Przekora jest potrzebna w życiu, nie należy zaniedbywać nauki o sprzeciwie. A mówiąc bardziej uczenie a mniej poetycko – agere contra! Działaj przeciwnie do swoich wad: jesteś uparty? Ćwicz posłuszeństwo! Jesteś chciwcem (lub skąpcem – to ta paskudniejsza twarz chciwości)? Ćwicz się w hojności! Jesteś popędliwy? Ćwicz się w arytmetyce, licząc do 100 zanim zareagujesz!*
I na początku twojej drogi może się zdarzyć, że popadniesz w bład, biorąc za zaletę to, co jest wadą, tyle że mniejszą od poprzednich. Święty Franciszek przytacza tu przykład kierowania się w życiu duchowym lękiem, czyli zbliżania sie ku Bogu ze strachu przed potępieniem a nie z miłości. Nie jest to postawa doskonała, ale jest doskonałym startem (bo w ogóle zakłada zbliżanie się do Boga) do wypracowania takiej postawy. Korzystając z metafory autorstwa ks. Tischnera: ta osoba jest już w pociągu jadącym we właściwym kierunku, ale jeszcze nie do końca wie, jak się ma w tym pociągu zachowywać.
„Winniśmy, miła Filoteo, dobrze sądzić o tych, co ćwiczą sie w cnotach, nawet przy jakichś niedoskonałościach: bo tych i Świętym nie brakowało. A co do nas samych usiłujmy ćwiczyć się w cnotach nie tylko wiernie, ale i roztropnie. A w tym celu idźmy za radą Mędrca Pańskiego: byśmy nie polegali na roztropności własnej, a na radzie danych nam od Boga przewodników”.
I tu następuje mocne przypomnienie, co jest celem wszelkich ćwiczeń. Salezy ostrzega: nie chodzi o osiąganie stanów mistycznych. One są darem, nie jesteśmy w stanie ich wypracować. Co prawda można odlecieć głodując i ćwicząc się dyscyplinami (metoda dłuższa) lub jedząc grzybki (metoda instant), ale ze zjednoczeniem z Bogiem niewiele to będzie miało wspólnego. „[O] takie łaski prosić nie należy, bo nie są one wcale potrzebne do dobrego służenia Bogu i do kochania Go – a to ma być jedynym naszym pożądaniem”.
I dla utrwalenia:
„… do dobrego służenia Bogu i do kochania Go – a to ma być jedynym naszym pożądaniem”.
Osobiście wymieniłabym te cele w odwrotnej kolejności (najlepiej Bogu się służy, kiedy się Go kocha), ale nie będę drobiazgowa (perfekcjonizm jest obcy mojej naturze jak niechęć do kawy i słodkiego). To jest nasz cel.
„Tak zaiste, Filoteo, bo ten Król Chwały nie płaci swoim sługom wedle dostojności służby, którą im powierza, ale według miłości i pokory, z jaką oni swoje służby spełniają”. I zgodnie z tym założeniem cnoty, które św. Franciszek poleca przede wszystkim ćwiczyć, stanowia katalog pozornych drobiazgów: cierpliwość, ubóstwo, czystość, czułość i wyrozumiałość dla bliźnich, znoszenie ich niedoskonałości, pilność w obowiązkach i święta gorliwość. Wbrew swojej małości, to one wlaśnie decydują o tym czy nasze serce będzie sie uczyło słyszeć i rozpoznawac nieomylnie głos Wołającego. W tym fragmencie Filotea zyskuje wyraźną twarz Małej Tereski, świętej od małej drogi, „niższej, lecz dla nas pewniejszej”.
Strategia pracy nad wymienionymi „drobiazgami” już w następnych odcinkach!
Od siebie dodam tylko, że podczas pracy nad doktoratem odkryłam w 1 Tm fragment, który mi dał bardzo do myślenia, jeśli chodzi o pobożność, praktykowanie i „duchowe wzloty”. Święty Paweł tak pisze do swojego duchowego syna: „Jeśli zaś ktoś nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, [ten] wyparł sie wiary i gorszy jest od niewierzącego „(1Tm 5,8). Pierwsi są ci, którzy są mi powierzeni i to stosunek do nich będzie moim najlepszym świadectwem wiary. Jeśli zaś nie przyjmę i nie wypełnię tego obowiązku, będę jak apostata. Jeśli przypomnimy sobie, że w pierwotnym Kościele apostazja, obok nieczystości i zabójstwa, byla grzechem, który trzeba było odpokutować publicznie; grzechem ciężkim, to obraz ten staje się bardzo wyrazisty. Najbardziej pobożne praktyki i „głebokie” przeżycia są niczym wobec codziennego zmagania o to, żeby jednak uśmiechnąć sie do męża, któremu ma się ochotę skopac pośladki, albo zająć się niemowlakiem cierpiącym z powodu kolki, chociaż najchętniej przekręciłoby sie klucz w zamku i zostawiło małego „wyjca” sam na sam ze ścianą.
Do osiągnięcia palmy męczeństwa nie potrzebujemy stosu, krzyża czy miecza. Czasem rodzina wystarczy. Może to mało spektakularne, ale równie skuteczne.
* Wyliczanka zainspirowana konferencjami ks. Grzywocza pt. „Uczucia niekochane”. Polecam, ciekawe przemyślenia i dobrze się słucha, bo to na płytce wyszło.
Święte słowa, Pani!
Czasem rodzina jest największym wyzwaniem i to nie jest ironiczny komentarz.
Z niecierpliwością czekam na kolejne części cyklu. Rodzina za to robi piekło w łazience, strzygąc sobie włosy maszynką elektryczną….
uściski z domu wariatów
odściskuję! 🙂
Obok twarzy Teresy z Lisieux wyraźnie widać tu także twarz Ignacego z Loyoli! Jego zasada „agere contra” to jedna z najważniejszych reguł postępowania, zwłaszcza w tak zwanych okresach strapienia. Także wyrażony przez św. Franciszka cel działania (dobre służenie Bogu i kochanie Go) znakomicie pokrywa się z ignacjańskim założeniem Fundamentu Ćwiczeń Duchownych („człowiek został stworzony, aby Boga, naszego Pana, wielbił, okazywał Mu cześć i służył Mu – i dzięki temu zbawił duszę swoją”).
Twoje przestawienie kolejności wymienionych celów, droga Filoteo, także zgodne jest ze wskazaniem św. Ignacego, który wskazuje następującą triadę: lepiej poznać Boga, aby bardziej Go pokochać, a przez to doskonalej Mu służyć.
No cóż, rekolekcje ignacjańskie jedna zostawiają ślad w człowieku… 😀 Po czterech Tygodniach już nikt nie jest taki sam, oj nie!
Dzięki za dopowiedzenie!
A o kogo ma troszczyć się singiel? Sam kwili jak niemowlę pozostawione same sobie i nie ma nikogo, kto pogłaszcze go. Coś za coś. Ktoś jest komuś powierzony ale to działa w obie strony. Mamą też trzeba się potem zająć. Do tego nie trzeba wielkiej, heroicznej wiary. Wystarczy zwyczajna przyzwoitość, ewentualnie zupełnie zwyczajna miłość. Ateistom wychodzi to nawet lepiej. Każdy pretekst jest dobry, by być egoistą, nawet wielka miłość do Boga, fascynujące relacje z Tajemnicą.
Singile ma do troszczenia się innych ludzi, zresztą brak męża i dzieci nie oznacza automatycznie braku rodziny: pozostają jeszcze rodzice, rodzeństwo etc., etc., 😀
No właśnie o tym mówię ale zazwyczaj dorosłym rodzeństwem nikt nie opiekuje się o mają swoje rodziny a rodziców powierza się komuś innemu, najlepiej jakiemuś altruiście.