Drogi Makscencjuszu, Twój list jak zwykle sprawił mi wiele radości i, jak zwykle, zmusił do przemyślenia pewnych rzeczy na nowo. Piszesz, że nie widzisz różnicy pomiędzy miłością a pożądaniem. Wiem, że odwołanie do moich – kobiecych – przemyśleń nie jest dla Ciebie przekonujące, powołam się więc na mężczyznę, jednego z naszych mistrzów duchowych – Pawła z Tarsu.
Pisze on do Koryntian, że najdoskonalszym charyzmatem, szczytem doskonałości jest miłość. Jak więc Paweł ją rozumie? I jak to, co on opisuje, różni się od pożądania?
Pierwszą różnicę znajdziemy już w pierwszym zdaniu. Paweł pisze: miłość jest cierpliwa a cóż bardziej niecierpliwego od namiętności? Dalej czytamy, że jest łaskawa czy też szlachetna – namiętność także uszlachetnia ludzi, ale tylko wtedy kiedy spotyka się ze wzajemnością. Odrzucona budzi w sercu gniew i zazdrość a według Pawła miłość nie zazdrości i nie unosi się gniewem. A nade wszystko nie szuka swego a więc nie jest zależna od tego, czy kochany przyjmie uczucie czy je odrzuci.
Zarówno miłość jak i namiętność nie szukają poklasku, jednak miłość nie unosi się pychą i nie jest bezwstydna, zaś powodowana namiętnością obojętność na ludzką opinię najczęściej karmi się pełnym pychy przekonaniem, że sama dla siebie jest najwyższą wartością i sensem. Człowiek ogarnięty namiętnością nie cofnie się przed niczym, aby siebie zaspokoić. Siebie, nie tyle drugiego, a to jest sednem bezwstydu.
Będzie kłamać, jeśli prawo Boże stanie mu na drodze – ominie je lub odrzuci a więc wyrzeknie się sprawiedliwości. Zaś Paweł pisze wyraźnie: miłość nie cieszy się z niesprawiedliwości lecz współweseli się z prawdą…
Obie: miłość i namiętność, wszystko znoszą, wszystkiemu wierzą, we wszystkim pokładają nadzieję. Ale tylko miłość wszystko przetrzyma.
Tylko miłość nigdy nie ustaje.
Decyzję co do tego, co wybierzesz, pozostawiam Tobie, Szlachetny.
Vale!
Solanna
Znam skądś ten podpis 🙂
Cóż, Dostojny… 😀
… chcę się właściwie tylko odświętnie podpisać 🙂
Hm. Polecam, jeśli wolno, nauczenie się tego hymnu w całości na pamięć. Nigdy dość zgłębiania tajemnicy tych słów, co najlepiej wychodzi, gdy się je nosi w sobie. Może się zdarzyć, że ich czynne medytowanie nas zmieni (…)
Dziękuję za to spotkanie i pozdrawiam.
Nie miałabym nic przeciwko temu, żebyś po(d)pisywał się częściej… 😀
Gdzeis juz czytalam cos podobnego.
Możliwe – tego typu zestawienia robili ojcowie Kościoła, jeśli się nie mylę jest też to w pismach Bernarda z Clairavux.
Ale tekst napisałam samodzielnie 🙂
piękne.
tekst i śpiew.
dwie moje Mistrzynie w jednym.
padam na pysk, a to taka faza, ze już się nie chce spać… a może przyjedziesz do Miasta Aniołów? 🙂 pytam na wszelki wypadek. 🙂
Jesteś nie do pokonania 😀 Ściskam ciepło :*