Papierkologia stosowana

Uczynny sąsiad z samochodem to skarb: Tomek przywiózł mnie z Sosnowca, potem zawiózł do wydawnictwa, żebym mogła dostarczyć w odpowiednim terminie L4 (cóż ZUS obchodzi fakt, że po wyjściu ze szpitala jest sie półprzytomnym? Choćbyś miał paść martwy na progu tej jakże szacownej instytucji – druczek ma być dostarczony w przeciągu 7 dni! Hm, zreszta może to jest właśnie metoda eliminacji świadczeniobiorców?).

Jednak to nie koniec pielgrzymek poszpitalnych. Otóż, mili moi, lekarz, który wypisuje pacjenta ze szpitala, może co najwyżej napisać, że konieczne są konsultacje. Nie, skierowania na konsultacje wypisać nie może. Nie pytajcie – nie wiem czemu. Co w takim razie musi zrobić pacjent? Otóż pacjent musi sie wykazać wewnętrznym spokojem i zdrowiem (sic!), ponieważ czeka go spacer do pracodawcy po papierek potwierdzający, że jest ubezpieczony wciąż i nieustannie, po czym czeka go spacer do przychodni, gdzie osłabiony hospitalizacją i kilkoma tygodniami brania antybiotyku posiedzi sobie w poczekalni pełnej charkających i kaszlących ofiar przedwiośnia. A jak już odsiedzi swoje i nałapie nieswoich bakterii oraz wirusów, może wejść do gabinetu lekarza rodzinnego. Tam zaś człowiek, który musiał zdać jeden z trudniejszych egzaminów specjalizacyjnych (interna) i to bynajmniej nie z administracji wcale nie będzie tego pacjenta badał czy diagnozował. Nie ma tak dobrze: jego zadaniem jest wypisanie trzech druczków, podbicie pieczątką i podpisanie. I tyle.

Procedura ta pozostaje dla mnie zagadką. Czemu lekarz w szpitalu nie może wypisać skierowania na konsultacje, nota bene mające miejsce dokładnie w tym samym przybytku lecznictwa?  Czemu bez żadnych druczków przyjęto mnie na oddział, operowano i leczono, a jak przychodzi moment kontroli, to muszę już dowieźć papierek? To co w końcu jest bardziej kosztowne?

Tak sobie na to paczę, jako ten kot, który własnie robi karierę w internecie, i tak sobie myślę, że sie pomodlę. Za Ministerstwo Zdrowia a szczególnie za Pewną Panią, która nam ten syf zostawiła. O doświadczenie konsekwencji jej błędów. O.

A jutro znów SPA. Bogu dzięki, że znajoma zgodziła się mnie zawieźć – autobusem nie miałabym szans dotrzeć. Nie sądziłam, że szpital aż tak osłabia. Ale i tak się cieszę, że znów zobaczę załogę chirurgii szczękowej, tak jakby się za nimi stęskniłam… 🙂

20 myśli nt. „Papierkologia stosowana

  1. To naturalna selekcja, osobiste załatwianie papierków z pieczątką w czasie choroby. Trzeba mieć zdrowie, by leczyć się w Polsce. Kiedyś miałam atak wyrostka więc udałam się do szpitala na izbę przyjęć pełną pacjentów oczekujących na wezwanie. Myślałam, że zdechnę. Zauważyłam, że pierwszeństwo mają karetki. Porzuciłam kolejkę i wyszłam. Bardziej opłacało się mieć atak na ulicy i stamtąd zostać wziętym na ostry dyżur. Byłam tak wściekła, że samo mi przeszło. Nie jestem typem pacjenta, który samotnie, cichutko dogorywa w kąciku.

    • He, he, mocarna z ciebie kobieta 😀 ale tez mam takie podejrzenie, że to metoda naturalnej selekcji – wygrywaja emeryci, bo mają dłuższy staz i więcej czasu. No, i stały dochód!

    • Chylę czoła przed kolegą z większym doświadczeniem 😉 Na dzis jeszcze tylko trzy piecząteczki i moge jechac na konsultacje. A w cierpliwości miałam się ćwiczyć w tym Wielkim Poście, więc się ćwiczę – okazji nie brakuje 😉

  2. Czyli tradycyjnie w Polsce: żeby chorować trzeba mieć wiele siły… Pamiętam kiedy w Austrii miałem karambol rowerowy w jaki sposób mnie przyjęto w szpitalu (jako obcokrajowca). Miałem podążać tylko za kolorowymi kreskami, które mnie prowadziły do lekarza, to do prześwietlenia itd. W kolejne dni w poczekalni nie trzeba było dopytywać się kto następny, tylko pojawiało się nazwisko na monitorze i stosowny sygnał dźwiękowy. A na koniec lekarz proponował sesje z psychologiem, co mnie mocno zdziwiło, a czego w Polsce w przypadku poobdzierania się na rowerze i złamania ręki raczej się nikomu nie proponuje (nie znam takich przypadków). Inna sprawa, że na koniec już w Polsce przyszedł stosowny rachunek za udzieloną pomoc i okazało się, że wówczas miałem najdroższą sesję zdjęciową – za zdjęcie… łokcia. Wtedy w duchu dziękowałem, że nie rwałem się na sesje psychologiczne, haha. Ale pozostały miłe wspomnienia. Życzę wiele cierpliwości i zdrowia!

  3. Obawiam się, że w przypadku papierkologii szpitalnej nawet proponowane przez panią Halinkę nieoficjalne drogi załatwiania stosownych zaświadczeń i pieczątek mogłyby się okazać bezskuteczne.

    A co do wizyt w SPA, to przypominam, że po Świętach należy także udać się do pobliskiego kurortu w Katowicach 😀

    • Tak, w szpitalach i przychodniach pianki nie zdają egzaminu – NFZ jest bezwzględny. Za to dowiedziałam się dziś, że nie musze iść do przychodni endokrynologicznej (w Krakowie są chyba dwie, które przyjmuja na NFZ – gigantyczna liczba…) po papirek, który mi umożliwi otrzymywanie recepty od rodzinnego! Rodzinny może mi wypisać od ręki – co za ulga.

      A kurort niech się nie obawia – z pewnością zajrzę 🙂

  4. Pani Elu, powoli będzie lepiej, z każdym dniem. Przydałyby się Pani odżywki wysokobiałkowe, chociażby dostępne w aptece bez recepty i popularne NutriDrink Protein – to osłabienie jest skutkiem miesięcznego niedożywienia.
    A nasz system opieki zdrowotnej – porażka 😦
    W ciągu jednego dnia straciłam umiejętność wypisywania recept. Żeby tylko: nie umiem już, jestem niezdolna po prostu, rozpoznać astmę, pochp, przerost prostaty, niedoczynność tarczycy i wiele innych chorób. Potrzebuję papierka, bo dla NFZu nie jestem specjalistą, bo bez papierka muszę zwracać „nienależną refundację”.
    A propos – rodzinny skierowanie do endokrynologa dał? Bo jak nie – to kicha, raz w roku musi być, wg NFZu. Jakby choroba przewlekła miała z definicji uleczać się samoistnie po takim czasie…
    Ściskam serdecznie.

    • Olał – sam wypisał 😀 na szczęście euthyrox ma tak niską refundację, że nawet jakby chcieliby ją sciągac z jego pensji, to nie poczuje.

      Z niedoczynnością to jeszcze nic – znajoma urodziła się z niedowładem dolnych kończyn i musi sie co trzy lata chyba meldować w ZUSie, bo inaczej jej rentę zabiorą. Zaiste, głeboko wierzących mamy urzędników – wierzą w cuda, np. że dziewczyna po 30 latach samoistnie wstanie z wózka ;>

      Dzięki za informację, nabędę ten napój. Jak to ujął syn współpacjentki z sali: „W więźniu lepiej karmią, niż w tym szpitalu” 😀 Dietetyczka urocza kobieta, ale kasy miała, ile miała, na pacjenta. Teraz ratuję się maślanką, ale póki mi nie zdejmą z zębów szyn, to nie pojem sobie. Przez rurke neiwiele przechodzi 😀

      Odściskuję!

      • W takim razie może nadadzą się dziecięce słoiczki Gerbera albo Bobovity – po rozcieńczeniu, dodaniu masła i przypraw są całkiem smaczne. I wejdą przez rurkę. Ja osobiście baaaardzo lubię 🙂
        Płynów uzupełniających białka i kalorie jest sporo, poza Nutri Drinkami niezłe są Fresubin protein energy drink albo Supportan. To są suplementy diety, więc każda apteka może je spokojnie sprowadzić 🙂
        A, są jeszcze rurki o dużych przekrojach do dziecięcych kubków, na przykład Canpola do kubka jakubka.
        O rany, ale się rozgadałam, przepraszam.

      • Nie ma za co przerpaszać – dla mnie każda taka wiadomośc jest cenna! Rurki mam z KFC (daja tam takie szerokie do krushera) a NutriDrinki mam zamiar wypróbować. Słoiczki Gerbera rzondzom, tylko faktycznie trzeba doprawić, bo ani tam soli, ani niczego 🙂

        ciepło ściskam, żałuję, że nie jest pani moim rodzinnym 🙂

  5. „…wygrywaja emeryci, bo mają dłuższy staz i więcej czasu. No, i stały dochód!”
    Ha! ha!
    „Stały dochód” – moja emerytura to: 764 złote 62 grosze netto.
    „Dłuższy staż”– po prostu zaprawionam w boju, tyle, ze za tzw. komuny było naprawdę lepiej z leczeniem.
    „Więcej czasu” – ale już się gorzej nim gospodaruje: coraz więcej go trzeba, by wykonywać proste codzienne czynności, dojść do lekarza, znaleźć ostatnie badania…
    ****
    Minister Rostowski powiedział niedawno: „Żeby emerytura była godziwa, to – jednak niestety mówimy o przykrych rzeczach, ale jest to konieczne – przejście na nią musi nastąpić na tyle późno, żeby oczekiwana przeciętna długość życia nie była bardzo długa ”.
    To co, proszę Pana Ministra, mogę już z mężem przechodzić na drugą stronę ulicy na czerwonym świetle?
    ****
    Nic to, do wszystkiego można się przyzwyczaić, każde doświadczenie jest cenne, gdy zechcemy i umiemy szukać we wszystkim pozytywów i wierzyć, że są.
    Dużo radości i sensowności wokół życzę .
    A ta Pani, niestety, gdzie indziej jest już wynajęta, by bałaganić…
    Bardzo serdecznie pozdrawiam!

    • Oj, no – stały, nie: wystarczający 😀 Osobiście olewam państwo i kombinuję jak tu przetrwać na emeryturze, jeśli do niej dożyję bez zasiłku (bo trudno nazwac to dochodem).

      Co do Pani – jak mnie okradli i zaczęłam się za nich modlić, to ich zlapali i osądzili. Więc ufam, że jak za Panią się pomodlę, to też dostanie „na przemyślenie”. Nie chodzi mi o to, żeby cierpiała – chce żeby poniosła konsekwencje swoich błędów, a po ludzku póki co nie można na to liczyć.

  6. Łoj, długo Cię nie było! Kot już powoli kończy robić karierę 😉 Ja miałem podobne problemy gdy żona urodziła córcię i pobyt w szpitalu się przedłużył. Musiałem więc zostać z G.M. jeden dzień dłużej w domu. Niestety – nikt nie chciał mi wypisać ani opieki na żonę (bo czuje się dobrze i przeszła poród komfortowo), ani na syna (bo na zdrowe dzieci nie można wypisać). Czyli jak mój trzylatek jest zdrowy, to mogę go zostawić samego w domu i jechać do pracy? Też mi polecili jakieś papierki w ZUSie załatwiać. Zamiast tego postanowiłem dostać biegunki. Zostałem w domu do końca tygodnia…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s