Amerykańscy uczeni odkryli co następuje:
„Zespół naukowców z University of Maryland pod kierownictwem prof. Richarda Lichensteina, przeanalizował ilość wypadków z USA, w których poszkodowanymi były osoby używające słuchawek. Jak się okazało, liczba poważnych zranień, niejednokrotnie kończących się kalectwem, odniesionych przez osoby noszące słuchawki – zarówno douszne, jak i nauszne – wzrosła w ciągu ostatnich 6 lat przeszło trzykrotnie. W większości przypadków samochody, pociągi kolejek podmiejskich, kolei bądź metra, które brały udział w wypadku, używały klaksonów. Jednak ich dźwięk nie był słyszany przez ofiary. (…) Rozproszenie spowodowane użyciem urządzeń elektronicznych zostało określone przez nich [badaczy] jako „nieintencjonalna ślepota”, polegająca na tym, iż zbyt wiele bodźców powoduje zaburzenia alokacji w mózgu (podkr. moje)” źródło.
To zapiski z roku 2011.
A tu współbrzmiąca z tym diagnoza z roku 1930 – któżby, jak nie G.K. Chesterton:
„People are inundated, blinded, deafened, and mentally paralysed by the flood of vulgar and tasteless externals, leaving them no time for leisure, thought, or creation from within themselves”.
[Ludzie są zalani, oślepieni, ogłuszeni i umysłowo sparaliżowani powodzią banalnych i pozbawionych smaku bodźców płynących z zewnątrz, które nie pozostawiają im czasu na odpoczynek od obowiązków, myślenie lub stworzenie czegoś własnego”]
Ogłuszamy się, paraliżujemy i oślepiamy, bo wydaje nam się, że dzięki temu uciekniemy od konieczności śmierci albo przynajmniej śmierć będzie mniej bolesna. Jednocześnie jednak nasza kultura jest kulturą cytatologii i copy-paste’a, co znaczy, że jest bezpłodna. Zajmuje się jedynie generowaniem kolejnych, ogłuszających bodźców. Uciekamy od śmierci, pędząc w jej ramiona. I nawet nie słyszymy ostrzeżenia, że się do niej zbliżamy.
Nie chcemy słyszeć.
Ciekawe, że Chesterton dotarł do tego wniosku bez wieloletnich badań. Widocznie zapewnił sobie wystarczającą ilość czasu na odpoczynek, myślenie i twórczość, bez zastanowienia rezygnując z niewystarczająco ciekawych bodźców. Co ja jeszcze robię w tym internecie? 😀
Ogłuszam się słuchawkami świadomie: w autobusach, supermarketach etc. Bo wole słuchać Les Miserables, All Angels (polecam!) albo czytanek hebrajskich niż paplania o tylnej części Maryni (tu przodują autobusy) czy płytkiej, komercyjne papki („drodzy klienci, zapraszamy do skorzystania z hipers-super promocji….)
Paradoksalnie, bardziej mnie to wycisza.
Czyli usuwasz za pomocą słuchawek nadmiar bodźców. Ciekawe, paradoksalne wykorzystanie 🙂
Irytująca celność TWOICH spostrzeżeń 🙂
Spadam stąd w gorzkim nastroju, że od kilku godzin miast zajmować się, to się odejmuję/wyjmuję/zejmuję, ble… 😦
No i niechcący dodalam ci goryczy – mam nadzieję, że wybaczysz 😀
To ostatnie zdanie pytające warte jest zastanowienia. Dzięki Bogu nie wszyscy mają czas i warunki do przesiadywania non stop na kompie on line ale bardzo dużo ludzi jest uzależnionych od tej formy egzystencji i przymusu autopromocji, dzielenia się swoimi wrażeniami i przekazywaniem informacji na swój temat tak naprawdę nie wiadomo komu i po co. To jakaś nieudana imitacja życia, przyjaźni i miłości, relacji z ludźmi dla których nie mamy czasu i którymi wcale nie interesujemy się dokładnie tak samo, jak oni nie interesują się nami. Wystarczy na miesiąc wyłączyć się z sieci aby sprawdzić poziom frustracji i poczuć efekty zespołu odstawienia. To też forma ascezy. Ale każde uzależnienie będzie bronić się racjonalnym tłumaczeniem konieczności trwania w nałogu, tworzyć ideologię dla tego, co podstępnie ma zniszczyć w nas.
„copy-paste’a”? PANI REDAKTORRRR!!! (krzyk zamierzony)
potworek tez zamierzony :]