Jest to zdjęcie z mszy sprawowanej na szczycie góry Mojżesza, czyli na Synaju, tuż po wschodzie słońca. Kapłan jest zwrócony versus Orientem – na wschód, czyli zgodnie z „ochrzczoną” symboliką z kultów misteryjnych versus Dominem: ku Chrystusowi, Niezwyciężonemu Słońcu. Za sobą ma lud a przed sobą morze mgły a w zasadzie chmur. I nad tym wszystkim ostre, pustynne słońce.
Liturgia przenosi nas ponad codzienne szlaki, często prowadzące pod górę we mgle i chmurach. Przypomina, że ponad poziomem codziennego zagubienia jest krystaliczne powietrze i światlo Słońca, ktore nigdy nie gaśnie. Jest wejściem na górę Przymierza, na którą wchodzimy już wspólnie, nie musimy czekać, aż zejdzie z niej posłany przez nas pośrednik, jak było z Izraelitami i Mojżeszem. Jesteśmy dziećmi światła i dnia, powołani do prostoty serca i klarowności umysłu, pewności tego, że ponad szarością jest światło.
PS
A to widok tych samych gór po rozejściu się chmur. Te małe budki na dole to tzw. kofiiszopy w których można kupić ciepłe napoje – pamiętasz Misiaku: „Tiii!. Kofiii! Szokolad!”? 😉
Autorka zdjęć jest p. Alicja Augustyn-Zielińska, autorka albumu o kwiatach w wystroju kościoła wydanego przez nasze wydawnictwo.
Piękne zdjęcie.
I prawda, że głęboko teologiczne?
ZAchwyciły mnie zwłaszcza te chmury poniżej – jest w tym ujęciu olbrzymia dawka nadziei, to chyba najbardziej mi się w tym zdjęciu podoba 🙂
Byłam w Egipcie dwa tygodnie temu, tak na serio to żałuję że nie zapisałam się na tą wycieczkę( kusiło mnie) – fantastyczny widok i niecodzienne przeżycie, ale z drugiej strony nie byłam pewna swojej kondycji fizycznej… Czy dałabym siłę wdrapać się na szczyt nie śpiąc przez całą noc ? Może kolejnym razem, jednak spróbuję. Wspomnę tylko że wycieczka z mojego hotelu która wybrała się na górę Mojżesza, wróciła strasznie zła i niemal zmaltretowana. Jedna z kobiet upadła podczas wspinaczki i strasznie się poobijała, a i wschodu słońca nie zobaczyli, bo zaszło za ogromnymi czarnymi chmurami.
Jeśli słońce wzeszło za chmurami to widok nie był raczej ciekawy 🙂 Ale następnym razem polecam, na szczyt prowadza dwie drogi: łagodniejsza i bardziej stroma, zwykle turystów prowadzi się tą łagodniejszą – sama mam bardzo kiepską kondycję, ale udało mi się wejść. Na szczycie jest zwykle tłoczno o poranku, bo sporo grup wchodzi w nocy, ale widok ze szczytu: kamienna pustynia rozciągająca się przed patrzącym, jest niesamowity.
Ja tez mam troche dobrych zdjec.
Robienie zdjec to moja pasja.
Zapraszam na terraustralis.wordpress.com
Pozdrawiam.
Bardzo interesujące podejście
Ellu, kofiszopy jak kofiszopy, ale ten przystojny beduin z niebieskimi oczętami… 😀
Ech, a psalm 95, śpiewany po wschodzie słońca? A C’mon Mr Sun? A Komunia na Górze Dawnego Przymierza? Jak to można zapomnieć?!
Qrcze, a Ty wiesz, że to było prawie 11 lat temu?!
mogę dostać powiększenie tego zdjęcia na tapetę?
Niestety sama opublikowałam to zdjęcie za zgoda autorki, nie należy do mnie 🙂