Temat zapowiada sie dłuższy, więc dzis tylko wprowadzenie – nieco o pokorze zewnętrznej. Franciszkowi Salezemu nie chodzi tu o pozorna pokorę, wyrażająca się jedynie zewnętrznymi przejawami. Ma na myśli szukanie chwały w tym, co (nomen omen) powierzchowne:
„Są tacy, co pysznia się swoim wierzchowcem, piórem u kapleusza albo wykwintnym strojem. Czy to nie głupota? Bo jeżeli jest w tym w ogóle jakaś chwała, to należy sie ona nie im, ale koniowi, ptakowi czy krawcowi. O, jak nędzny musi być ktoś, kto pożycza sobie czci od bydlęcia, od piórka albo od swojej sukni”
Cytat tak soczysty, że aż kapie dosadnością i celnością uwag. Równie mocno obrywa się tym, którzy chełpia się stylizacją swojego stroju, towarzyskim obyciem, pozycją naukową czy wyglądem (tych ostatnich Salezy porównuje do pawi, które popisując się swoim ogonem jednocześnie odsłaniają z tyłu co nieco a w zasadzie wszystko). Pogoń za ludzkim poklaskiem ostatecznie sprawia, że jedyne, co się osiąga, to śmieszność i litość: „Bo cześć, która jest piękna, gdy jest ofiarowywana, staje się bezecna, gdy się jej wymaga, poszukuje, żebrze”.
I nie chodzi teraz o to, by odrzucać czy negować dzierżawione łaski: wyczucie w stroju, delikatność obycia i dobre wychowanie, intelektualne zdolności czy tytuły zdobyte ciężką pracą i odciskami na pośladkach (piszę to z punktu widzenia humanisty, pewnie specjaliści z innych dziedzin odciski mają w innych miejscach 😀 ). Każdy ma zajmować miejsce sobie należne a tajemnica tkwi w tym, co uznajemy za ostateczny cel swoich działań. Czyt. kto jest naszym ostatecznym sędzią: ludzie czy Bóg? Jeśli Bóg, to będziemy się starać o to, by pełnić Jego wolę. Będziemy szukać przede wszystkim dobra, prawdy, agape. Jeśli temu poszukiwaniu będzie towarzyszyła chwała ze strony ludzi – dobrze. Jeśli nie będzie towarzyszyła – drugie dobrze (to drugie wytłumaczę w następnym odcinku).
Najważniejsze jednak to pamiętać, że jest „pewien mały ptaszek, który ma dar odstraszania swoim piskiem i wzrokiem ptaków drapieżnych (…) Tak i pokora odstrasza szatana i zabezpiecza w nas łaskę i dary Ducha Świętego”. A hodowlę tego ptaszęcia zaczyna się od przyjrzenia motywacjom swoich działań. I temu czy przypadkiem nie uzależniliśmy się od skrzętnie poszukiwanego kadzidła, którym nam inni kadzą – zarówno z własnej woli, jak i nieco przez nas do tego przymuszeni…
Pani Elu, jak zwykle mądrze, pięknie i smakowicie. I tak bardzo dla mnie. Literki aż wyskakują z tego tekstu. Takie prawdziwe! Cip, cip, ptaszku pokory!