Jak baba z chłopem

Tak sobie przeczytałam tekst o. Oszajcy SJ („Na chłopski rozum rzecz biorąc”) w lutowym „W drodze” i tak sobie myślę, że autorowi myli się lekarstwo z chorobą.

Z zawikłanej, iście kazuistycznej, argumentacji, udało mi się (mam nadzieję, że poprawnie) wyprowadzić wniosek, iż autor uznaje, że ludzie niech sobie wierzą, jak chcą, byle wierzyli. Kościół stał się formalistycznym sędzią, który nie wnika w serce, tylko bezwzględnie egzekwuje, a ludzie dla świętego spokoju ulegają. Nie angażując się zbytnio.

No tak. A czy jest jakikolwiek sposób na zaangażowanie dorosłego, wolnego człowieka w relację, jeśli on sam nie zechce się w nią zaangażować? Nie pisze tu nic nowego czy twórczego. Tak sobie stawiam retoryczne pytania. Bo zawsze oczywiście można zmanipulować, ale wtedy Kościół staje się sektą a wmanipulowani wcześniej czy później albo odejdą, albo staną się cyniczni.

Jako przykład bezduszności instytucji pojawiają się m.in. imieniny w Wielki Post. Z jednej strony ojciec wskazuje na to, że warunkiem dojrzałego zaangażowania w praktyki religijne i przyjęcia norm moralnych jest głęboka relacja z Bogiem i tej relacji ma to zaangażowanie i przyjecie służyć, a z drugiej sugeruje, żeby, jak juz się ma to prywatne święto w Wielkim Poście (biedni Józefowie!), wziąc dyspensę i pobalować z przyjaciółmi. Tylko tu mój mały Wewnętrzny Inkwizytor zaraz wyskakuje z pytaniem: „A zachowanie postu w Wielkim Poście nie służy przypadkiem zachowaniu i wzmocnieniu relacji z Bogiem? A imienin czy urodzin nie da się przełożyć na okres wielkanocny?”

No właśnie. Bóg dał mi te 40 dni, żebym wyciszyła się, potowarzyszyła Mu w drodze do Jerozolimy, spotkała Go, nawróciła się. Prosi mnie, żebym dała Mu ten czas. A ja co? A ja w imię cytatu: „Bądźcie miłosierni, jak Ja jestem miłosierny” radośnie Go, przepraszam – Jego propozycję, khem…, ignoruję.  To jakby mąż uzasadniał brak rozmów z żoną stwierdzeniem: „Ale przecież my z żoną mamy taką głęboką relację…”

Współczesność choruje na ostrą postać choroby Co_Mi_Jeszcze_Możesz_Dać oraz Zespół Agresywnego Reagowania Na Wymagania. Objawiają się one utratą zdolności do dawania. Jak już, to się raczej „inwestuje”.  I jak interes wygląda kiepsko (a tak może wyglądać oferta Kościoła, jeśli ktoś ucieka przed zmierzeniem się z faktem własnej śmiertelności i nie wierzy w zmartwychwstanie), to wycofujemy udziały. Jeszcze trzyma nas coś kulturowo, ale przy najmniejszym kryzysie uciekamy.

Tego nie leczy się dawaniem. To leczy się stawianiem granic i jasnym nazywaniem swojego stanowiska. I Kościół to robi w swoim nauczaniu. Granice bolą, zmuszają do stawiania pytań, generują kryzysy. Ale bez kryzysów nie ma szansy na rozwój. Niektórzy odejdą. Niektórzy, którzy powinni odejść, zostaną. Ale grunt, żeby nie zasypiali, żeby kryzys trwał.

Bo jak przyjdzie Pan, to, jakby to ująć, będzie już ciut za późno…

13 myśli nt. „Jak baba z chłopem

  1. Uwaga o inwestowaniu, które wypiera dawanie, na trwale pozostawiła zmianę w moim układzie neuronalnym 🙂 Słowo-klucz: inwestować (czasem także w wiarę i relację – he, he). Jego wyłapanie ogromnie wiele mówi o naszym świecie – respect Sokole Oko 😉

    Ale to:
    „Bóg dał mi te 40 dni, żebym wyciszyła się, potowarzyszyła Mu w drodze do Jerozolimy, spotkała Go, nawróciła się. Prosi mnie, żebym dała Mu ten czas. (…)/ radośnie Go, przepraszam – Jego propozycję, khem…, ignoruję. ” brzmi dla mnie hipermetaforycznie. Nie wiem, o co chodzi, jak ktoś tak mówi, a przecież staram się wierzyć; cóż powiedzieć o niewierzących? Nie wiem, kiedy i jak B. dał, mi, 40 dni, prosi mnie, żebym dał(a) Mu ten czas; nie wiem, co znaczy towarzyszyć Mu w drodze do Jerozolimy tu i teraz (no, to może jeszcze jakoś tak)…

    bałwanek pozdrawia 😉

    • Prosze się tu nie kamuflować, żaden z Pana bałwanek! Przynajmniej pdo względem intelektualnym 😀 Tak, to zdanie jest metaforyczne i moze w takiej wersjji je zostawię, bo nie mam czasu na rozwijanie. A, tak zagwozdka 😀

    • Dać Mu 40 dni. Można sobie tak zinterpretować, żeby dać Mu swój wysiłek, który będzie służył naszemu prywatnemu zmartwychwstaniu. Na przykład skąpiec może w ten czas odkładać jakąś – nawet drobną – kwotę, by na koniec wpłacić ją na zbożny cel, pijący może ograniczyć alkohol jak nie przez cały czas postu to choćby zredukować dni z alkoholem, złorzeczący na ludzi może znaleźć modlitwę, którą będzie odmawiał za innych w wyznaczonych przez siebie dniach w Wielkim Poście, opasły może w ten czas wyznaczyć sobie domowe godziny z gimnastyką, łakomczuch może zrezygnować bądź ograniczyć to co lubi jeść, egoista może pomodlić się za cierpiących choćby w wyznaczone sobie dni w Wielkim Poście.

  2. Czy Bóg potrzebuje czegoś od człowieka czy raczej człowiek potrzebuje czegoś od Boga tyle, że może to dostać na pewnych warunkach? Te warunki każdy widzi po swojemu. Może ktoś uważać, że wystarczy wierzyć w Boga i być dobrym człowiekiem i może nie trzeba aż tak angażować się w kult, posty, sakramenty, modlitwę i czytanie Pisma Świętego, życie Kościoła, który ustala jakieś normy życia moralnego i religijnego. Może ktoś uważać, że nie trzeba aż tak eksponować wiary i być świadkiem prawdy, w którą wierzy się po swojemu, niezbyt rygorystycznie podchodząc do tematu religii. Kto przyjął sakrament chrztu świętego w Kościele tego obowiązuje prawo kanoniczne, ma pewne prawa ale też obowiązki. I z tych praw rezygnuje rezygnując też z obowiązków. Po prostu nie wierzy w Jeden Święty Powszechny Apostolski Kościół, ot co. I może też nie wierzy, że to jest istotną przeszkodą w otrzymaniu zbawienia… Zwłaszcza, że ci praktykujący, zaangażowani w kult nie są wcale przez to lepsi od tych pływających stylem dowolnym za burtą Arki Przymierza.

  3. No proszę. A mnie akurat w tym roku urodziny przypadają w Popielec 🙂 I chociaż szkoda, że przepadnie przy okazji święto Katedry św. Piotra, to jednak nie czuję się jakoś z tego powodu szczególnie uciemiężony 🙂

  4. „Głęboka relacja z Bogiem” – hm, kto jej nie chce, ręka w górę.
    Tylko czy jedynie przez Kościół i w Kościele?
    I czy jedynie w rytmie powtarzalności obchodów świąt, uroczystości?, dorocznej cykliczności liturgicznej? w czasie obciążonym liturgicznie? (cykl roczny, tygodniowy, dzienny?…)
    Czas religijny jest niepowtarzalny czyli inaczej mówiąc – nieodwracalny a życie indywidualnego chrześcijanina, naznaczone jednorazowymi sakramentami ma charakter niecykliczny.
    Czas powtarzalny wnosi ład, spokój, porządek, gdy tymczasem narodzenie na nowo to najczęściej sytuacja nagła, nie do zaplanowania…
    Post, Wielki Post, Śmierć Jezusa, Jego Zmartwychwstanie, życie na ziemi, misja, to Jedna Wielka Całość. W Poście Wielkim nie możemy zapominać o Zmartwychwstaniu i radości Poranka Wielkanocnego.
    A może te nasze urodziny i imieniny Bóg także dał? I w takim właśnie czasie?
    I są one symbolam, a czy symbole możemy sobie tak bezkarnie zmieniać, przesuwać?…
    ***
    Przeczytałam ten artykuł Oszajcy:
    http://miesiecznik.wdrodze.pl/archiwalne/2012/numer-24622012/na-chlopski-rozum-rzecz-biorac/?print=1&cHash=00435c6029fc571fa161fc254b7d9ff3
    Dobrze mi się czytał.
    Lubię Oszajcę
    I Hryniewicza.
    Nauczyli mnie radości wiary i nie dogmatyzowania tego co niezamknięte, nienazywania Nienazwanego i mnóstwa innych spraw.
    I widzę, słyszę tu na wsi, gdzie mieszkam, jak ludzie chodzą w niedzielę na mszę, najczęściej dlatego, żeby nie mieć grzechu i nie pójść do piekła.

  5. I jeszcze jedno bym chciała napisać. Na temat tego milczenia.
    Z małzonkiem.
    Niedawnośmy własnie tak milczeli do siebie. Czasem tak bywa, jakiś taki czas kryzysowy, ale trzeba potraktować takie milczenie jako jeden z elementów wspólnego zycia, pełnego głębokich, przeróznych relacji.
    ***
    Piszesz, ze: „…bez kryzysów nie ma szansy na rozwój”.
    Myślisz, ze dotyczy to też kryzysów europejskich? światowych? finansowych?
    Napisz, ze tak.

  6. Właśnie czytam o Yunusie – pokojowym nobliście i to on odpowiedział mi w sporej mierze na temat obecnych kryzysów . Się dzielę:
    http://biznes.onet.pl/muhammad-yunus-kryzys-jest-matka-mozliwosci,18491,5013858,1,news-detal
    A to cytat z tego artykuliku: „Kiedy widzisz kryzys, wiesz, że musisz coś zmienić. Bo kiedy nie ma kryzysu, nic wtedy nie zmieniasz, gdyż wszystko działa. Ale kiedy jest kryzys, on daje nowe możliwości do zmian” – powiedział „bankier ubogich” Muhammad Yunus podczas spotkania z dziennikarzami we wtorek w Warszawie.
    Pozdrowienia dla wszystkich

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s