Jak to warto wsłuchiwać się w intencje czytane przed mszą konwencką… Ileż dobrej zabawy i rozluźniającego chichotu można stracić puszczając mimo uszu perełki pieczołowicie wypracowane w otchłaniach zakrystii lub wygenerowane przez lektora… A jakie bogactwo interpretacji rodzą niektóre z tych perełek! Choćby weźmy na warsztat dzisiejszą:
[módlmy się w intencji] księży i grzeszników o dobre życie małżeńskie.
I tu wyrasta, jak nie przymierzając – opieńki, cała kępka pytań. Czy chodzi o księży obrządku wschodniego? A może wg ofiarodawcy Kościół dzieli się na stan księży i stan grzeszników (czyt. małżonków)? A może chodziło o umocnienie w powołaniu wiernych księży, a dla niewiernych powodzenie w małżeństwie? Itd., itp. tudzież inne etc. W każdym razie – zabawa przednia!
Zamknąwszy kabarecik:
Z jak zwykle bezpośredniego i radykalnego kazania o. Kozy zostało mi dziś jedno zdanie, przez kaznodzieję rzucone jakby mimochodem: „Mamy być światłem świata, to znaczy: rozświetlać świat, aby był mniej mroczny„.
Zawsze byłam skłonna interpretować bycie światłem raczej w kierunku intelektualnym: wiedzy, znajomości Ewangelii i ludzkiego serca, a to dzisiejsze zdanie mi uświadomiło, że bycie światłem to także uśmiech, rozładowanie narastającego między ludźmi konfliktu, dystans do siebie i umiejętność przekazania innym prawdy niekoniecznie na koturnach, nawet jeśli te koturny są uprawnione ze względu na wagę tematu. To także szukanie w sobie i wokół siebie raczej dobra, niż błędów; raczej powodów do radości, niż narzekania (no, to akurat trudne bardzo dla prawdziwej Polki, od dziecka zaprawionej w sporcie narodowym pt. malkontenctwo), to wreszcie stosowanie raczej motywacji pozytywnej, niż krytyki.
Krótko a węzłowato: gothic style isn’t catholic style. I mam tu na myśli dręczenie się własnymi myślami i mrrrhoczność, bo gotyk jako styl architektoniczny jest przecież stylem pełnym światła i lekkości. Ludzie tamtej epoki nie nosili wyłącznie czerni, a powstałe wówczas zakony mendykanckie (zwłaszcza Psiarnia Boża) głosiły pochwałę Wcielenia i ciała, w opozycji do katarów widzących w ciele jedynie zło i więzienie ducha. Duchowość zarówno franciszkanów, jak i dominikanów, jest duchowością radości. Radości szalonej, obecnej nawet wówczas, gdy zimno, chłodno i głodno.
Być światłem świata, to sprawiać, że świat jest mniej mroczny.
Takie oczywiste, a tak łatwo o tym zapomnieć.
O. Koza na konwentualnej? To tak na stałe czy jakoś wyjątkowo?
Na mojej Mszy kazanie było m.in. o tym, że sól wydobywa smak z potraw, a światło oświetla to wszystko co zakrywają ciemności. Bez słońca nie zobaczylibyśmy wielu pięknych rzeczy, które nas otaczają. Chrześcijanin też ma być tym, który swoją obecnością i swoim życiem, będzie wskazywał na to wszystko co dobre. Niestety, słońce oświetlając to co piękne, pokazuje także to co złe i brzydkie, niczego nie omija. Tak samo jest z chrześcijaninem. W tłumie nieuczciwych, jeden uczciwy staje się wyrzutem sumienia, tym który „uwiera” resztę. Chrześcijanin musi być przygotowany na to, że nie wszystkim będzie się podobać to piękno i dobro które głosi swoim życiem. (To takie moje nieudolne, szybkie streszczenie kawałka kazania).
A co do intencji na Mszy konwentualnej (dziś nawet ich trochę słyszałam, bo po Mszy zostałam sobie na modlitwę) ….. dawniej strasznie mnie wkurzała intencja „za Ojczyznę, Radio Maryja i Telewizję Trwam” (intencja pojawia się od lat). Za RM i TW nigdy nie chciałam się modlić. Przestało mnie to denerwować, odkąd w myślach zaczęłam sobie dodawać „o nawrócenie”. Swoją drogą ciekawe zestawienie: Ojczyzna, RM i TW mówione jednym cięgiem.
Ojciec Koza chyba wyjątkowo. Fajnie mówi. 🙂
Wiem, że fajnie 🙂 Co prawda na razie tylko dwa razy miałam okazję go słyszeć, ale już po pierwszym razie byłam pod sporym wrażeniem. A od naszego Ojca G. wiem, że o. Koza jest też niezłym spowiednikiem.
Jeszcze odnośnie intencji, to dodam że do tych śmiesznostek dokładają się też czasami nasi drodzy bracia zakrystianie. Kilka lat temu zamawiałam intencję na konwentualną, która brzmiała coś w stylu „za Dawida, o światło Ducha Świętego w rozeznaniu powołania”, a przed Mszą odczytano „za Dawida i matkę, o światło…..”. Do dziś nie wiem czy to jeden brat coś strasznie nabazgrał, czy drugi przy czytaniu coś bardzo pokręcił, faktem jest że wyszło śmiesznie i kompletnie bez sensu 🙂
😀
Szkoda, że nie założyłaś agencji pisania kazań dla księży, którym się nie chce myśleć. Głupio to wygląda jak ktoś robi miny w kościele podniecając się błędami językowymi a potem to przeżywa bardziej, niż całą mszę. Jak krytyk filmowy, który została krytykiem bo nie mógł zostać aktorem.
ale to nie był byk w kazaniu, kazanie było świetne
czepiasz się
Aj tam, czepiam. Ale taka agencja to świetny pomysł. Ty piszesz, ja liczę kasę, robię kawę… Dwadzieścia krótkich a zwięzłych kazań na niedzielę, po 50 zł od sztuki i 30 zł za te na dni powszednie a 100 zł za nudne i długie homilie.
pomysł fajny, ale książek z homiliami sa już tony 🙂
Aj, tam książki. Kto dziś ma czas czytać jak wszyscy tylko piszą wpisy siedząc na blogach i fb.