Filotea uczy się od żywiołów

Lubiłam palić w piecu lub pod kuchnią. Szczególnie rozpalać ogień, bo wymagało to sztuki i znajomości pieca; tego jak ułożyć drewna i jak szeroko uchylić drzwiczki, żeby ogień się rozbuchał a nie został zagaszony podmuchem przeciągu. Fascynowało mnie posiadanie władzy nad żywiołem tak potężnym, że zdolnym zniszczyć wszystko wokół, a tu pozwalającym nad sobą panować i będącym usłużnym wobec tego, kto traktował go z szacunkiem i znajomością rzeczy. Trzaskające szczapki drewna, zapach palonej wiśni (to przy wędzeniu wędlin) lub dębiny (to zimowe dogrzewanie domu), dymna, niska woń płonącego węgla. I taniec płomieni – światła i ciepła.

Salezy używa dwóch innych obrazów:  rzeki i deszczu (zdecydowanie hydrologiczne preferencje), ale ich wymowa jest ta sama. Spokojna rzeka nosi na sobie okręty, delikatny deszcz nawadnia wyschniętą ziemię. Ale niech tylko rzeka zamieni się w rwący potok a deszcz w ulewę – to, co daje życie, stanie się posiewem śmierci. Podobnie z naszym działaniem: „Pilność i staranność, z jakimi winniśmy wykonywać nasze sprawy jest rzeczą całkiem różna od troskania się, niepokojenia i niecierpliwości”. Mamy wykonywać przypadające nam zajęcia starannie i gorliwie, jednak bez gorączkowego pośpiechu. Trzeba nam wykorzystać nasze siły na budowanie dobra, jednak do tego trzeba nam nałożyć sobie cugle a precyzyjniej nauszniki, które wytłumią głos syczący do ucha: „Szybciej, szybciej, więcej, więcej!”

Nie. Na miarę naszych sił i nie więcej.  W codzienności nie więcej. Są momenty, kiedy potrzebny jest pożar i ulewa, jednak na co dzień wystarczy ogień w piecu i spokojny deszczyk od czasu do czasu.

Zwłaszcza, że codzienność przypomnia często rój much (kolejny genialny obraz św. Franciszka): mamy do wykonania małe sprawy, ale jest ich tak wiele, że wpadamy w psychiczną i emocjonalną kręciołkę. Jedną muchę się przekona packą, żeby opuściła miasto pierwszym autokarem (że tak tu sie podeprę autorytetem nieśmiertelnych Potem-ów), ale całe stado potrafi zmusić ofiarę do przemiany w wiatrak nieustająco acz bezproduktywnie machający rękami. Słowo-klucz: bezproduktywnie.

Dobrze, więc jak sobie poradzić? Czy istnieje jakiś duchowy muchozol?

Muchozol nie, ale pewna praktyka tak. Salezy pisze, że trzeba wrócić do dziecięcej praktyki spacerowania z rodzicem za rękę. Jak roczne dziecko, idąc jeszcze niepewnie, aby móc zbierać poziomki czy inne smaczności, trzyma dla pewności rodzica za rękę, tak i nam trzeba zaufać Bogu i nasze działania oddawać Jemu. Bo jeśli puścimy Jego rękę (zaprzestaniemy modlitwy „bo szkoda czasu”, darujemy sobie lekturę Biblii „bo są ważniejsze rzeczy”, zamienimy czas przeznaczony na spotkanie z Nim na oglądanie tv „bo trzeba się jakoś zresetować”), to jak ten roczny dzieciaczek wcześniej czy później, boleśnie lub mniej boleśnie upadniemy.

A co, kiedy natłok spraw rzeczywiście nie daje nam szans na poświęceniu Bogu nawet chwili? Wtedy trzeba poświęcić Mu dwie. Trzeba się w Niego wpatrzeć, jak żeglarz płynący do dalekiego miejsca, który częsciej patrzy w niebo niż szuka na horyzoncie ziemi. Bo to niebo go zaprowadzi. I nie chodzi o zaniedbanie obowiązków, ale stałą pamięć o  Jego obecności przy nas, nawet przy przewijaniu noworodka czy n-dziesiątym tłumaczeniu babci z Alzheimerem, że dziadek zginął w 45-tym i w związku z tym nie mógł przed chwilą dzwonić. Wtedy zdarzają się chwile jak łyk źródlanej wody: zachwyt widokiem za oknem, piękna melodia w radio czy delikatne migotanie w mlecznym, zimowym świetle padającego z nieba srebrzystego konfetti zmrożonego deszczu. Chwile-uśmiechy Boga.

Po wskazaniu na to, że mamy pracować pilnie, lecz z pokojem w sercu, Franciszek Salezy przechodzi do omawiania trzech rad ewangelicznych. Zaczyna od ich wymienienia oraz zdania pokazujacego, że pewne kwestie nigdy się w Kościele nie zmieniają: „Bo wielka zachodzi różnica między stanem doskonałości a doskonałością. Wszyscy biskupi i zakonnicy są w stanie doskonałości, a nie wszyscy są w doskonałości. Co, niestety, aż nadto uderza nas w oczy” (cóż, napisał to biskup, jak widać, dobrze siebie znał 🙂 ). Po tej radosnej konstatacji stwierdza, że ostatecznie nie tyle liczy się ślubowanie rad, co faktyczne życie nimi, po czym przechodzi do omawiania tego, jak realizować posłuszeństwo.

Rozróżnia posłuszeństwo konieczne i dobrowolne. Nie oznacza to, że konieczne nie jest dobrowolne – chodzi o wskazanie, że są realcje, które nakładaja na nas wymóg posłuszeństwa osobom, którym posłuszeństwo bywa dla nas trudne. To nasi przełożeni w pracy, rodzice, rządzący krajem. Czysto dobrowolne posłuszeństwo to takie, w którym nie ma zewnętrznej zalezności, która nas do tego posłuszeństwa zmusza; sami wybieramy, komu jesteśmy posłuszni.

Salezy stawia bardzo wysokie wymagania: „słodko bez oporu, łatwo bez ociągania się, wesoło bez dąsów”. I to nawet wtedy, kiedy posłuszeństwo jest dla nas twarde i cierpkie. Kiedy gryziemy wędzidło, jakbyśmy żuli gardło naszego przełożonego. Wysoka poprzeczka. Wysoka po to, byśmy mieli do czego równać, czasem całe życie. W takich chwilach warto sobie przypominać zdanie, którym Salezy kończy ten podrozdział: „Błogosławieni posłuszni; albowiem Bóg nigdy nie pozwala, aby zbłądzili”.

2 myśli nt. „Filotea uczy się od żywiołów

  1. To trzeba ćwiczyć żeby było „słodko bez oporu, łatwo bez ociągania się, wesoło bez dąsów”. Nieposłuszeństwo nie opłaca się jest drogą dłuższą i cięższą niż prosta chociaż czasami odpychająca droga posłuszeństwa prowadząca człowieka do celu, którym jest jakieś konkretne dobro i odpowiedzialność za nie. Ale satysfakcja z przymuszania się do dobra jest gwarantowana. Sukces staje się motywacją. Człowiek uczy się, że radość i pokój w sercu jest nagrodą. Pozornie coś tracimy na posłuszeństwie lecz ta pozornie utracona wolność szybko okazuje się tylko egoizmem. Zyskiem płynącym z posłuszeństwa jest nie tylko poznanie prawdy ale też nasz udział w niej. A to ma pewną cenę, niestety.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s