Powietrze pachniało dziś wszystkimi odcieniami wiosny. Od ciężkiego zapachu kwitnących mirabelek zmieszany z zapachem kwitnących wierzb płaczących (te na naszym osiedlu pachną niesamowicie), przez magnolie i forsycje, po zapach lekkiego, ożywczego deszczu. Kijki bezlitośnie obnażyły prawdę o zastanych mięśniach rąk i pleców, ale widoki i powietrze zrównoważyły wszystko.
Szczęki powoli się uczą, że moga się otwierać szerzej. I jeszcze szerzej. I może jeszcze milimetr? Mięśnie twarzy, zmuszane do pracy, znów puchną. Ale jak miło odstawic rurki i zjeść zupę łyżeczką. Mmmmm… I ten smak orkiszowego pieczywa… Chociaż muszę przyznać, że na liście motywatorów do szerszego otwierania szczęki pierwsze miejsce zajmują czekoladki z musem czekoladowym, które przyszły do mnie jako jeden z trzech (sprawdzonych!) medykamentów z pewnego opactwa we Francji.
Jednak nie ma to, jak mnisza znajomość ludzkiej natury 😀
Czyżby jakiś rodzaj trapistowskich pianek 😉
Pozdrawiam i życzę radości w ponownym odkrywaniu smaków 🙂
Coś tak jakby, ale nie do końca 😀 Na gości w temacie camino czekają za to czekoladki od Celebryty – pralinki z różowym szampanem 😉 dobre, juz jedna wszamałam.
Chorowanie ma wiele interesujących aspektów. I takie smaki sie odkrywa, że hej!
,,goście w temacie camino”- mam pytanie do nich, czy są szlaki, którymi tę drogę mogą przejść (z godnością:)) osoby cierpiace na lęk przestrzeni, tzn.czujące się paskudnie na wysokosciach?
Fakt, mnisi mają wyczucie takich rzeczy 🙂 🙂 🙂
Tak na marginesie…..pamiętam jak pierwszy raz czytałam „Szkołę ciszy” i ciągle mnie zaskakiwało, że człowiek który niby żyje z dala od świata i teoretycznie nic nie powinien o nim wiedzieć (wtedy tak myślałam), ma w sobie tyle zdrowego i mądrego podejścia do życia, a to co pisze można odnosić nie tylko do mnichów, ale też do każdego z nas.
Tak, mnisi to przedziwni ludzie: najnormalniejsi pod słońcem, ale zmysł obserwacji wyostrzony maksymalnie 🙂
Nordic walking, to genialny sport – delikatnie, ale szybko i zdecydowanie poprawia kondycję, rozciąga i uelastycznia mięśnie, nie nadwyrężając stawów, wzmacnia kręgosłup i bardzo pozytywnie dział na nastrój. Ponoć chodzenie „o kijach” porusza i usprawnia 90 procent mięśni, a gdy – jak Ty – próbujemy dodać szeroki uśmiech, bo przecież idziemy z kijkami w naturę, wtedy ćwiczymy 100 procent swoich mięśni. Dodam coś, czego dowiedziałam się ostatnio od przyjaciółki – fizjoterapeutki. Stawy odżywiają sie tylko podczas ruchu, aby zatem nasz organizm żył i miał sie dobrze – niezbędny jest umiarkowany ruch. Ruch to życie. A czekoladki – to słodka nagroda, która rozszerza nam pozostałe parę mięśni, gdzieś głęboko. I buzię 🙂
Zaś mądry człowiek,czy mnich, czy niemnich to zapewne ten, któremu nic co ludzkie nie jest obce.
I jeszcze te zapachy… moja lista przebojów, to wiosenne topole w deszczu i kwitnaca czeremcha, i zapach ziemi po ciepłym deszczu, a jeszcze lepiej – po burzy. Ale się rozpisałam, rozmarzyłam…
Życzę Ci regularnych dostaw medykamentów z Francji oraz częstych spacerów z kijkami, Dzielna Pani!
Ćwiczyłam regularnie przed wypadkiem – wciąga i rzeczywiście w delikatny sposób bardzo realnie porawia kondycje całego organizmu. Świetna rehabilitacja, której zresztą potrzebuję. Zaczynam delikatnie, ale myślę, że wkrótce będę mogła wrócić do starego rytmu ćwiczeń.
Mam nadzieję jeszcze zrzucić parę kilo (szpitalna dieta pomogła, ale jeszcze mam przeciążone stawy), więc medykamenty stosuję ostrożnie. Obawiam się, że gdybym otrzymała ich więcej, wkrótce nadrobiłabym szpitalne efekty 😀 Co nie zmienia faktu, że paczka z Francji dała mi mnóstwo radości.
A topole też lubię – mają taki cierpki zapach. Wzdłuż szosy w mojej rodzinnej wsi rosła aleja topól, cudowne, wielometrowe drzewa ze szmaragdowymi koronami. Niestety, wycięto je ze względów bezpieczeństwa. Ale piękne wspomnienie zostało.
A gdzie chodzisz z tymi kijkami? Na razie nie mam kijków, chciałabym sobie sprawiać. Tylko chodzenie po ulicy trochę mnie by peszyło. No mam niedaleko ode mnie Park Krowoderski lub park koło osiedla Azory. Nie wiem czy jest jeszcze jakieś inne miejsce do chodzenia. Ustronne. Czy kijki za czterdzieści złotych są dużo gorsze od tych za sto parę? Nie mam pojęcia czy jest różnica w jakości.
Chodze po osiedlu, czasem do parku.
Co do kijków, to na początek dobrze jest kupić sobie takie z aluminium, bez regulacji długości. Albo zacząć chodzic z jakąs grupą, wtedy zwykle można sobie wypożyczyć kijki w ośrodku organizującym takie wyjścia. Różnica w cenie zwykle zależy od materiału, z jakiego wykonane są kijki (najlepsze są z duzym dodatkiem włókna węglowego [lekkie i sprężyste], aluminiowe sa dobre tylko dla początkujących lub przy małej liczbie treningów – moje pierwsze były z aluminium), jakie mają „rękawiczki” (moga byc zamocowane na stałe, wypinane, regulowane etc.) i czy osłony na ostrze na dole są do zdejmowania ręcznego, czy można je założyc i zdjąć nogą (bez podnoszenia kijka i brudzenia sobie rąk). Musza mieć też odpowiednia długość: dobierasz ja w ten sposób, że opierasz kijek o ziemię w pionie i twój łokieć ma byc zgiety pod kątem prostym, ewentualnie lekko rozwartym. Dobrze jest zacząć chodzic z grupą (zaczęłam od spotkania z instruktorką), bo wiele osób chodzi z kijkami, ale nie jest to dobry trening.
Powodzenia! 🙂
A gdzie są takie ośrodki w Krakowie?
Niektóre ośrodki fitness oferują nordic walking – wpisz sobie w google, powinno ci wyrzucić. Moja przygoda zaczęła się od zajęć w Radiu Kraków: dwa latat temu w wakacje organizowali darmowe godziny różnego rodzaju ćwiczeń, w tym nordicu 🙂
W moim fitnesie nie ma, bo sprawdziłam. Kiedyś na spokojnie zobaczę w necie. Coś co jest blisko. Na razie pozostanę przy klasycznych spacerach plus lekka gimnastyka w domu. Nie wiem czy na nordicu – o ile potem nie nadrobimy apetytem – chudnie się szybciej i zgrabniej?
Nie wiem 🙂 ćwiczę go ze względów rehabilitacyjnych, nie zwracałam za bardzo uwagi na wagę. Ale to nie jest zbyt intensywny wysiłek, więc podejrzewam, że na wage ma niewielki wpływ.
Ja w zasadzie nie tyle spaceruję co dość szybko idę. Tak na oko z 2,5 km pokonuję w godzinę. Taki szybki godzinny spacer pozwala spalić 300 kalorii czyli tak średnio licząc równowartość połowy tabliczki czekolady. Bądź trzy spore czekoladki. Tylko po spacerze można być głodnym :-).
Po każdym większym wysiłku zgłodniejesz, przynajmniej ja tak mam 😀
Oj, tak głodnieję. Zazdroszczę Ci czekoladek z Francji. Muszą być pyszne. Ja kupuję z „Wawelu” albo wącham zapach tych z belgijskiej czekoladziarni w „Galerii krakowskiej”. Stać mnie tylko na zapach he,he. Ale przyznaję smaczny a czekoladki fikuśne. Dawno temu kupiłam cztery sztuki trochę sobie plując w brodę, że za cztery niewielkie czekoladki zapłaciłam z dziesięć złotych. Owszem można spróbować jedną, ale po co się rozdrażniać :-).
Poza tym dostać czekoladki to taki kobiecy prezent.
A jaki wzmacniający! Dobre są jeszcze czekolady z „Choco”, tez maja stoisko w Galerii. Zresztą Wawel czy Wedel też mają dobe czekolady, nie ma co narzekać 😉
Lubię zapach czeremchy i kwitnące rododendrony. A co do mnichów to najlepsze życie mają ci, którzy nie opuszczają murów klasztoru i nie pętają się po mieście bez potrzeby. Coś za coś. Kiedyś nie wolno było wystawić nosa za furtę bez pozwolenia Opata. Brak dyscyplina rozpręża, zmniejsza dystans do świata, mąci umysł i zmysły. Ale kto dziś przejmuje się tym? Klasztory umierają, wchłania je świat krusząc mury, zapuszczając jego ogrody chwastami, dewastując ich wewnętrzną ciszę i skupienie. Po prostu Disneyland.
Jestem pewna że wciaz istnieja tacy, ktorzy sie przejmuja 😉
Tak, ci po 60…
U nas dopiero pierwsze liście na klonach się otwierają. A kasztanowiec tuż pod moimi oknami ma taaaakie wielkie pątki. I forsycje kwitną. Ale Warszawa bardziej na północ niż Kraków, Wy macie wcześniej wiosnę 🙂
Kijki dobra rzecz. Koleżanka po operacji barku też się nimi rehabilitowała, bardzo szybko wróciła do dawnej sprawności. Więc ufam, że też Ci to bardzo pomoże.
A co do czekoladek to też byłyby dla mnie najlepszym motywatorem do otwierania szczęki 😉
Dla Wery: owszem, istnieje mnóstwo takich Dróg! Tylko trzeba się zdecydować i wyjść 🙂 W razie czego służę informacją 🙂
Dziękuję, kiedyś zagladałam na Twoją stronę w tej sprawie, Ale przejrzałaś mnie; do decyzyjności w tym temacie dojrzewam powoli, na razie daję się namawiać:)