Jak trudno mi przyjąć prawdę o zbawieniu. Wrodzone i wzmocnione życiowymi, starannie dobranymi, doświadczeniami malkontenctwo wciąż głosi proroctwo o tym, że i tak wszystko musi się skończyć skopaniem pośladków. Niedzielny poranek? Jaki niedzielny poranek?
A co by było, gdyby aniołowie odwalili kamień sprzed wejścia do Grobu, a Jezus odmówił wyjścia z obawy przed naszymi zdradami? Tymi już po Jego zmartwychwstaniu, ba!, po otrzymaniu przez nas Ducha Świętego? Gdyby zamknął się w Grobie, jak apostołowie w Wieczerniku?
Odrobina brawury nie zawadzi w życiu. Brawury wyraźnie podszytej nadzieją, że może być inaczej. Że skoro Bóg obiecał, to malkontenctwu należy powiedzieć zdecydowane: „Cicho bądź!” i robić Boże, choć na początku nie widać owoców. Tak po prostu uwierzyć w szczęśliwe zakończenie i zostawić za sobą Wielki Piątek. Krzyż to tylko punkt odbicia; trampolina do niekończącego się szczęścia…
It’s true.
Radości i łask od Zmartwychwstałego!
Dziękuję – wzajemnie!
Trampolina do szczęścia… Trzeba dużo odwagi żeby z tej trampoliny skoczyć. BE BRAVE
Światła.
I Świętych Świąt.
Dzięki 🙂
„Krzyż nie jest znakiem zwycięstwa. Krzyż jest znakiem wielkiej miłości Boga do nas. Znakiem zwycięstwa jest Chrystusowe zmartwychwstanie”
(Droga Krzyżowa 22 kwietnia 2011 r.)
***
To słowa kard. Kazimierza Nycza. Myslę nad nimi -… nie ma zmartwychwstania bez krzyża. Wielka zas miłość Boga do nas to i pojawienie sie na ziemi, zgoda na taką smierć i zmartwychwstanie.
A oto o krzyzu Jan Paweł II:
„Krzyż Chrystusowy to znak naszego zbawienia – znak naszej wiary i znak naszej nadziei. Pisze św. Paweł: „My głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, (…) mocą Bożą i mądrością Bożą” (1 Kor 1,23-24).
Na naszej polskiej ziemi krzyż ma długą, już ponad tysiącletnią historię. Jest to historia zbawienia, która wpisuje się w historię tej wielkiej wspólnoty ludzkiej, jaką jest naród. W okresach najcięższych dziejowych prób naród szukał i znajdował siłę do przetrwania i do powstania z dziejowych klęsk właśnie w nim – w Chrystusowym Krzyżu! I nigdy się nie zawiódł. Był mocny mocą i mądrością Krzyża! Czy można o tym nie pamiętać?! (…)
Na tym wielkim wirażu ojczystej historii, kiedy decyduje się przyszły kształt Rzeczypospolitej, papież – wasz rodak, nie przestaje was prosić, abyście to dziedzictwo Chrystusowego krzyża na nowo z wiarą i miłością przyjęli. Abyście krzyż Chrystusa na nowo, w sposób wolny i dojrzały wybrali. Abyście podjęli odpowiedzialność za obecność krzyża w życiu każdego i każdej z was, w życiu waszych rodzin i w życiu tej wielkiej wspólnoty, jaką jest Polska. Brońcie go!”
Skoczów, 22 maja 1995 r.
***
Myslę o tym wszystkim, mysląc także o krzyżu z Krakowskiego Przedmieścia…
Krzyż z Krakowskiego Przedmieścia nie był znakiem Chrystusa. Był znakiem do ideologicznych, światopoglądowych walk. Był krzyżem, na którym zginął Lech Kaczyński, a nie Jezus Chrystus. Przykro mi, że to stwierdzę, ale cieszę się, że już go tam nie ma. Nie mówię, że jego miejsce jest w kościele. Miejsce krzyża jest wszędzie tam, gdzie jest potrzebny – aby pamiętać o Chrystusie, ale nie aby pamiętać o Smoleńsku…
Wariactwo. Kiedyś napisałem tekst o Bożym Wariactwie, kiedy jeszcze byłem Bożym wariatem w większym niż dziś stopniu. Wtedy nieraz bliscy mówili mi: „Życie i tak skopie ci tyłek, zobaczysz”. Odpowiadałem „Nieraz mi skopało i nieraz mi jeszcze skopie. Jestem na to gotowy…”
jak się ma tyłek, to i skopią czasami – taki już los
ale jak się ma nadzieję, że to skopanie zawsze dobrze się skończy, to ból jakby mniejszy… 😉