Na początek pożyczka z bloga Daniela:
Ktoś wziął dzwonek firmowy Nokii i z banalnej melodyjki wyrosła bardzo zgrabna pani Fuga. Tak jej sobie słucham i tak sobie myślę, że ten ktoś postąpił bardzo po Bożemu.
Wziął coś drobnego, tak drobnego jak ziarno gorczycy, i zamienił w drzewo, w gałęziach którego ptaki naszych zmysłów mogą sobie uwić gniazda. Bóg też pochyla się nad najmniejszym nawet dobrem w naszym życiu i w Jego dłoniach; wprawnych rękach Garncarza bezradna grudka staje się pięknem. Naczyniem, figurą kota-Jowisza, naszyjnikiem. Czymkolwiek On zechce. Ale zaczyna od czegoś, co dla postronnych jest banalną grudką gliny. Dlatego żadnej grudki dobra w nas i w innych nie wolno nam lekceważyć. Kto wie, co pięknego przy odrobinie Ducha Świętego da się z niej stworzyć.
Zachowując jej, to wydaje się być istotne dopowiedzenie, nieporadną glinowatość.
Śliczna, bardzo bachowska Fuga (szkoda, że te nazwę tak spostponowano kładąc ją między kafelki…
No wiesz, Agnieszko? Piszesz to Krakowianki „kafelki” zamiast „flizy”??
Och, rzeczywiście, ajajaj, ale błąd! Ja niby zza miedzy, z Beskidów jestem, ale u nas się mówiło kafelki. Flizy, to chyba unikat na skalę krajową, co?
Wsadzić fugę między kafelki
– kłopot niewielki,
Ale jak zmieścić ‚Dla Elizy’
Pomiędzy flizy? 😉