Na początek: optymistyczne doniesienia z frontu walki o prawa Kanibali i Krwiopijców! Wczoraj brat w modlitwie wiernych odnosząc sie do Eucharystii wyraźnie powiedział, że jest nią Ciało i Krew a dziś na porannej mszy padre udzielił komunii sub utraque specie wszystkim obecnym – nie ma to jak ożywczy posmak Krwi Pańskiej o poranku… :]
Ale o czym to ja zasadniczo… a, już wiem! Wrócę jeszcze do poprzedniego wpisu o pragnieniu jako drodze do poznawania Boga.
Jest to świadectwo, do którego szczególnie są powołani opuszczeni lub żyjący w separacji małżonkowie oraz osoby homoseksualne. Szczególność polega tu na fakcie, że niemożność zaspokojenia pragnienia wynika w ich życiu nie tyle z ich wolnego wyboru, co zewnętrznych okoliczności. W chwilach kryzysu z pewnością postrzegają swoje życie w czystości jako wyrok, nie dar. Nie wybierali wstrzemięźliwości seksualnej jako sposobu realizacji powołania, jednak przyszło im się z nią mierzyć.
Genialnie na ten temat pisał Henry Nouwen, katolicki ksiądz i pisarz, całe życie zmagający się ze swoją orientacją seksualną i otwarcie o tym zmaganiu mówiący. Odczytywał to właśnie w tym kluczu: osoby homoseksualne są powołane do bycia świadectwem Bożego pragnienia bliskości człowieka. Także ludzkiego zmagania się o to, żeby zachować wierność najwyższym wartościom, bo ta droga to survival. Codziennie staje się przed decyzją: wybieram Boga lub nie. Jeśli wybieram, żyję, jesli odrzucam – wyniosą mnie w czarnym foliowym worku. Tu nie ma strefy cienia, powolnego zapadania wieczornej szarówki – słońce zachodzi od razu i od razu zapada noc.
I dlatego osoby homoseksualne, które wybieraja czystość, zasługują na wielki szacunek. Dlatego też osobom, które żyją w separacji i nie chcą ponownie się wiązać, trzeba pomagać i okazywać im jak ważne jest ich świadectwo. Ci ludzie mogą nam bardzo wiele powiedzieć na temat tego, jak wielkie jest Boże pragnienie naszej bliskości.
Zatem od poniedziałku mam problem.
Potrafię zrozumieć niezaspokojone pragnienie, jeśli ktoś je wybiera: księdza w celibacie; małżonka, który przysięgał. Ale nie widzę w tej roli osoby homoseksualnej. On nie wybierał swojego życia – skąd „powołanie” do niezaspokojenia?
Już bardziej trafia do mnie logika krzyża, który przypada ( cięższy lub lżejszy) każdemu człowiekowi podróżującemu przez życie. Ale na Krzyż Bóg zazwyczaj przygotowuje – często długie lata, nie daje obciążeń ponad siły.
W imię czego osoba homoseksualna ma rezygnować z zaspokojenia?
W końcu nawet Chrystus otrzymuje odpowiedź na swoje „pragnę”.
Powołanie to krzyż a właściwie krzyż zawiera się w powołaniu – nie ma takiego chrześcijańskiego wezwania, które wczesniej czy później nie zawierałoby w sobie krzyża, Geoff. Co powiesz o kalekich dzieciach, osobach molestowanych w dzieciństwie i tych innych, na których dramat spadł nagle? Nie do wszystkich krzyży jestesmy przygotowywani, niektóre przychodzą nagle i przygotowanie polega na tym, że jesli poprosimy Boga, to da nam wsparcie i pomoże przyjąć to, co nas spotyka.
A rezygnować ma w imię Chrystusa i mocą Jego łaski. Sfera seksualna nie jest jedyna przestrzenia realizacji człowieczeństwa i powołania do miłości. Opieram sie tu na tekstach Nouwena, on to przepracował na swoim życiu więc myślę, że jest wiarygodnym świadkiem. A odpowiedź na Jezusowe „pragnę” to Jego śmierć. I dopiero po niej zmartwychwstanie.
To nie jest bajka, to jest życie.
„Co powiesz o kalekich dzieciach, osobach molestowanych w dzieciństwie i tych innych, na których dramat spadł nagle?”
Nie zostanę biegaczem, bo nie mam nóg. Ta droga jest dla mnie zamknięta. Myślę, że byłbym w stanie się z tym pogodzić. Ale mając wszystko, dobrowolnie zrezygnować?
I żeby to jeszcze była moja suwerenna decyzja.
Jakąś ucieczkę, furtkę widzę w postawie kapłana – homoseksualisty: Jeśli decyduję się na celibat – jaką wartość ma powstrzymywanie się od homoseksualizmu? Wszak celibat już jest wstrzymaniem się od seksualności.
Albo w druga stronę – jeśli jako homoseksualista wstrzymuję się od seksualności – jaka wartość ma mój celibat?
Bardzo nie chciałbym się znaleźć w sytuacji katolickiego homoseksualisty. To byłoby ponad moje siły.
„To nie jest bajka, to jest życie.”
Ale to jakies takie niemiłosierne, nieboskie: dać człowiekowi cukierka i pod karą zabronic mu go jeść.
Rozumiem, że przyjemności ciała rozumiane egoistycznie krzywdzą innych ludzi, ale w przypadku pary homoseksualnej naprawdę nie znajduję jakiegoś społecznego lub indywidualnego zła wynikającego z ichniego zaspokojenia. Mówię oczywiście o normalnych ludziach, którzy – jak każdy – chcą wykroić sobie w życiu odrobinę szczęścia, nie o aktywistach zapełniających love-parady.
Nie chcę tu nikogo przekonywać do moich „racji”, uczciwie dzielę się wątpliwościami.
„Nie chcę tu nikogo przekonywać do moich “racji”, uczciwie dzielę się wątpliwościami.”
I to zawsze w tobie ceniłam i cenię 😀
Piśmo Świete jest jednoznaczne – potępia współżycie osób tej samej płci i tu jest główny mój punkt podparcia. Trwałych par homoseksualnych i na dodatek wiernych sobie są promile, tak wynika ze statystyk.
I nie chce tu nikogo urazić, ale pedofil pełne zaspokojenie znajduje jedynie we współżyciu z dzieckiem lub osoba młodocianą (i w tym przypadku możesz nawet mówić, że to się dzieje za zgodą i przy pełnej świadomosci obu stron). Więc jakby podpada pod twoja kategorię osoby z cukierkiem, którego nie wolno zjeść. Czy to jest dobry argument za tym, żeby zaakceptować pedofilię?
„Pismo Święte jest jednoznaczne – potępia współżycie osób tej samej płci”
I to jest konkretny argument.
Natomiast przyrównywanie homoseksualizmu do pedofilii jest nieuczciwe. Osoba młodociana nie ma jeszcze wykształconej seksualności i nie wie, na co się godzi, kontaktem seksualnym można ją skrzywdzić, wykrzywić na całe życie.
Nie dorabiajmy nieuczciwych argumentów do Pisma Świętego, bo to niedźwiedzia przysługa.
Poznałem kiedyś w sieci miłośnika duszenia. Taki prawdziwy zboczeniec.
Okazało się, że facet doskonale wie, że w życiu nigdy nie zaspokoi swoich fantazji… bo musiałby kogoś udusić.
Paradoksalnie – łatwo mu zrezygnować z ich realizacji, bo wie, że to jest zło.
Znacznie trudniej jest zrezygnować tylko na słowo, jeśli nie umiesz sobie tego uczciwie wytłumaczyć.
Pozdrawiam !
Nie chodziło mi o przyrównanie homoseksualizmu do pedofilii, tylko o pokazanie słabości argumentu, który zastosowałeś. Jego słabość polega na tym, że opiera się on na założeniu, że sfera seksualna i związane z nią potrzeby są tak silne, że niemożność ich realizacji częściowo pozbawia życie sensu.
Jeśli poczytasz argumenty, jakie przytaczaja członkowie holenderskiej partii pedofilii odkryjesz, że one ida w tym samym kierunku: przeceiż dzieci tez maja potrzeby seksualne, trzeba je rozbudzać i pielęgnować, dzieci są zadowolone ze współżycia, często same wymyslaja nowe formy – to wszystko tam znajdziesz. Bo skąd masz pewność, że kontakt z pedofilem wykrzywia dziecięce rozumienie seksualności? Może to jedynie twoje uprzedzenia i konserwatywne wychowanie? A przeciez pedofil (i w jego teorii także dziecko) maja pełne prawo do realizacji swoich potrzeb seksualnych! Obu stronom sprawia to przyjemność a ponadto dziecko otrzymuje zaspokojenie potrzeb emocjonalnych, bo pedofil nim się opiekuje i o nie troszczy.
Taka argumentacja cuchnie i to na kilometr.
„Taka argumentacja (pedofilska)cuchnie i to na kilometr.”
Cuchnie, bo jest nieprawdziwa. Pedofil nie zaspakaja potrzeb dziecka, tylko swoje. Do tego kształtuje seksualność dziecka na swój użytek, „urabia” dziecięcą seksualność dla swoich celów – często na całe życie. Wiem, bo sam pamiętam, jak wielkie zmiany wywoływało we mnie w wieku 14-15 lat obejrzenie jednego filmu.
Natomiast w kontakcie pary homoseksualnej spotykają się dwie ukształtowane seksualnie osoby, które wiedzą, czego chcą.
Tyle rozumu jeszcze mam, aby rozeznać różnicę 😉
„Jego słabość (argumentu) polega na tym, że opiera się on na założeniu, że sfera seksualna i związane z nią potrzeby są tak silne, że niemożność ich realizacji częściowo pozbawia życie sensu.”
Cóż, seksualność jest istotną sferą człowieka. I myślę, że trzeba mieć naprawdę ważki powód, żeby z niej rezygnować. Pedofil lub wspomniany wcześniej dusiciel mają taki powód – wiedzą, że ich zaspokojenie prowadzi do krzywdy innych, do realnego zła.
Natomiast homoseksualista nie może sobie rozumowo takiego powodu przywołać.
Ma tylko cytat z Pisma.
Z samego faktu, że możliwa jest rezygnacja z seksualności nie wynika jeszcze, że „trzeba” z niej rezygnować ( bez ważkiego powodu), że dobrem jest darcie harmonijnej istoty ludzkiej i wyrywanie z niej seksualności.
Jesli chodzi o pedofilię: ty rozeznjesz róznice, pedofil już nie. Przy tym zaburzeniu istnieje bardzo mocny mechanizm wyparcia, co zresztą było wyraźnie widać u Andrzeja Samsona. Najpierw przyznał się a potem zaprzeczał a jak wczesniej jeden z jego znajomych zwracal mu uwage, że postępuje źle to poweidział, że to nowtorska metoda pracy terapeutycznej. Pedofil JEST PRZEKONANY, że działa na rzecz dziecka. Pomijam tu fakt, że wielu homoseksualistów współżyje z młodocianymi, chociażby te wszystkie doniesienia o księżach molestujacych ministrantów, że tak napluje do koscielnego ogródka.
Czy fakt życia w czystości jest wyrywaniem seksualności? Seksualność pozostaje, tyle, że jest realizowana inaczej niż przez współżycie.
Nie pomyślałes, że skoro Bóg zabrania współżycia osobom tej samej płci, musi to byc dla tych osób szkodliwe? On nie jest typem osoby, która cos robi jedynie dla utrudnienia innym życia, Jego działania i prawa mają sens i wypływa on z miłosci do człowieka.
Ponadto jak sobie wyobrażasz sytuację pary homoseksualnej: ślubu nie wezmą, bo ich związek nie mieści się w biblijnej definicji małżeństwa, więc zostaje im zycie w „konkubinacie”. Czym się wtedy róznią od pary hetero życjącej w konkubinacie? Żyja w grzechu nawet od strony czystoprawnej.
Myśle, że projektujesz na związki homoseksualne swoje doświadczenia z małżeństwa a tak prostej analogii to przeprowadzić sie nie da.
„Jesli chodzi o pedofilię: ty rozeznajesz róznicę, pedofil już nie”
Mówimy tylko o moich wątpliwościach i poglądach, nie o tym, co pedofil lub homoseksualista uważają za słuszne.
„Nie pomyślałes, że skoro Bóg zabrania współżycia osobom tej samej płci, musi to byc dla tych osób szkodliwe? On nie jest typem osoby, która cos robi jedynie dla utrudnienia innym życia, Jego działania i prawa mają sens i wypływa on z miłosci do człowieka.”
Pomyślałem, oczywiście. Na moim etapie mam juz zaufanie do Boga. Ale mimo wszystko chciałbym ten sens odkryć rozumem.
I boję się o ludzi, którzy pomyślą dokładnie odwrotnie: skoro Bóg zabrania czegoś, co nie jest szkodliwe, to znaczy, że jest typem osoby, która coś robi jedynie dla utrudnienia innym życia. 🙂
„Czy fakt życia w czystości jest wyrywaniem seksualności? Seksualność pozostaje, tyle, że jest realizowana inaczej niż przez współżycie.”
Obawiam się, że nie łapię. Jak inaczej? 🙂
„Myśle, że projektujesz na związki homoseksualne swoje doświadczenia z małżeństwa”
Pewnie tak. „Czyńcie innym tak, jakbyście chcieli, żeby wam czynili”
Co do strony czystoprawnej – do niej jeszcze nie doszedłem 😉 Ale uznanie homoseksualistów za „zwykły” konkubinat, to już byłoby coś,w porównaniu do statusu, jaki maja dziś wśród chrześcijan.
„Mówimy tylko o moich wątpliwościach i poglądach, nie o tym, co pedofil lub homoseksualista uważają za słuszne.”
Widzisz i w tym momencie pedofil by cie spytał czemu, skoro mówisz o swoich wątpliwościach i poglądach, chcesz się wciskać w jego zycie i odczucia? W końcu to jego życie nei twoje, czemu zabraniasz mu realizacji jego sfery seksualnej? Czemu ograniczasz jego samorealizację, niszczysz jego człowieczeństwo? ;>
„Na moim etapie mam juz zaufanie do Boga. Ale mimo wszystko chciałbym ten sens odkryć rozumem.”
Poczytaj troche o homoseksualixmie, to może zrozumiesz, tu potrzebne sa już dane statystyczne, których teraznie chce mi się szukać.
„Obawiam się, że nie łapię. Jak inaczej?”
A tu już jest kwestia rozumienia sfery seksualnej – to nie jest tylko spraw hormonów, rozmnażania i cech płciowych. Seksualność dotyczy mnie jako człowieka i kształtuje moje relacje z ludźmi, bo wchodze w nie jako kobieta (a ty jako mężczyzna). Najbardziej podstawowym sposobem realizaji jest współżycie, ale sa tez aspekty psychiczne i duchowe wynikające z tego, że posiadamy płeć. To, że czuję do kogos pociąg fizyczny mogę zrealizować idąc z nim do łózka, albo przez to, że okażę mu zrozumienie, ciepło i czułość. Mogę po prostu wykorzystać energię dana mi przez fascynację fizyczną do działań na płaszczyźnie wyższej.
Jak juz jesteśmy przy osobach homoseksualnych: zamiast iść do łóżka ze świeżo poznanym panem można się z nim zaprzyjaźnić, zamiast przelecieć chłopaczka – stać się dla niego mistrzem duchowym i intelektualnym.
Największa szkodę osobom homoseksualnym robią panowie i panie od love parades, bo wywołuja akurat odwortny skutek do zamierzonego, czyli wzrost agresji. Wśród moich znajomych, ale nie tylko, panuje zasada (z która zreszta się zgadzam): „To twoja sprawa na kogo lecisz i z kim sypiasz (jesli sypiasz), ale obnoszenie się z tym, to juz przegięcie”. I tyle w tym temacie.