To brzydkie słowo na „ś”

Próbuję sie zmierzyć z faktem własnej śmiertelności. Nie, nie mam poważniejszych, niż dotąd, problemów ze zdrowiem. Jednak myślę, że warto poćwiczyć stawanie twarzą w twarz z jedyną pewną rzeczywistością w moim życiu. To wyostrza spojrzenie na „teraz” i pozwala dobrze skaliborwać codzienne działania. Nie polecam takiej medytacji osobie z depresją czy skłonnościami do niej. Jednak.

Pamiętam medytację o własnej śmierci z ignacjańskich. Sama przyszła, nie ma jej w programie rekolekcji. Była bardzo spokojna i jasna. Poustawiała wiele spraw.

Tak więc – mam gwarancję, że umrę.

Co to dla mnie znaczy?

14 myśli nt. „To brzydkie słowo na „ś”

  1. Śmierć nie jest brzydkim słowem… to nasza przyszłość. Z jej nieuniknionością próbowało zmierzyć się wielu. O ile sami uzyskiwali jakiś ład i porządek w oglądzie śmierci to niekoniecznie inni podzielali ich podejście.
    Kiedyś zasłyszałem taki dość ciekawy i myślę interesujący ogląd tego czym jest śmierć:
    Zmierzasz ku drzwiom do nieznanej ci dotąd komnaty. Towarzyszą ci bliscy i kochani. Jest ci raźniej. Jednak, gdy dochodzisz do progu oni się zatrzymują i puszczają twe dłonie. Kolejny krok za próg musisz wykonać już sam. To, co tam spotykasz bez względu na to, w co wierzysz lub jeśli wierzysz jest zawsze niepewnością i budzi niepokój, lęk…

    • To brzydkie słowo w naszej kulturze – śmierć eliminuje się z otoczenia, co najwyżej można ja sobie pooglądac na ekranie. Młodzi ludzie nie potrafią często sobie ze śmiercia radzić – kiedyś istniały ryty przejścia: wystawienie trumny w domu, pogrzeb, stypa. Teraz się czyści rzeczywistość z tego doświadczenia, a szkoda. Dobrze, że powstały hospicja i tam można spotakc ludzi, którzy są mistrzami śmierci, jeśli można to określić: osobami, które potrafią podprowadzić do jej ceremonii.

  2. Myśl, że umrę towarzyszy mi codziennie. Nie obsesyjnie, nie. Jest to spokojna konstatacja. Bywało, że pragnęłam śmierci bardziej niż czegokolwiek innego. W bardzo trudnych chwilach granicznego bólu ciała lub duszy. Bywało, że gnana wspólnym strachem wraz z innymi delikwentami, np. na egzamin wstępny na uczelnię, pocieszałam się możliwością wcześniejszego końca świata, hahaha. Bywało też, że stawałam ze śmiercią twarzą w twarz, np. gdy dławiłam się i w ostatniej chwili ktoś udzielił mi profesjonalnej pomocy {dziękuję, Pani Iwonko :-)}, lub tonęłam w Oceanie Spokojnym unoszona coraz dalej od brzegu potężnym prądem odpływu… W tych chwilach ‚nieunikniona konieczność śmierci’ stawała się czymś naturalnym, wręcz błogosławieństwem. Pamiętam niesamowite odczucie spokoju, który się wtedy pojawiał, nazwałabym go ‚świętą obojętnością’. Czułam w tych momentach, że Ktoś po drugiej stronie życia bardzo na mnie czeka. Ktoś kochający, o gorącym sercu i otwartych ramionach. Moje ciało dalej walczyło o utrzymanie się przy życiu ziemskim, ale dusza była już ‚jedną nogą’ tam…

  3. Napisałam kiedyś wiersz o śmierci. Może się przyda.

    TESTAMENT

    Nie wszystek umrę, ale umrę wreszcie.
    Smierć – ta ‚przypadłość’ każdemu jest dana.
    Lecz do szpitala pierwej mnie nie nieście.
    Dajcie wśród swoich odejść mi do Pana.

    Niech mnie najbliżsi trzymają za ręce,
    Zwilżają usta, co jak ogień płoną.
    Kapłan niech ulży mej śmiertelnej męce
    Składając Bogu Hostię uświęconą.

    Niech mi nie mówią: „Wyjdziesz jeszcze z tego!”
    Niech mnie nie mamią nadzieją kłamliwą.
    Chcę wkroczyć śmiało do życia innego
    Z lampą modlitwy, różańca oliwą.

    Powieki spadną jak czarna zasłona,
    Dusza wyskoczy jako jeleń rączy
    I pogna w górę radością niesiona
    Tam, gdzie świt rajski nigdy się nie kończy.

  4. ewiater

    Młodzi ludzie nie potrafią często sobie ze śmiercia radzić – kiedyś istniały ryty przejścia: wystawienie trumny w domu, pogrzeb, stypa.

    To chyba jest najdziwniejsze, że zamykając się na metafizykę ludzie, kultura, pęd za posiadaniem sprawiają, że udajemy, jakby nie było tego progu. Wypieramy ze świadomości, a później jesteśmy zaskoczeni.

    • Najgorsze, że to zostaje w psychice jako trauma i to o wiele trudniejsza do przejścia niż przy przyjęciu rytu. Udawanie, że świat ogranicza się tylko do tego, co mierzalne, jest samooszukiwaniem się. Jestem tego pewna.

  5. Qrcze – myślałem napisać, po swojemu, mały traktacik :), ale jak przeczytałem wiersz Agnieszki, to pozazdrościłem i przypomniał mi się wierszyk napisany za bardzo młodu, pod tym samym tytułem „Testament” (pewnie pisany po lekcji o Słowackim).Który pozwolę sobie przepisać do Elowego pamiętnika, bo go po długim szukaniu znalazłem 🙂

    postawcie nad mym grobem krzyż
    nie dla mnie ale dla was
    niech wam zabierze ciemne sny
    i pokój zwróci zaraz

    zapalcie na mym grobie znicz
    spełnijcie prośbę moją
    niech płomień da nadzieję żyć
    tym którzy dziś się boją

    odmówcie nad mym grobem psalm
    modlitwę chwały wznosząc
    bym nie pozostał w górze sam
    u Boga za was prosząc

    zasadźcie na mym grobie kwiat
    nad śmiercią wzrośnie życie
    i piękny tutaj będzie świat
    gdzie teraz w łzach stoicie

    nie lejcie nad mym grobem łez
    zwątpiwszy w sens pogrzebu
    wszak śmierć dlatego tylko jest
    by duszę wznieść ku niebu

    hi,hi 🙂

    Swoją drogę też mam już za sobą Agnieszkowe doświadczenie obojętności, tyle że nie nazwałbym jej świętą 🙂 No bo jest właśnie obojętna :)W ogóle to sporo mam doświadczeń z tym, co niedoświadczalne ;)I nie jest to tak proste jak wierszyki, ale cóż…

    A propos Elowego wołania o ryt przejścia, to jestem za, choć jednak przeciw, a na swoim grobie – to mój drugi testament 🙂 – chciałbym napisać „mnie tu nie ma”.

    Traktacik kiedy indziej, bo ja mam na ten temat całą książkę, tylko jeszcze jej nie opublikowałem 🙂

    (Nie sądziłem, że wpiszę się tu w takim dobrym humorze 🙂 )

    Pozdrawiam nieśmiertelnie wszystkich tu śmiertelników 🙂

  6. Bohjan, wspaniały wiersz. I cieszy mnie Twój dobry humor. Jest zaraźliwy. 🙂 Bardzo jesteś obdarowany: filozof, poeta, przyrodnik, teolog, pisarz i pewnie mnóstwo innych „epitetów” w poetyckim tego słowa znaczeniu można by Ci przypisać. (Właściwie na Elowym blogu wypowiada się wiele wspaniałych indywidualności).
    A obojętność może być święta jeżeli jest zaufaniem, że wszystko, co mnie spotka będzie dobre, nawet śmierć.
    Elu, masz rację, ryt przejścia jest człowiekowi bardzo potrzebny w momencie śmierci, ale myślę, że przydałyby się takie ryty na początku każdego nowego etapu życia. Brak odpowiedniego przeżycia śmierci bliskich jest nierzadko przyczyną długotrwałej traumy, depresji, niezdolności do pogodzenia się z własną śmiercią. Pytanie czy dzieci powinny uczestniczyć w pogrzebach swoich bliskich, czy powinno się z nimi rozmawiać o śmierci? Skłaniam się ku stwierdzeniu, że tak. Na ich poziomie należy im tłumaczyć, nie unikać takich sytuacji, biorąc też pod uwagę ich wrażliwość. A temat rytu i inicjacji powinien chyba również wrócić w dyskusjach o niedojrzałości. Dorośli, którzy żyją i zachowują się jak dzieci, czyli osoby z syndromem Piotrusia Pana nie zostały wprowadzone w dorosłość. Zabrakło rytu, tak powszechnego u ludów pierwotnych. W efekcie mamy ucieczkę od odpowiedzialności. Tym samym jest to ucieczka od wolności. Gombrowicz celnie ten proces określił …

Dodaj odpowiedź do bohjan Anuluj pisanie odpowiedzi