Czytanie Zioło nieodmiennie kończy się dla mnie wejściem w alternatywną rzeczywistość. Strona po stronie widzę jak wiele intuicji autora stało się moimi wyznacznikami postrzegania Boga. Nie, nie jestem duchowym klonem Trapisty – cytat z Augustyna: „Niechaj Bóg ci się spodoba takim, jakim jest, a nie takim, jakim ty byś Go sobie życzył” też potraktowałam poważnie. Od pierwszej lektury niektórych z tych tekstów (tych, które były zawarte w pierwszym wydaniu) minęło już, zaraz, niech policzę – piętnaście lat. Dobry moment na to, żeby zobaczyć, co zostało, a co wymiotło życie.
Przez tę książkę nie da się biec. Jej lektura przypomina raczej spacer po ogrodzie, w którym tę samą fontannę (stojącą w jego centrum a wieść zakonna głosi, że można w niej czasem zobaczyć wieloryba karłowatego) można zobaczyć z różnych punktów widzenia. A po drodze jest jeszcze mnóstwo kwiatów do pooglądania, krzewów owocowych do poskubania i ławek do przysięścia. Niektóre fragmenty są tak gęste od budzących się skojarzeń, że książka ląduje na kolanach i chwilę muszę potrawić napływające myśli. Odpoczywam wchodząc w tę przestrzeń. Może dlatego, że czuję się do wolna do tego, żeby z niej korzystać i wolna do tego, żeby odrzucić oferowane mi możliwości.
I co jakiś czas wraca do mnie obraz z czasu, kiedy czytałam tę książkę po raz pierwszy: wygaszone światła w krakowskiej OP bazylice, w jej centrum; na ołtarzowym podwyższeniu dwóch zakonników. Ten mocniej zbudowany, wyrzucający z siebie dynamiczny, pełen pasji potok słów, stoi przy ambonie. Drobniejszy, mówiący niewiele, ale precyzyjnie podsumowujący wypowiedzi współbrata, stoi przy ołtarzu. Mówią o przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Kiedy na zakończenie otrzymują od Beczki książki, drobniejszy nurkuje w swój atlas ptaków i z powagą czyta: „Zięba – oliwkowo-zielony kuper u obu płci. Maciek, to prawda?”. Zbiorowy rechot studentów zagłusza odpowiedź: „Nie wiem, nie sprawdzałem”. Te rekolekcje były dla mnie wtedy jak znak na szlaku potwierdzający właściwy kierunek marszruty.
Nawet jeśli do dziś nieustannie wylatuje mi z głowy, żeby przyjrzeć się ziębom w kwestii koloru kupra 😀
Tobie wylatuje przyglądanie się kuprowi (jakkolwiek głupio to brzmi :D), a ja z trudem wyróżniłbym, że dany ptak to zięba.
Jesteś górą 😀
Błagam, Jana Góry już do tego nie mieszajmy co? 😀 a tak wygląda zięb (panowie zięby noszą gustowne niebieskie czapeczki)
jednak ten kuper jakis taki mało zielony…
A mnie się przypomina ojciec Zioło za każdym razem jak leci reklama pewnego leku: „Zioło zioło wzmaga. Co dobrze zmieszane podwójnie pomaga” :). Muszę kiedyś przeczytać…
Wiesz, żeby było weselej, to ojciec Michał w Aiguebelle zajmuje sie wytwarzaniem nalewki ziołowej 😀 Możesz też podejść na spotkanie z nim – będzie też w Wawie w czasie tego polskiego tournee.
Eppur si muove…
to już wiem skąd się wzięła ta historia o atlasie ptaków i atlasie ziół która krążyła ongi po Freta 😉
😉