, 19-21).

Co ważne – wydarzenie to ma miejsce po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy, kiedy nad Jezusem gromadzą się już gromy a gdzieś w lasach ścięte zostało już drzewo, z którego cieśle wykonają Jezusowy krzyż. Dwa drzewa i paradoks Bożego działania. Usychający bezpłodny figowiec i życiodajne drzewo krzyża, na pozór wyschłe i martwe, co więcej – niosące śmierć. Z której Bóg wyprowadzi życie.

A nade wszystko cudowne współgranie Starego i Nowego Testamentu. To chyba najbardziej.

Zwłaszcza, że w dzisiejszych czyanaich trudno znaleźć wiążącą je nić znaczenia. Ale trudno nie znaczy: nie możliwe. Ojciec Gabriel wstrzelił się chyba idealnie w sedno, mówiąc kazanie o wzrastaniu. Tak, to o tym są czytania: o wzrastaniu, drodze wzwyż.

A tak w ramach donosu ze świata pozaambonowego, to dziś świetna impreza była na Plantach. Idąc między 14.00 a 16.00 wokół Starego Miasta można było posłuchać ośmiu krakowskich chórów. Repertuar był przeróżny: gospel, opracowane na chór piosenki angielskie i polskie (w tym Kabaretu Starszych Panów – świetny chór Politechniki Krakowskiej!), repertuar kościelny, chórów przedwojennych… Niektórzy grali nie do końca czysto, bo wykorzystali nagłośnienie, ale i tak na szczęście śpiew nie nakładał się na siebie. Powiem wam, że klimat całości imprezy był rewelacyjny: zielono, pachnąco (lipy kwitną!), słonecznie. Jedyny minus jest taki, że chóry „z wystawą” bardziej słoneczną, nieco się przysmażyły, co na szczęście nie wpłynęło na jakość ich śpiewu.

Każdy zespół w zasięgu swojego głosu tworzył osobną przestrzeń. To jakby przechodzić z bańki mydlanej do bańki mydlanej, każdej z inaczej pachnącego mydła – ledwo jedna pryskała, zaraz na jej miejsce rodziła się następna. I niosła w sobie jedynie znanym kierunku.

Ja poproszę jeszcze raz! Bo to piękne było 🙂 I sądząc po licznie gromadzących się tłumkach, nie tylko ja byłam tego zdania.

4 myśli nt. „Słowo i dźwięk

  1. mnie zastanawia tylko, czemu Jezus żądał od drzewa wydania owocu, skoro „nie był to czas na figi”… z jednej strony (wg mnie) trochę żachnięcie się na naturę, którą stworzył Jego Ojciec; druga, głębsza interpretacja (też moja) – trzeba być zawsze gotowym, zawsze wydawać owoce, wrastać w Boga, który będzie w nas działał. Czy dobrze myślę…? Serdeczności! 🙂

  2. Jeśli POWINIEN mieć owoce, to dlaczego zatem napisano „a nie był to czas na figi”? Czy jeśli ktoś teraz, tzn w czerwcu szukałby owoców na gruszy, to miałby prawo się zżymać, że nie znalazł?
    Figowce owocują długo, ale „nie był to czas na figi”. Bóg czasem żąda rzeczy absurdalnych – to co podkreślają wszyscy mistycy – jest „zupełnie inny”. A jednak ma w tym jakiś cel. A przynajmniej chcilelibyśmy w to wierzyć. No i nadzieję dalej fakt, że drzewo uschło „od korzenia” . Może jednak korzeń się uchował, może odbije. Chociaż słowa „niech nikt nigdy” – przerażają.

    • „Od korzenia” oznacza, że korzeń także, zgodnie z przekleństwem, jakie zostało rzucone na drzewo, że „juz nigdy”. Powinien, bo jak napisałam już wczesniej, figowiec wypuszcza liście jak juz ma owoce – ten wypuścił, chociaż był bezowocny, taką przynajmniej interpretację czytałam 🙂

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s