Z dzisiejszego hymnu Godziny czytań:
Gdy nadszedł koniec dawnego porządku
I nowa ziemia rodziła się w bólu,
Stanąłeś, ojcze, na czasów granicy,
By chronić dobro.
Kiedy usłyszałam, że nowy papież chce nosić imię „Benedykt”, w głowie wyświetlił mi się właśnie ten fragment. Myślę, że Benedykt XVI doskonale wiedział kogo chce naśladować i wybrał bezbłędnie.
Święty Benedykt najpierw się zbuntowal przeciwko światu, odrzucając jego naukę a przede wszystkim kulturowe normy, czyli w późnym cesarstwie rzymskim de facto brak norm. Tak po prostu wstał i wyszedł z zajęć.
Jego stanięcie na granicy czasow nie było na sposób konfrontacji: zawołaniem benedyktynów jest „Pokój”. I radość. Benedykt byl człowiekiem ładu i harmonii, łagodnym i jednocześnie konsekwentnym. Z Reguły bije szacunek dla ludzkiej słabości z jednoczesnym wskazaniem: „Ale stać cię na więcej!”. Kandydatów do życia zakonnego kazał kilkakrotnie odpędzać od furty lub wyrzucać z nowicjatu, aby przez swoją wytrwałość w powracaniu wykazali prawdziwość swojego powołania i pokorę. Bo też porywali się oni na wielkie wyzwanie – nie zapomnę tego ścisku serca, kiedy słyszałam, jak znajomy ślubuje usque ad mortem wspólnocie. Czy jest coś bardziej zmiennego niż wspólnota? I ślubować, że się pozostanie w niej aż do śmierci? Bez względu na to, jacy przyjdą bracia i jak zmienią się ci, którzy juz w niej są? Szaleństwo.
Jednak to właśnie ta stałość była siłą mnicha z Nursji. „Przez wytrwałość ocalicie wasze życie”. I nie tylko wasze, ale też sporej części kultury umierającego świata. Nie przez użycie siły czy głośny krzyk, ale przez wytrwałość.
Niedługo przed smiercią Bóg objawił świętemu, że klasztor na Monte Cassiono zostanie splądrowany przez barbarzyńców. Święty modlił się żarliwie i Bóg dał mu życie wszystkich mnichów z klasztoru, jednak to, co materialne, utracili. I to jest na dla mnie na dziś ostatnia, ważna lekcja od Benedykta: ludzie są ważniejsi niz ściany. To, co materialne, przychodzi i odchodzi. Jest użyteczne, ale nietrwałe. Tym, co najważniejsze, jest człowiek i dlatego to jego trzeba przede wszystkim chronić. Reszta będzie nam przydana.
Niedługo przed smiercią Bóg objawił świętemu, że klasztor na Monte Cassiono zostanie splądrowany przez barbarzyńców. Święty modlił się żarliwie i Bóg dał mu życie wszystkich mnichów z klasztoru, jednak to, co materialne, utracili. I to jest na dla mnie na dziś ostatnia, ważna lekcja od Benedykta: ludzie są ważniejsi niz ściany. To, co materialne, przychodzi i odchodzi. Jest użyteczne, ale nietrwałe. Tym, co najważniejsze, jest człowiek i dlatego to jego trzeba przede wszystkim chronić. Reszta będzie nam przydana.
Pięknego święta św. Benedykta!