Bóg Mocny

Na marginesie debaty o Grobie u OP naszła mnie jedna myśl: ogołocenie – ogołoceniem, chwała Panu, że je na siebie przyjął, jednak potrzebuję także Boga-Króla. Bardzo potrzebuję.

Potrzebuję Zbawcy, który stanie między mną a szatanem i mam gwarancję, że Zły Go nie pokona.

Potrzebuję Odkupiciela, którego Krew ma tak wielką moc, że jej transfuzja gwarantuje mi życie wieczne, czyt. wybawia mnie z Otchłani.

Potrzebuję Boga, Którego moc jest nieskończona i wiem, że nie zawaha się  jej użyć w mojej obronie.

Potrzebuję Boga, Który jest Bogiem także w tym pierwotnym, podstawowym sensie bóstwa jako nieskończonej potęgi, bo tylko taki Bóg mnie uniesie. Nie można się oprzeć na kimś, kto jest słaby i ogołocony – taka osoba potrzebuje mojej pomocy a nie dodatkowego obciążenia. Ogołocenie nie jest też celem samym w sobie: teksty Pisma mówiące o ogołoceniu, mówią też o tym, że Jezus przyjął je, aby zostac wyniesionym przez Boga do chwały.

I nie jest to kwestia Jego pychy czy próżności, bo to Ojciec Go do tej chwały podnosi, nie On sam. Ale jeśli Ojciec nie byłby mocen (lubie to archaiczne słowo) wynieść Jezusa i tych, którzy w Niego wierzą, do chwały, co dałoby ogołocenie? Czy nie przypominałoby niebezpiecznie zachowania samobójczej grupy Frontu Wyzwolenia Judei, która przybiega w jednej z końcowych scen „Żywotu Briana” pod krzyże i zamiast ratować skazańców, popełnia samobójstwo? Umierając ze słowami: „Aleśmy im pokazali, co nie?”

Potrzebuję Wszechmocnego Boga; potrzebuję Mesjasza Króla po to, by poczuć się bezpiecznie i móc zaufać.

14 myśli nt. „Bóg Mocny

  1. I taki mocen jest Mesjasz, i chwała Mu od nas teraz i zawsze. A te żyłki i przezroczyta otoczka trzymające Hostię to dla mnie tylko wizja artystyczna, budząca mój nieteologiczny, ale zwyczajny sprzeciw.
    A tak w ogóle to otaczaliśmy Cię cała rodziną modlitwą przez tę Wielkanoc:)

  2. A ja popolemizuje sobie trochę upierdliwie 😉 – JEST mocen, bez żadnych naszych dodatków nawet :P. „Ogłocony” też jest nadal i cały czas mocen – tak to jakoś czuję i dlatego grób mnie nie zbulwersował ani nic z tych rzeczy ;).Wrecz mi tę moc wyeksponował i utwierdził mnie w przekonaniu o niej – że tak „bez niczego” nadal jest niezmiennie i stale mocen. A archaizmy też lubię 🙂

  3. Pokłóciłem się pod jednym artykułem na „Gościu”, że bez zmartwychwstania śmierć Jezusa nie miałaby sensu. „Pokłóciłem się” w cudzysłowiu, bo ja tylko wyraziłem opinię własną, za którą zostałem zbesztany i oceniony na -6 :). Nadal jednak uważam, że śmierć i cierpienie Jezusa o tyle mają sens, o ile potem zmartwychwstał.

    A skoro mowa o „Żywocie Briana” to rozweselasz mnie, bo przypomina mi się scena z mojego życia, kiedy na pewnych rekolekcjach śmiałem się z kolegą z tego filmu (w sensie że mi się podobał) i przez to doszło do sporu między mną, a moją ówczesną narzeczoną (nie aktualną żoną). Zwyczajnie przy całym moim zasobie wiary i miłości do Boga moja narzeczona uznała za ogromną hipokryzję fakt, że taki film w ogóle mógł mi się podobać :).

    • Oceniam twoja opinię na „Gościu” na ++6 😀 W dziejach wielu szlachetnych ludzi zmasakrowano, ale tylko Wcielony Bóg zmartwychwstał. Zresztą nie mogło byc inaczej, wystarczy sobie przeczytać Hymn o kenozie z Flp.

      A co do „Żywotu Briana” – ociera się z pewnością o bluźnierstwo, ale twórcy juz na początku wyraźnie zaznaczają, że Brian to nie Jezus (scena z pokołnem Mędrców). Zresztą jeden z Monty Pythonów opowiadał, że planowali nakręcić parodię Ewangelii, tylko jak je przeczytali, to byli pod takim wrażeniem Osoby Jezusa, że zmienili zdanie i nakręcili film szydzacy z fałszywych form pobożności. I to dokłdnie przecież o tym jest. I dlatego jest takie zabawne 😀 Tak łatwo w tym filmie znaleźć siebie, he he 🙂

      • Niesamowite – dokładnie ten sam fragment zwrócił moją uwagę i w ten sam sposób tłumaczyłem to mojej ówczesnej :). Że Brian to nie Jezus – co widać w pokłonie Mędrców :). Cieszę się, że mogłaś mi to potwiedzić :).

  4. Myśląc o Bogu mocnym od razu stają pytania o Jego cierpienie, łzy, niemoc w związku choćby z wolnością człowieka, którą mu wspaniałomyślnie podarował.
    Jedyną, w moim pojęciu, odpowiedzią na to wszystko jest miłość.
    Spotkałam ongiś takie pojęcie, bliskie mi –„ kenoza miłości”.
    Bo miłość (ta ludzka) która ufa , niewątpliwie obnaża się, a wszelkie obnażanie, otwieranie się, ukazuje także słabe, niemocne moje strony. Bywa tez, nie tak rzadko, ze człowiek kochając i będąc kochanym przestaje miłość odczuwać, zaczyna się lękać i wahać. Chrystus także coś podobnego przeżył: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił”.
    Mam kłopoty z rozróżnianiem (nie ja jedna z pewnością)kiedy Chrystus reagował jak Bóg a kiedy jak człowiek.
    Kenoza to droga, to przechodzenie, to współcierpienie, to solidarność z drugim a więc wnikanie w jego sprawy, przeżycia, w jego słabości, chęć umniejszenia ich …
    Nieskończoną ma moc miłość. Ona jedna przejdzie z nami do wieczności, nie wiara, nie nadzieja…
    Czuć się bezpiecznie. Zawsze i wszędzie? To jakby coś w rodzaju zastoju, to brak ryzyka, które jest niezbędne by chcieć inaczej, lepiej…

    • Czuć się bezpiecznie spadając z krawędzi – o takie doświadczenie mi chodzi. Fajnie o tym napisał ks. Halik w „Drzewo ma jeszcze nadzieję”, tzn. o tej nadziei i wierze, które w pełni stają się sobą, kiedy wydaje się, że wszystko umarło. Poczucie bezpieczeństwa nie prowadzi do zastoju, przynajmniej nie w moim doswiadczeniu, bo mnie lęk paraliżuje. A kiedy czuję się bezpieczna, zaczynam działać i nawet czasem zdobywam się na twórczość 😀

      Paradoksalnie do podjęcia ryzyka potrzebuję poczucia bezpieczeństwa. Też takiego, że swoim działaniem nie sprawię komuś nieodwracalnej krzywdy.

  5. Najbardziej paraliżuje mnie lęk i chamskie, nietaktowne słowa ze strony kogoś. Mam je latami w pamięci i one mają nade mną władzę. Pewnie przestają mieć jak mamy wsparcie albo jak kobieta ma kogoś bliskiego to te słowa topnieją.

    Ostatnio nie podobało mi się jak mój osiemnastoletni kuzyn komentował nieładnie ciążę Agnieszki Maciąg – mamy po czterdziestce, która wygląda pięknie, bo to w sumie piękna kobieta. Nie potrafię na to reagować. Jakoś mnie takie opinie dotykają. Tak samo zetknęłam się z chamską opinią na temat Małgosi Kożuchowskiej i jej braku potomstwa. Robiła to sprzedawczyni w kiosku.

    Też czasem coś niepochlebnie skomentuję np. nie mogę się nadziwić jak niekorzystnym sposobem ubierania oszpeca się Kasia Skrzynecka nosząc za kuse spódnice i eksponując masywne uda mimo, że kobieta ma warunki i możliwości, by wyglądać ładnie, seksownie, apetycznie i z wyczuciem, a robi wszystko na odwrót. Pewnie, że to tylko jej sprawa, ale czasem się dziwię.

    Natomiast uwagi na temat macierzyństwa nie podobają mi się.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s