A ja trochę obejrzałam i się… relikwii przestraszyłam! Czy ta fiolka nie była przerażająca nieco? Czy nie powinna być bardziej ukryta, dyskretna, zasłonięta? Czy jakieś „przepisy” regulują to, jak ma wyglądać i z czego byc pozyskana, jak ma wyglądać relikwiarz? Wiem jak to wyglądało kiedyś, bo pisałam magisterkę o średniowiecznych obrazach relikwiarzowych, niby kostki były, i inne skarby, ale ta fiolka……… brrrrr.
Szczegółowych przepisów nie ma – wszystko zależy od wyczucia autorów relikwiarza. Mnie pewnie bardziej ruszyłyby jakieś elementy ciała, ampułka kojarzy mi się tak, hm, szpitalnie. Albo z relikwiarzem św. Januarego, którego krew raz w roku odzyskuje płynność. Też jest w takiej ampułce, tylko w bardziej ozdobnej „aureoli”.
Hm, nie popatrzyłam w ten sposób. Ale może dlatego, że głównie zwróciłam uwagę na nastrój całości. Taka słoneczna i pełna radości. Zatęskniło mi się za Rzymem, że hej! 🙂
A ja miałem zmącone uczucia i myśli. Sporo myślałem o tym, jak Jezusowi zależało, by nie być ogłoszonym „ziemskim” Mesjaszem – a od pewnego momentu, pozornej na to zgody przy wjeździe do Jerozolimy, poszedł na „całość” konfrontacji z władzą i ówczesnym Kościołem; po to – jak sądzę – by zaświadczyć, że to B. jest Najważniejszy (i Jemu „wszelka Cześć i Chwała”, „albowiem tylko Tyś jest Święty”).
Premier „Bunga Bunga” z założonym rękami i ramię w ramię z jakimś purpuratem w obliczu „ampułkowej parady” i ekshumacji zwłok, wobec których raz jeszcze można „zrobić kółko” w Bazylice… Znalazłem już jakieś argumenty, ale ledwie apologetyczne – to nie do wytłumaczenia w dialogu z nieufnymi i niewierzącymi, zwłaszcza, gdyby byli wśród nich antropolodzy, religioznawcy, logicy, a może i teologowie…
Przykro mi, że psuję nastrój – choć chętnie powtórzę za B16 „Błogosławiony, któryś uwierzył”…
Hm…Mnie ten relikwiarz przypomniał pewna rozmowę sprzed lat. Otóż kiedyś na studiach jeden z wykładowców omawiał z nami zagadnienie ciała w kulturze i w pewnym momencie zagaił na temat relikwii. Otóż, okazało się, ze my, czyli studenteria, mamy do tej kwestii stosunek… żadny. Profesor oburzył się (co już zrobiło na mnie wrazenie, bo nie był, zdaje się, ani wierzący, ani religijny), że jak to -jesteśmy obojętni wobec DOCZESNYCH szczątków (tego, co pozostało NA ZIEMI) (z) tych, o których chrześcijanie wierzą, że SĄ W NIEBIE. Przy całym zrozumieniu,że nie chodzi tu o topografię, wydało mi się to zdanie arcypoetycznym. Wyciągnęłam z niego taką lekcję dla siebie, ze nie nazwałabym procesji z relikwiarzem paradą, choć też, przyznaję się, nigdy żadnej relikwii nie uczciłam, pomimo iż okazje ku temu były, a inni nie okazywali ,,wstrętu”. Moze to wina uprzedzeń z dzieciństwa:), bo chyba ,,najpierwsze” moje skojarzenie z tym zagadnieniem to handel Sanderusa szczeblami drabiny Jakubowej w ,,Krzyzakach” Sienkiewicza:)
Wstrętny Sienkiewicz, no 😀 A stosunek do relikwii – czy ja wiem, sama mam taki bez szaleństw. Szczątki zasługują z pewnością na szacunek, ale czy muszę je czcić? Nie rozstrzygnęłam tego dylematu jeszcze 🙂
Współczesne czasy mają charakterystyczny stosunek do ciała innego człowieka. I to odbija się pewnie do naszego traktowania relikwii. Otóż raczej brzydzimy się dotyku obcej osoby, nie zjemy ze wspólnego talerza, wstydzimy się odruchów fizjologicznych w obecności innych (np. robienia siku, czy „bączków”, haha), a w średniowieczu nie było to nic szczególnego gdy się jadlo posiłek z jednej misy, czy załatwiało potrzebę fizjologiczną w zasięgu wzroku innych osób (ponoć w salach, gdzie ucztowano w narożnikach załatwiano się i po jakimś czasie cały dwór musiał opuszczać rezydencje bo już „śmierdziało” i trzeba było porządnie wywietrzyć, po kilku tygodniach wracano do danej rezydencji). To przekłada się na sposób traktowania ciała swego władcy, czy biskupa (całowanie w stopę, czy w dloń), a co dopiero ze szczątkami świętych…
Obecnie „oświecony” biskup ucieka z dłonią, gdy wierny pragnie ucałować pierścień aposotolski. A więc inna mentalność. I mniej zrozumienia wobec czci relikwii. Ja osobiście jestem za integralnością świętych, dygnitarze kościelni proszę nie kroić świętych…
hehe ! 🙂 no to czas na szturm !
🙂
A ja trochę obejrzałam i się… relikwii przestraszyłam! Czy ta fiolka nie była przerażająca nieco? Czy nie powinna być bardziej ukryta, dyskretna, zasłonięta? Czy jakieś „przepisy” regulują to, jak ma wyglądać i z czego byc pozyskana, jak ma wyglądać relikwiarz? Wiem jak to wyglądało kiedyś, bo pisałam magisterkę o średniowiecznych obrazach relikwiarzowych, niby kostki były, i inne skarby, ale ta fiolka……… brrrrr.
Szczegółowych przepisów nie ma – wszystko zależy od wyczucia autorów relikwiarza. Mnie pewnie bardziej ruszyłyby jakieś elementy ciała, ampułka kojarzy mi się tak, hm, szpitalnie. Albo z relikwiarzem św. Januarego, którego krew raz w roku odzyskuje płynność. Też jest w takiej ampułce, tylko w bardziej ozdobnej „aureoli”.
No właśnie, poprzez ta szpitalną „aktualność” chyba nie mogę złapać dystansu. Może więc tylko to kwestia uprzedzeń…
Hm, nie popatrzyłam w ten sposób. Ale może dlatego, że głównie zwróciłam uwagę na nastrój całości. Taka słoneczna i pełna radości. Zatęskniło mi się za Rzymem, że hej! 🙂
A ja miałem zmącone uczucia i myśli. Sporo myślałem o tym, jak Jezusowi zależało, by nie być ogłoszonym „ziemskim” Mesjaszem – a od pewnego momentu, pozornej na to zgody przy wjeździe do Jerozolimy, poszedł na „całość” konfrontacji z władzą i ówczesnym Kościołem; po to – jak sądzę – by zaświadczyć, że to B. jest Najważniejszy (i Jemu „wszelka Cześć i Chwała”, „albowiem tylko Tyś jest Święty”).
Premier „Bunga Bunga” z założonym rękami i ramię w ramię z jakimś purpuratem w obliczu „ampułkowej parady” i ekshumacji zwłok, wobec których raz jeszcze można „zrobić kółko” w Bazylice… Znalazłem już jakieś argumenty, ale ledwie apologetyczne – to nie do wytłumaczenia w dialogu z nieufnymi i niewierzącymi, zwłaszcza, gdyby byli wśród nich antropolodzy, religioznawcy, logicy, a może i teologowie…
Przykro mi, że psuję nastrój – choć chętnie powtórzę za B16 „Błogosławiony, któryś uwierzył”…
Hm…Mnie ten relikwiarz przypomniał pewna rozmowę sprzed lat. Otóż kiedyś na studiach jeden z wykładowców omawiał z nami zagadnienie ciała w kulturze i w pewnym momencie zagaił na temat relikwii. Otóż, okazało się, ze my, czyli studenteria, mamy do tej kwestii stosunek… żadny. Profesor oburzył się (co już zrobiło na mnie wrazenie, bo nie był, zdaje się, ani wierzący, ani religijny), że jak to -jesteśmy obojętni wobec DOCZESNYCH szczątków (tego, co pozostało NA ZIEMI) (z) tych, o których chrześcijanie wierzą, że SĄ W NIEBIE. Przy całym zrozumieniu,że nie chodzi tu o topografię, wydało mi się to zdanie arcypoetycznym. Wyciągnęłam z niego taką lekcję dla siebie, ze nie nazwałabym procesji z relikwiarzem paradą, choć też, przyznaję się, nigdy żadnej relikwii nie uczciłam, pomimo iż okazje ku temu były, a inni nie okazywali ,,wstrętu”. Moze to wina uprzedzeń z dzieciństwa:), bo chyba ,,najpierwsze” moje skojarzenie z tym zagadnieniem to handel Sanderusa szczeblami drabiny Jakubowej w ,,Krzyzakach” Sienkiewicza:)
Wstrętny Sienkiewicz, no 😀 A stosunek do relikwii – czy ja wiem, sama mam taki bez szaleństw. Szczątki zasługują z pewnością na szacunek, ale czy muszę je czcić? Nie rozstrzygnęłam tego dylematu jeszcze 🙂
Wstrętnie i cudnie sugestywny:) Cóż, nikt nie jest doskonały, jak napisała powyżej B-m.
🙂 Pozdrawiam
Współczesne czasy mają charakterystyczny stosunek do ciała innego człowieka. I to odbija się pewnie do naszego traktowania relikwii. Otóż raczej brzydzimy się dotyku obcej osoby, nie zjemy ze wspólnego talerza, wstydzimy się odruchów fizjologicznych w obecności innych (np. robienia siku, czy „bączków”, haha), a w średniowieczu nie było to nic szczególnego gdy się jadlo posiłek z jednej misy, czy załatwiało potrzebę fizjologiczną w zasięgu wzroku innych osób (ponoć w salach, gdzie ucztowano w narożnikach załatwiano się i po jakimś czasie cały dwór musiał opuszczać rezydencje bo już „śmierdziało” i trzeba było porządnie wywietrzyć, po kilku tygodniach wracano do danej rezydencji). To przekłada się na sposób traktowania ciała swego władcy, czy biskupa (całowanie w stopę, czy w dloń), a co dopiero ze szczątkami świętych…
Obecnie „oświecony” biskup ucieka z dłonią, gdy wierny pragnie ucałować pierścień aposotolski. A więc inna mentalność. I mniej zrozumienia wobec czci relikwii. Ja osobiście jestem za integralnością świętych, dygnitarze kościelni proszę nie kroić świętych…