Geoffreiowi, Panu Kockiemu de Via Regia – pozdrowienie!
Spytałeś mnie, Dostojny, czy tak często używane przez wielebnych imię „Niepojęta” nie jest słowem wytrychem, którym kaznodzieje zamykają dalszą dysputę nad Przenajświętszą. Zapewne tak się dzieje i dziać może, jednak nie są oni daleko od prawdy. Przenajświętsza jest Niepojęta nie tylko dlatego, że przyrodzona nam wątłość nie pozwala ogarnąć całej prawdy o Niej, ale także dlatego, że brak nam pojęć do nazwania poznanych prawd, jeśli coś z Niej pojęliśmy. Poznanie jej bowiem dokonuje się nie tylko siedliskiem pojęć – umysłem, który stanowi zaledwie część naszego człowieczeństwa, ale niejako cała naszą osobą. Najbliżej rozumienia, jak to się dokonuje, są małżonkowie, których całkowite danie sobie siebie nawzajem stanowi odległą, choć zdaje się, że najlepszą analogię tego poznania i tej jedności (tu musze pokornie się wycofać przed twym doświadczeniem, jako, że z nas dwojga to ty cieszysz się życiem w małżeństwie).
Jak już wspomniałam, jest to bardzo odległa analogia, bo chociaż miłość fizyczna prowadzi do ekstazy, jednak nie znosi osobności małżonków – pozostają nadal odrębni wolą, umysłem. W Bogu jest inaczej, gdyż On kocha doskonale. Żródłem jest Ojciec (czytając to, pamiętaj Dostojny, że to co teraz piszę, jest jak gaworzenie dziecka, które dostrzega pewne kształty, lecz rozróżnić a tym bardziej adekwatnie nazwać nie potrafi – w Bogu nie ma czasu, więc choć mówię: zrodził, myślę o tym, że rodzi nieustannie, nigdy nie zaczął rodzić ani nigdy rodzić nie przestanie), Ojciec, który rodzi Syna, bo kochając w sposób doskonały pragnie odpowiedzi. Tchnie więc Ducha i rodzi Syna. Rodzony Syn odpowiada Ojcu Duchem: tą samą czystą miłością, z jakiej został zrodzony.
Ojciec nosi imię ojca, bo rodzi.
Syn nosi imie syna, bo jest rodzony.
Duch nosi imię ducha, bo jest tchnieniem Obu.
Tak więc jest Ich Trzech, bo są w Przenajświętszej trzy relacje: rodzić, być rodzonym, być tchniętym.
Jak jednak możliwe, że tych Trzech to Jedno? Otóż Bóg jest doskonale prosty, wszystko w Nim jest Bogiem, nawet relacje. Skoro nawet one są Bogiem, więc choć wprowadzają różnicę, nie wprowadzają podziału.
To wielka tajemnica. Misterium, w które trzeba wejść życiem, aby je zrozumieć, bo kto nigdy naprawde nie kochał, nigdy tej wielości w jedności nie pojmie, gdyż jej naturą jest miłość.
Wybacz panie, jeśli to, co napisałm zda ci się niejasne. Trudno ująć w słowa to, co niewypowiadalne, mam nadzieję jednak, że przynajmniej uchyliłam choć trochę zasłonę, tak, aby zrodziły się w tobie pytania i pragnienie poszukiwań.
Chylę czoło,
twoja nieużyteczna służebnica – Solanna
Jednak bywasz użyteczna ! 😉
Dziękuję za pozdrowienia i wszelkie zasłużone czołobitności 😉
Nie obawiaj się, Twoje wyjaśnienia nie zdały mi się niejasne – wręcz przeciwnie. Jedne rozwiały, inne wyraźnie potwierdziły moje wątpliwości.
Na przykład argument, że nie mamy odpowiednich pojęć, odpowiednich narzędzi do nazwania właściwości Boga, przemawia raczej za tym, aby takie narzędzia sobie wystrugać, a nie zaniechać wysiłków.
Jeśli nasze usiłowania przypominają gaworzenie niemowlęcia, to spróbujmy wznieść się chociaż do poziomu przedszkolaka!
Nie onieśmiela mnie wyobrażenie Boga poza czasem – Syna narodzonego i rodzonego nieustannie. Mamy współczesne „narzędzie” w postaci pojęcia czasoprzestrzeni, traktującego czas jak każdy inny „zwykły” wymiar.
Róbmy użytek z rozumu, nie bójmy sie spekulować, drążyć, wyobrażać; nie zniechęcajmy się lękliwym „nie da się”, albo, co gorsza „nie wolno”. Po coś dostaliśmy te nasze gaworzące rozumki.
Bardzo spodobała mi się Twoja uwaga o tym, że inne „właściwości” ( albo wręcz istotę) Trójcy Świętej możemy odkryc pozarozumowo. Nawiązałaś tu do miłości małżeńskiej – ja zatem wspomnę o miłości rodzicielskiej, której w jakimś wymiarze doświadczyliśmy wszyscy: nie musimy jej rozumieć, opisywać i rozbierać na czynniki pierwsze. Wystarczy jej doświadczyć, ogrzać się w jej blasku, aby się jej „nauczyć” i móc ją samemu „praktykować”.
Och, brakuje mi w tych wypowiedziach forumowego „quote” 😉
Pozdrawiam !
Twój żelazny rycerz – Geoffrey
Co do śmiałego używania gaworzącego rozumku to całkowicie się z tobą zgadzam. Trzeba szukać wciąż nowych sposobów mówienia o Bogu. I trzeba szukając cały czas pamiętać, że nie nazwiemy Jego istoty, bo ona nas nieskończenie przekracza. Inaczej nie byłby Bogiem 😉
Zaciekawił mnie ten wątek z rodzicielstwem. CO dokładnie rozumiesz przez jego zastosowanie? Gdzie widziałbyś podobieństwo?
I jeszcze tak w temacie czasu – czytałam niedawno świetny tekst ks. Hellera na temat rozumienia czasu w fizyce: oni nadal nie wiedzą jak go traktować. Jest względny? Bezwzględny? Dlaczego go postrzegamy? Fajna rzecz.
Chodziło mi o to, że ktoś, kto doświadczył miłości w rodzinnym domu, będzie „naturalnie’ potrafił okazać miłość swoim dzieciom, nawet niemając wiedzy pedagogicznej i psychologicznej. Natomiast osoba, która miłości nie doświadczyła, może przeczytać setki książek, zrobić habilitację z psychologii, a mimo to wciąż będzie mieć problemy z okazywaniem miłości ( ba, nawet z akceptacją miłości innych).
Czyli: miłości nie uczymy sie rozumowo, a praktycznie, poprzez działanie, „małpowanie”.
To jest jedyny przypadek, w którym uznaję wyższość uczuć nad rozumem 😉
Co do czasu – po pierwsze, kto to są „oni”? 😉
Najlepiej mają matematycy: układają równania i liczą. Nie obchodzi ich, czy mielą metry, czy sekundy.
Czy znasz pojęcie „osi czasu”? W niektórych podręcznikach do historii rysuje się kreskę z naniesionymi datami.
Myślę, że Bóg tak patrzy na świat – mając przed oczami na jednej „stronie” całą historię ludzkości, od początku do końca świata.
My natomiast musimy pełznąć po tej osi tylko w jednym kierunku, jak pasażer pociągu, z którego nie można wysiąść, tylko raz oglądając przez okno każdą chwilę.
Oni czyli fizycy 🙂 Czas postrzegamy głównie dlatego, że widzimy zmiany – człowiek pozbawiony mozliwości obserwacji zmian traci poczucie czasu (np. zamknięty w piwnicy, bez możliwości widzenia świata zewnętrznego). Ponadto czas jest skorelowany z prędkością poruszania się danego obiektu: tu klasycznym przykładem jest hipotetyczna histora dwóch bliźniaków, z których jeden latałby wokół Ziemi z prędkością światła a drugi pozostałby na planecie. Ich czas płynąłby różnie (tego na Ziemi szybciej) a to sugeruje, że czas jest wartością względną, zależną od układu odniesienia.
A za wyjasnienie kwestii rodzicielskiej serdeczne dzięki – masz rację 🙂
Człowiek pozbawiony możliwości zmian (np. zamknięty w piwnicy) czasem jest jeszcze głodny i chce spać, podobno dość regularnie. Jakieś poczucie czasu, jakiś zegar biologiczny mu jednak pozostaje :).
To taka wypowiedź po latach :P.
A jeszcze – bo ja pisałem o trzech pochodzeniach, a czterech relacjach, a Ty nie raczyłaś mnie nawet poprawić :P. Oczywiście nie dałbym się, bo wciąż jestem przekonany o trzech pochodzeniach i czterech relacjach. 🙂
Tak się chyba to robi, jak sądzę? To znaczy wpisujemy dziubek-nawias jak do html, po czym wpisujemy blockquote, a następnie wklejamy co chcemy zacytować, po czym w kolejnym dziubku-nawiasie dodajemy /blockquote
Jeśli się nie mylę :P.
A pan Geoffrey już tu pewnie i tak nie zajrzy, co?
Tu raczej nie, ale przy następnej okazji go oswiecę 😀 dzięki!!