Od zeszłego tygodnia nie mogę pozbyć się wrażenia, że pogoda jest w pierwszym trymestrze ciąży – nieustannie ją zbiera na burzę, nawet jej się odbije kilkoma grzmotami, czasem lekkim deszczem, ale żeby porządnie wlało i dało spokój – o nie, co to to nie. Stan permamentnej duchoty i zmęczenia.
Dlatego (jak również dlatego, że do tego odcinka w czytaniu św. Franciszka Salezego dotarliśmy ostatnio) będzie o odpoczywaniu.
„Odpoczywamy w Bogu, wzdychając ku Niemu, a wzdychamy do Boga, aby w Nim odpocząć”. Piękne zdanie, prawda? To w takim razie teraz małe głosowanko: kto odpoczywa na modlitwie (poza przypadkami zaśnięcia bynajmniej nie w Duchu) ręka wzwyż! Nie ma lasu rąk? Co to za tworzenie faktów przeczących teorii! Co jest!
Ano amnezja jest a dotyczy zapomnienia o praktyce aktów strzelistych. Są to krótkie zdania skierowane ku Bogu w ciągu dnia: podziękowanie za piękny widok, zachwyt Jego dobrocią, podziękowanie za powodzenie naszego działania, prośba o wsparcie. Te akty zwrócenia się ku Niemu odrywają nas od nas samych i dzięki temu pozwalają odpocząć. Ponadto dodają sił: „Pielgrzym, który na chwilę zatrzymuje się dla odświeżenia ust i rozweselenia serca odrobiną wina, nie przerywa wcale swojej drogi; owszem, nabiera siły, żeby ją śpieszniej ukończyć, po to tylko się zatrzymując, by raźniej iść”. To jak przeciągnąć się przed monitorem komputera, spojrzeć za okno i uświadomić sobie, że w „realu” też jest życie. W zasadzie tylko w „realu” jest życie.
Co do samej praktyki: „Wiele jest ułożonych aktów strzelistych, bardzo pożytecznych; ale radzę ci nie przywiązywac się niewolniczo do żadnych cudzych słów; czy to sercem, czy ustami wymawiaj natomiast te słowa, które ci doraźnie poda sama miłość, a poda ci ona ich tyle, ile ich tylko zapragniesz”. To tak do ogródka zarówno osób z Odnowy w Duchu Świętym (czasem kuszonych do myślenia, że dopiero oni „wynaleźli” modlitwę własnymi słowami), jak i tradycjonalistów (tym hołdującym zbyt oddanie kultowi ŚŚ Nigeryki i Rubryki). W przypadku aktu strzelistego najlepsza formuła, to swoja formuła; we własnej piersi wyhodowana. Czemu? Bo każdy z nas jest instrumentem jedynym w swoim rodzaju i takiej melodii, jaką Duch wygra na moim sercu, nie wygra na żadnym innym, a wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że Bóg lubi harmonię.
Akty strzeliste są jak nieustanne pozostawanie w zasięgu głosu Boga. Pozwalają dostrzegać nieustannie Jego chwałę w otaczającym nas i naszym wewnętrznym świecie, a w chwilach cierpienia dają poczucie Jego obecności lub przynajmniej są przypomnieniem Jego obietnic, jeśli Pan milczy. Pozwalają też przetłumaczyć na „Boże”, to co ludzkie; oczyścić spojrzenie. Siostra Bortnowska przytacza w „Twarzach ojców pustyni” apoftegmat o tym, jak to jedna z najpiękniejszych kurtyzan w mieście usłyszawszy, że przyszedl do niego jeden z bardzo znanych mistrzów pustyni, postanowiła się z nim podroczyć. Ubrała sie wyłacznie w klejnoty, wsiadła na osiołka i tak przedefilowała przed zgromadzeniem wokół abby. Wszyscy towarzyszacy mu pobożni mężowie się zgorszyli i odwrócili wzrok, a abba zapatrzył się w nią, po czym rozpłakał: „Dwie rzeczy mnie poruszyły. Pierwsza to jej potępienie; a druga to że ja nie tak gorliwie próbuję spodobać się Bogu, jak ona usiłuje się spodobać grzesznym ludziom”. Ta opowieść to świetny przykład tego, jak owocuje i wygląda ten „przekład”. Święty Franciszek podaje więcej podobnych przykładów, zapraszam do lektury.
Następnie Salezy pisze o pobożnym rozmyślaniu w trakcie mszy, z tym że jego uwagi rzecz jasna dotyczą rytu trydenckiego, w którym jest wiele ciszy. Wyróznia sześć części liturgii, do każdej z nich przypisuje konkretny temat rozmyślań: postawienie sie w obecności Boga, tajemnica Wcielenia i życia ukrytego, czas głoszenia Ewangelii, tajemnice Paschalne, pragnienie zjednoczenia się z Panem w Komunii, wreszcie dziękczynnienie. W ten sposób na każdej liturgii można rozważyć całą historię zbawienia.
A jak juz Filotea odpocznie, pójdziemy dalej.