W jednej z diecezji ma się odbyć kurs dla księży na temat tego jak proboszcz może być męski (wyczytałam na rebelyi, jeśli coś pomerdałam, proszę ks. Marka o poprawkę 🙂 ). Temat wrzucony na forum wywołał dyskusję i od razu pojawiły się także głosy, że po co księdzu wiedza o tym, jak być macho.
Męskość jako sprawność seksualna, bądź też liczba zainteresowanych potencjalnie i aktualnie partnerek. Tia. I protezy w gatunku gadżetów elektronicznych, wypasionego auta, drogich ubrań, piuski i krzyża lub przynajmniej bycia kimś z najbliższego otoczenia kogoś z piuską i krzyżem, tytuły naukowe, nawet jeśli za nimi nie stoi prawdziwe pragnienie wiedzy i jej przekazywania, a jedynie „żeby ludzie się kłaniali”. Nie, to nie jest męskość. To zakonserwowanie na stałe zachowań z czasu „chłopięcej bandy”, czyli okresu dorastania.
I nie potrafię do końca ująć na czym polega różnica, naprawdę nie potrafię, bo prawdziwy mężczyzna ma wiele relacji z kobietami, może jeździć wypasionym autem, posiać elektronicze gadżety, dba o strój, sprawuje władzę, pracuje naukowo. Ale nie ma w tym tego czegoś, co sprawia, że jest to szczeniackie. Może cechą charakterystyczną mężczyzny jest to, że on to wszystko robi po coś, te wszystkie cechy są skutkiem ubocznym dążenia do podstawowego celu?
Wot zagwozdka.
Mężczyzna? Hmmm, lubię ten temat. 🙂 Myślę, że poznasz prawdziwego mężczyznę po tym jak weźmiesz mu te wszystkie zabawki. Jeśli ‚chłopca z bandy’ pozbawisz tego wszystkiego, na czym opierał swoje poczucie wartości – stanie przed tobą drżące ze strachu, zagubione dziecko, niezdolne do konkretnego działania. Mężczyzna bez gadżetów nic nie straci – owszem – podejmie wyzwanie i zbuduje nową jakość, gołymi rękami. Bo on ma siłę w sobie, a nie w grupie, nie w wypasionej furze, nie w podbojach. Wie kim jest. Wie do czego dąży. Ale może też poszukiwać, nie zawsze być pewien celu. To przecież nie heros, nie maszyna, tylko człowiek. Może robić błędy, zawracać, zatrzymywać się w drodze. Ważne, że ma wartości, w które wierzy.
Ideał księdza wg. Eli? Może mieć kupę kasy tzn. być zaradny, wykształcony, mieć liczne ale poprawne kontakty z kobietami byle nie był próżny i kontrolował swoje potrzeby, zwłaszcza potrzebę dominacji w stadzie, władzy i kompromitujące jego autorytet kapłański potrzeby seksualne? Nie ma takiego ideału. Wszyscy zmagają się z tą swoją chorą samotnoscią, z życiem stadnym wykastrowanych kawalerów. Niech organizują grupy wsparcia, moźe coś wymyślą. Niestety wypieranie się męskości jest jedynym rozwiązaniem gdy nie ma się pomysłu na swoje życie w roli zdrowego, odpowiedzialnego faceta-kapłana, duchowego ojca, opiekuna wspólnoty umiejącego stawiać granice sobie i innym.
Pani Elu – nie tylko proboszcz, ale po prostu – każdy ksiądz. Spotkanie jest poświęcone tematyce zawartej w haśle: Męskość – powołaniem każdego kapłana.
Napisała Pani w swej notce:
Myślę, że trafiła tu Pani w samo sedno.
Czytelników bloga Pani Eli odsyłam do forumowego wątku:
http://rebelya.pl/discussion/21856/kurs-proboszczowski-meskosc-powolaniem-kazdego-kaplana
Dziękuję za uzupełnienie i linke do rebelyi 🙂
Pani Elu – już po! Nie mam jednak sił, by podzielić się szczegółami. Napiszę na razie tylko tyle: wg mnie hasło przewodnie tego spotkania było chybione. Dla przypomnienia: „Męskość powołaniem każdego kapłana”. Bez względu jednak na wszystko, coś dobrego z tego wyniosłem. Teraz trzeba to „puścić w ruch”, że się tak wyrażę 🙂
Może niech ksiądz coś wrzuci na swojego bloga? Chyba, że zupełnie nie ma czego 🙂 w każdymr azie owocengo puszczania w ruch 🙂
Znam wspaniałych mężczyzn, którzy są spełnionymi, szczęśliwymi kapłanami. Ale myślę, że każdy z nich miał lub ma przed sobą jakiś kryzys. Gdy się kogoś takiego spotka w epicentrum kryzysu, można mieć wrażenie, że zagubił swoją męskość, mężność. A przecież bez kryzysów nie ma rozwoju, coś musi obumrzeć, żeby dać miejsce nowej jakości. To jest człowieczeństwo.
W kapłaństwie może bardziej chodziłoby o podkreślenie ojcostwa, bo mężczyźni bywają różni, a ojcostwo domaga się konkretnych cech: odpowiedzialności, miłości, poświęcenia, zdecydowania, przewodnictwa, mądrości, pokory.
…i pobożności 🙂
Wydaje mi się, że jedną z istotnych cech męskości jest płciowość i sex. Podobnie jest z kobiecością. Są i inne, na przykład rycerskość u mężczyzny, czyli pewnego rodzaju opiekuńczość wobec kobiet (oj, czy rycerskość jeszcze z czymś się dziś młodzieży kojarzy poza zbroją w danej epoce i koniem) czy łagodność i ciepło u kobiet. A te inne cechy wspólne im obojgu, biseksualne, jesli tak można rzec, jak np. odpowiedzialność czy empatia, czy nie lepiej określa je słowo człowieczeństwo? Nie życzę żadnemu proboszczowi katolickiemu by zbyt rycersko nadskakiwał kobietom, jeśli chce wytrwać w celibacie. Bo męskość przeczy celibatowi a celibat męskości, którą musi w sobie proboszcz zgnieść, zniszczyć, zapomnieć…, a często walczyć z nią zawzięcie.
Coś podobnego, ale na odwyrtkę, zdarzyło się wyświęconej, włoskiej parze małżeńskiej, która dla większego się uświęcenia(???) zrezygnowała ze współżycia małżeńskiego, które to właśnie współżycie jest cechą konstytutywną małżeństwa i które właśnie najwspanialej to małżeństwo przybliża do Boga…,
Męskość nie przeczy celibatowi, bo męskość nie definiuje się wyłącznie przez seksualność. Ona definiuje się przez wierność wyznawanym wartościom. W świetle twojej definicji najbardziej męskim facetem był Giacomo Casanova, bo miał setki kochanek, albo wyrazem męskości mężczyzny jest to, że zdradza żonę.
Pani Agnieszko, a macierzyństwo czego się domaga? Jakich cech? Innych, niż te, które wg Pani winien mieć tato?
Być może zaskakujące będzie to, co wkrótce zamieszczę, ale mam nadzieję, że będzie to bardziej odkrywcze dla niektórych. A tymczasem mała zagadka: kto więcej ludzi do kościoła sprowadzi? Nawrócona mama, czy też tato?
Tato. A jeśli w rodzinie wierzący jest ojciec, to dziecie na ogół też pozostają wierzące. Oj, wiedział Bóg, co robi, czyniąc odpowiedzialnymi za przekaz wiary w Izraelu mężczyzn.
Ks. Marku, mówimy tu o Księżach, nie o mamach, prawda? 🙂
Swoją drogą nie bardzo rozumiem dość zaczepną wypowiedź Księdza. Oczywiście, mama, a ogólnie rodzic, ktoś, komu Bóg zlecił zadanie opieki i wychowania człowieka ma mieć również te cechy, bo dają dziecku stabilizację i wyznaczają kierunek rozwoju. Nic tu nowego nie wymyślimy. Przywołuję tu odwieczne prawdy, które mogą w dobie szaleństwa ludzkości wydawać się czymś niesamowitym, nowym. Ojciec ma wyznaczać cel, dawać dzieciom poczucie przynależności, wymagać od siebie i od nich, prowadzić do Boga. Ma być autorytetem, przykładem, człowiekiem zintegrowanym, który wierzy, mówi to, w co wierzy i działa tak jak mówi. I taki też powinien być Ksiądz. Czyż nie?
A może Ksiądz ma być jak mama i jak tata jednocześnie? Jak ojciec syna marnotrawnego na obrazie Rembrandta, o jednej dłoni matczynej, delikatnej, a drugiej – ojcowskiej, twardej?
Pani Agnieszko, to jest właśnie to: jak się czyta Ewangelię, ale też w ogóle, Biblię, to jasno widać, że Bóg ma tak cechy Ojca jak i matki. Podobnie Pan Jezus. Przedstawię coś więcej w osobnym wpisie u mnie na blogu.
Rozumiem Księdza frustrację, bo było dużo szumu wokół tematu, a tu góra urodziła mysz. Teraz często opakowanie bywa ciekawsze niż zawartość, zewnętrzna powłoka ma przyciągać, a co w środku – to już mniej istotne. I stąd to rozczarowanie… Ale mądry człowiek i z powierzchowności zbierze śmietankę… 🙂
Pingback: Męskość powołaniem każdego kapłana | Delemingarium
Jest nowy wpis Jak obiecałem.
dzięki serdeczne 😀 przenośnia z turbosprężąrką bardzo nośna!
Cieszę się! To mój „produkt” – daję licencję prayware 🙂
hehehe