Tylu diakonów przyjęło dziś święcenia. Święcił Ryś, biskup Ryś. I powiedział mądre kazanie, i potem mądrze podsumował całość liturgii. Z kazania dwie rzeczy: czasem w imię jedności Kościoła lub jakiegoś duszpasterskiego dobra trzeba umieć zrezygnować z forsowania za wszelką cenę własnej opcji, nawet jeśli ma się rację. Druga rzecz – są w życiu kapłana sytuacje, które rozumie się dopiero po pewnym upływie czasu i wydarzeń. Nabierają sensu, jak szlachetne wino smaku.
A na koniec mszy padło bardzo ważne zdanie: „Nie celebrujcie już tych wyświęconych. Celebrować trzeba Boga, których ich powołał i doprowadził do święceń” (parafrazuję). Oj, tak. Nie celebrować ich/się, tylko pamiętać, że jest się obdarowanym. Dobre słowo na kapłańskie życie, szczegolnie na chwile, kiedy dar zaczyna zyskiwać wagę krzyża.
Jestem tym ośmiu braciom wdzięczna, że przełamali w sobie współczesną zarazę, jaką jest choroba woli odbierająca zdolność podejmowania decyzji. Są potrzebni, ich posługa jest bardzo potrzebna. Jednocześnie nie potrafiłam już dać sie ponieść fali entuzjazmu, pomimo świetnego śpiewu scholi i piękna liturgii – zbyt wielu z tych, których święcenia przeżywałam w uniesieniu, odeszło. Teraz tez patrzyłam na święconych i zastanawiałam się ilu wytrwa. Modliłam się, żeby wszyscy. Żeby nie tylko przyjęli łaskę, ale z nią współpracowali. Jeśli będą wciąż coraz mocniej opierali się na Chrystusie, przestając celebrować siebie, nic ich nie złamie. Jeśli.
Święta racja. Ja tak samo patrzę na małżonków ślubujących sobie wierność. Ilu z nich naprawdę wytrwa? I życzę im, aby jednak wytrwali.
Niby takie banalne, a takie trudne 🙂 To wytrwanie.
Napisałam Ci w innym (wiadomym 😉 ) miejscu, ale powtórzę tutaj, że dziś się jakoś nad tym nie zastanawiałam, ale pamiętam jak po odejściu jednego z OP-ów (tego, którego pisanie i głoszenie miało na mnie chyba największy wpływ – wiesz którego) miałam przez jakiś czas kryzys zaufania do księży. Szłam na Mszę, wychodził kapłan, głosił homilię i czego by nie mówił, to kołatało mi w głowie: fajnie facet gadasz, ale skąd mam wiedzieć, że jutro coś ci nie odbije i nie powiesz, że już ci z tym wszystkim nie po drodze? Na szczęście szybko mi to minęło, ale zostało poczucie, że potrzeba bardzo dużo modlitwy za naszych kapłanów. I to jest zadanie dla nas.
Czytałam 🙂 Ale dobrze przeczytac jeszcze raz, zwłaszcza to o modlitwie.
Domyślam się, że czytałaś, ale już po napisaniu „tam” doszłam do wniosku, że lepsze miejsce do komentowania jest tutaj. Takie bardziej eleganckie 😀
😀