Można ślubować ubóstwo, a mimo to pozostać bogatym i nie chodzi mi tutaj o jakość sprzętu i standard lokali zajmowanych przez zakony. Salezemu też nie o to chodziło. Otóż można z ubóstwa, ch0roby, trudnego dzieciństwa zrobić sobie skarb, który usprawiedliwi wszelkie nasze podłości i uzasadni nasze lenistwo. I jeszcze na dodatek będzie stanowić ono o naszej wyjątkowości i szlachetności. Stanie się powodem do pychy, zamiast uczyć cierpliwości i pokory.
Ponadto świecki doświadcza ubóstwa najczęściej dlatego, że ono na niego spadło – zakonnik wybrał sobie ten stan życia. Osoba żyjąca w świecie, przyjmując ubóstwo, musi się zgodzić na przyjęcie wymagającej woli Boga.
Dlatego, według św. Franciszka, ubóstwo świeckich w tym jest cenniejsze od ubóstwa, które wynika ze ślubów, że trudno mu się stać przyczyną pychy. Za to bardzo często jest źródłem upokorzeń: bo dzieci sąsiada stać na świetny telefon, a moje nie; bo kolega z pracy w każdą zimę wyjeżdża z rodziną na narty w Alpy, a my jedziemy na ferie do babci na wieś; bo koleżanki ubierają się w sieciówkach, a ja i moi w lumpeksie (więc nawet jeśli markowe ubrania, to już niemodne), i tak dalej, i tym podobnie. Ponadto ubóstwo świeckich często też może powodować utratę znajomych, gdyż, na przykład, ich stać na kawę w drogiej kawiarni, a nas nie. Zakonnik zawsze może wtedy się zasłonić swoimi ślubami, świecki wychodzi na nieudacznika.
I ile razy przychodzi nam przychodzi nam przełykać gorzką pigułkę odpowiedzi: „Nie stać mnie”, to warto sobie przypomnieć, że „jesteśmy w dobrej spółce”, jak to ujął Salezy. Należał do niej Jezus, jego najbliżsi, apostołowie i całe rzesze świętych. Idąc ich śladem nie uciekajmy od proszenia o finansową pomoc i od przyjmowania jałmużny. Nie należy jej traktowac jako czegoś nam należnego, ale tez nie trzeba przed nią uciekać. Znów: otrzymujemy ją, aby przekazać ją dalej, kiedy my sami już staniemy na nogi. Zresztą, przyjmując ją, pozwalamy innym na rozwijanie cnoty miłosierdzia. To też cenne.
„Jeśli będziesz w ten sposób żyła wśród swego ubóstwa, będziesz bardzo bogata”.
To już ostatni wpis o Filotei na moim blogu, ponieważ wydawnictwo eSPe zdecydowało się wydać te komentarze drukiem. Bardzo dziękuję za wasze głosy w ankiecie pod poprzednim postem i zapraszam do zajrzenia do papierowej wersji, która będzie dłuższa i bardziej dopracowana redakcyjnie!
Jest radość! Z jednej strony będzie mi brakowało tu na blogu kolejnych wpisów Filotei, ale z drugiej strony ogromnie się cieszę, że ukaże się w wersji papierowej. Sam zresztą kiedyś to sugerowałem. Jak już będzie tak daleko, to daj koniecznie cynk, co bym mógł jakąś recenzję na jej temat popełnić 🙂
Pozdrawiam!
Na pewno dam znać 😀 Tak w podzięce za inspirację!
O tym, że nie jestem fanem Filotei już chyba wymieniliśmy opinie (ale od głosu się wstrzymałem, bo nic do rzeczy nie mają moje subiektywne odczucia) – ale czytam. I ten wpis mi się podobał – coś ważnego w nim ujęłaś, niezależnie od Salezego. Ten wątek warto byłoby pociągnąć – wiązkę wątków właściwie: ubóstwa niewybranego, ale też wszelkich innych, niewybranych i nieślubowanych „okoliczności ewangelicznych”.
To trochę a propos naszej wymiany zdań o poście. Moim zdaniem nie chodzi o to, by samemu panować nad postem, ubóstwem, samemu decydować o swoim posłuszeństwie (oksymoron), ale o umiejętność przyjmowania różnych sytuacji w życiu, bez ekscytacji sobą (i swoją „świętością”), trochę wedle słów Jezusa:
„Jezus im odpowiedział: Czy goście weselni mogą pościć, dopóki pan młody jest z nimi? Nie mogą pościć, jak długo pana młodego mają u siebie. Lecz przyjdzie czas, kiedy zabiorą im pana młodego, a wtedy, w ów dzień, będą pościć.”(Mk 2, 19-20).
Pozdrawiam
Cóż, prostota jest najlepiej punktowana w relacji z Bogiem 🙂 W tym prsotota przyjmowania tego, co życie przynosi.
Dzięki za sugestie!
Odpozdrawiam!
Ja też nie jestem fanką Filotei. Temat pomocy to trudny temat. Ważne, by pomagając nie dać się wykorzystać. Bo niestety spotyka się w życiu egoistów albo ludzi nastawionych roszczeniowo. Czasem takich, którzy mają pieniądze, ale wygodnie jest się wysługiwać innymi, a od siebie w analogicznej sytuacji nie wymagając nic i do niczego nie czując się zobowiązanym. Jeżeli chodzi o proszenie o pomoc w takim znaczeniu, żeby ktoś , w moim przypadku, dał mi wędkę a nie rybę to przyznam się szczerze mam złe doświadczenia.
Natomiast jeśli chodzi o posty i wszelkie formy wyrzeczeń, o których pisze Bohjan. To nie należy tych rzeczy traktować jako pokaz świętości. Niektóre rzeczy można robić dyskretnie, a niektóre służą wybitnie naszemu dobru. Z efektów można być dumnym, a nie pysznym. Myślę, że jest różnica między pozytywnie rozumianą dumą a pychą.
Suplement – akurat ten wpis mi się podobał. Podobnie jak Bohjanowi. Też mnie nie strać na drogie kawy. Na przykład w Starbuks. Jeśli chodzi o lumpeksy to spokojnie można się tam dobrze ubrać. Choć to wymaga czasu i łutu szczęścia. Owszem miałam koleżankę ogłupiałą na punkcie bogatych znajomych. Nie wyszła na tym dobrze, choć jej samej powodzi się nieźle. Aczkolwiek bogaci znajomi potrafią zepsuć humor albo ci co aspirują. Swoim zachowaniem, nonszalancją, czasem chamstwem.
Mnie ci nastawieni roszczeniowo doprowadzają do białej gorączki, szczególnie jeśli wcale nie są w najgorszej sytuacji, tylko aspirują. Wrrr.
Podoba mi się to rozróżnienie między pycha a dumą 🙂
A w ogóle, choć jestem facetem, to się zawsze wzruszam, ilekroć myślę o rodzicach, którzy choć bardzo kochają swoje dzieci czują smutek i troskę z powodu tego, że wydaje im się, że nie mogą tym dzieciom zapewnić wszystkiego, co by chcieli.
Dziś szczególnie pozostaję w solidarności z wszystkimi, których miłość obciążona jest jakimiś troskami, żalem, niemożnością, niespełnieniem, niezrozumieniem, wyobcowaniem, wszelką biedą – każdego, kto się tak czuje, najserdeczniej pozdrawiam.
🙂
paradoksologia i trudne sprawy
– bo można mieć wiele (kasy itd) a być biednym (godnym pożałowania) albo ubogim (ufającym Bogu).
– albo nie mieć wiele (kasy itd) ale być zachłannym, zazdrosnym, oblizującym się albo bogatym (łaską, dobrem, życzliwością).
Nie do końca potrafię zrozumieć sformułowanie „osoba żyjąca w świecie” – oczywiście wiem o co chodzi – ale wynika z tego sformułowania jakby pozostali (nieżyjący w świecie) księża, mnisi, mniszki itd. żyli na innej planecie. A są na planecie Ziemia i są grzeszni czasem tak jak ja i są święci tak jak Ty, haha. A może żyją w innym świecie zwłaszcza ci święci!
Simul iustus et peccator
Hm, ale powiedz mi jak inaczej określic osobę świecką (które to słowo nota bene poczhodzi wlasnie od słowa „świat”;) )? Wiem, że kodeks dodatkowo jeszcze miesza, bo definiuje laika (świeckiego) jako kogos bez święceń, więc bracia zakonni i siostry są świeckimi osobami. Masakra jakaś z tymi definicjami i pojęciami 🙂